
AMERYKA TO RZEMIOSŁO, sierpień 2025
AMERYKA TO RZEMIOSŁO, sierpień 2025
Dziś trochę o barberach za wielką wodą.
Jeśli pamiętacie w tamtym roku ruszyłem do Wisconsin by zobaczyć największy barber pole świata. Został on przerobiony ze starego silosa zbożowego, na którym, przy barber shopie już niestety nieżyjącego Dave’a Gumiennego, wymalowano charakterystyczne barwy. Ku pamięci popełniłem wtedy fotki, które wrzuciłem w ubiegłorocznego posta z wyprawy amerykańskiej.
W tym roku jestem na południu USA. Pierwszą destynacją był…największy barber pole świata w Casey w stanie Illinois. Gwoli szybkiego wyjaśnienia trzeba wiedzieć, że ten kto poznaje Amerykę, ten szybko zrozumie, że każda miejscowość w tym ogromnym kraju ma coś czego nie ma nikt inny. Może to być największe krzesło w stanie Nebraska, może być jedyny most drewniany w tej części Ohio albo najmniejsza populacja ludności na wschód od rzeki Mississippi. Tego typu kwiatki zdarzają się wszędzie, a cała kraina jest nafaszerowana dziwacznymi muzeami i miejscami pamięci jak dobra kasza skwarkami. Zatem gdzie nie rzucisz kamieniem tam jest coś naj.
Miejscowość Casey trzy godziny drogi od Chicago ma wszystko naj. Nazwano je nawet „Big things in a small town”. Tak jest w istocie. Lokalny artysta Jim Bolin wpadł na pomysł, że właśnie tu w Casey ma powstać największa ilość największych rzeczy świata rozsianych po całym miasteczku. Mamy więc największy fotel bujany, największe drewniane buty, największą skrzynkę na listy, największą pułapkę na myszy, największy dzwonek wietrzny i tym podobne tematy, rzecz jasna nikomu do niczego nie potrzebne, ale są tylko tu w Casey, Illinois. Po to zresztą przyjeżdżają tu turyści. Jest tam też to po co ja przyjechałem, czyli wspomniany barber pole. Tym się różni od tego, który widziałem rok temu, że nie jest wymalowanym w pasy innym przedmiotem tylko zmutowanym wielkim barber polem jakie wiszą w oknach męskich fryzjerni. Usytuowany jest przy lokalnym zakładziku o nazwie Tina’s barber shop.
Stamtąd dwa dni drogi i jestem w Teksasie. Lone Star State to kraina prawdziwej i nieskrępowanej wolności, której umiłowaniu Teksańczycy są w stanie poświęcić wszystko. Są tam też ciekawe barber shopy. Houston w tym stanie to największe miasto Teksasu i czwarte największe w Stanach. To stąd pochodzą barberzy z kapeli Liberty & Justice, która jak pewnie pamiętacie odwiedziła nas w Jamie w październiku tamtego roku. Ryan- wokalista grupy oraz założyciel dwóch barberowni: East End oraz Cool Dog przyjął mnie wraz ze swoją załogą opowiadając o tym jak to jest być barberem w Teksasie, jak zdobywa się doświadczenie i w ogóle jak tu jest. To jednak nie jedyny powód spotkania. Tu jako fryzjer męski pracuje mój długoletni penpal, znany Wam, naszym klientom i followersom jako Ed z pomadowni Pomps Not Dead. To właśnie Ed- w jednej osobie producent pomad, przesympatyczny Filipińczyk, barber i przy okazji jeszcze basista rzeczonego Liberty & Justice- wyprodukował dla nas kilka mazideł. Cynamon X, The Crops, Buzz & Glory, Strachy Na Czachy, Piąta Fala Jamy i Jama na 6. Kilka z nich wspominacie z utęsknieniem, a wszystkie są niestety już dawno sold out. Mają wciąż ciepłe miejsce w naszych owłosionych sercach. Ed ma gawędę, choć jest trochę skryty, ale zarówno On jak i cała ekipa są super i totalnie przyjaźni.Tam też dla całej załogi zrobiłem demo golenia na mokro na trzech modelach. Takiego czegoś jeszcze w Teksasie nie widzieli! Spędziłem tam z nimi kilka przyjemnych chwil.
Po drodze odwiedzam barber shopy, pstrykam fotki co ciekawszych miejsc i wpadłem na wystawę barberską na jednym z przydrożnych miejsc odpoczynku przy autostradzie.
Pozostając w tym temacie i jadąc na wschód, a potem mocno na północ trafiam do mojej mekki, którą odwiedzam tak często jak tylko mogę.
Co bardziej spostrzegawczy czytelnicy od razu domyślą się, gdzie jestem w tym momencie. Mowa rzecz jasna o National Barber Museum w Canal Winchester, Ohio. To wyjątkowe miejsce, w którym bylem wiele razy i do odwiedzin którego namawiam każdego fryzjera, bo każdy mój przyjazd do tego kraju to także zwiedzanie, a przynajmniej przyglądanie się barber shopom, całej tej ichniej kulturze fryzjerskiej i rozmowy z ludźmi o zawodzie.
Tu w muzeum barberskim w Ohio mogę obcować z artefaktami i z barberską przeszłością kontemplując przepiękną, naprawdę przepiękną historię naszego zawodu. Każdy z przedmiotów opowiada swoją bajkę, a każdy z nich, czy to jest wysiedziany fotel, wyślizgana brzytwa, długoletni grzebień, sala barber pole'ów czy cała przepracowana barberska lada dumnie prezentują się w wystawowych salach.
Mike Ippoliti- kustosz zarządzający tym przybytkiem traktuje tu mnie jak członka rodziny, a ja odwzajemniam uczucie przywożąc relikty z naszej przeszłości, po to by pamięć o naszych polskich fryzjerach też była tu zaznaczona. Polish rack is bigger and bigger every year!
W przyszłym roku Mike z żoną odwiedzą Targi Fryzjerskie „Look” w Poznaniu- bądźcie czujni!
A ja powoli na samolot, bo w czwartek rano zaczynamy!
Do zobaczenia!
A.xxx
Liberty & Justice x Pomps Not Dead pomade x East End Barber x Pan Drwal x Targi LOOK i beautyVISION