KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Czerwiec 2025

dodano: 13 czerwca 2025

KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Czerwiec 2025

Dariusz Koźlenko „Sami swoi. Za kulisami komedii wszechczasów” (Świat Książki 2024)

 

Zbliżające się wakacje to dobry czas na przypomnienie sobie klasyki filmowej, ale też poczytanie książek czy zwiedzenie miejsc, o których się czytało lub które obejrzało się w filmie. W tym konkretnym przypadku, wiele razy!

 

Film „Sami swoi”, pierwsza część trylogii o zabużańskich chłopach na Ziemiach Odzyskanych, to legenda i klasyka polskiego filmu. Stworzone tam kreacje, sytuacje i dialogi przeszły do historii nie tylko kina, polskiej kultury popularnej, ale i potocznego języka, wszak słychać je często w codziennych rozmowach w całym kraju. Pewnie już teraz bardziej wśród 50+, bo młodsi już nie do końca rozumieją tego, co nasze pokolenia pamiętają jako etos kolonistów na ziemiach położonych z grubsza między Wałbrzychem a Szczecinem.

 

Co to w ogóle za etos?

To dłuższa historia, która w recenzji książki się nie zmieści, ale trochę trzeba wspomnieć, bo temat ziem zachodnich za starą polską granicą sprzed wojny musiał wtedy zostać jakoś skonsumowany filmowo. Było to bardzo trudne z wielu powodów. Po pierwsze w roku 1966, czyli roku rozpoczynania kręcenia „Samych swoich” wszystko było jeszcze świeże. Raptem dwadzieścia lat po wojnie to czas, gdy na wielu tamtych domach ciągle widniały kule po przeszłym froncie i mniejszych rozróbach, a ludzie wciąż pamiętali skąd się tam wzięli. Po drugie etniczna i majątkowa różnorodność „nowych” przybyszów poza ścisłymi własnymi skupiskami nie sprzyjała integracji. Każdy trzymał się swojej miedzy i swojego dorobku, który dowieźli setki kilometrów oraz tego, co na miejscu udało im się wyrwać w pierwszych dniach pionierskiej konkwisty. Po trzecie ochrona każdego domu w każdej wsi ze strony wojska i milicji przed wrogiem zewnętrznym, zwłaszcza w pierwszych latach zasiedlania w zasadzie nie istniała. Państwo Polskie było tam obecne, ale gdy robiło się ciemno, wszyscy zamykali się na cztery spusty i czort karty rozdawał, jak wspomina filmowy Kargul.

 

Z grubsza w tamtym etosie miejsca i czasu chodziło też o to, że pionierzy mieli ciężko, bo zajmowali nie swoje, w zasadzie wraże grunty i domostwa narażając się z jednej strony na akcje odwetowe Werwolfu, a z drugiej na zwykłych, acz bezlitosnych szabrowników. Spotkania z żadnymi z nich nie należały do przyjemności. Zatem wartości nowych osadników zostały zbudowane przez wytrwałość, determinację, obronę własnej zagrody, przywiązanie do tradycji i przysłowiowe trzymanie się w kupie z rodziną i podobnymi sobie nieszczęśnikami. To trzymało ich do końca życia, bo nigdy nie zapomnieli z jakim trudem przyszło im żyć w pierwszych powojennych latach. Najtwardsi przetrwali.

 

Do nich na pewno należeli najważniejsi filmowi bohaterowie, czyli Władysław Kargul i Kazimierz Pawlak. Władyś i Kaźmirz. Opowieść o tak zwanej komedii wszechczasów jest w zasadzie śmiechem przez łzy. Śmieszne jest to, że Mućka pada na minie, że szukając lekarza trafiają na szabrowników, że kot jest trzymany na sznurku, że Pawlak na ścianie pisze trzy razy NIE, że ojce ścigają swoje własne dzieci strzelając do nich z karabinu, że babcia Pawlakowa daje synowi granaty na wyprawę do sądu itd.itd.

 

Jednak kontekst tych zdarzeń w ogóle nie jest zabawny. Krowa Mućka pada, bo Niemcy zaminowali wszystko za sobą, po to by nowi przybysze dostali wybuchową pamiątkę. Złodzieje strzelający do ludzi w mieście to smutny standard, bo jak nisko trzeba upaść by organizować rejzy na zachodnie tereny po poniemieckie mienie i strzelać do ludzi? Kot był na wagę złota. Był potrzebny, bo powojenna plaga myszy naprawdę naprzykrzała się ludziom niszcząc świeżo zebrane plony. Trzy razy NIE, to się mogło skończyć tragicznie, wszak nowa władza nie tolerowała opornych. Ucieczka dzieci jak w Romeo i Julii to problem dwóch permanentnie zwaśnionych sąsiadów pokazująca niechęć do jakichkolwiek zmian za wszelką cenę. Wyposażenie syna w broń to myślenie o tym, że po naszej stronie jest racja jak jest i siła.

 

Film w zabawny sposób i świetnie opowiada o tamtym czasie. Z przymrużeniem oka, ale z powagą sytuacji mamy na tacy wycinek historii Polski. Szczery i surowy do bólu. 

 

Natomiast autor książki pan Dariusz Koźlenko wspaniale opisał kulisy powstania tego dzieła i całego pomysłu na niego. Dowiemy się mnóstwa ciekawostek. Tego jak niski i mało znany Wacław Kowalski (filmowy Pawlak) musiał nadrabiać animuszem i ciężką pracą by wyrównać szanse z Kargulem, czyli już wtedy uznanym aktorem Władysławem Hańczą. Jak syn Pawlaka Wicia naprawdę dosiadł konia z UNRRy i jak scena kręcona kamerą z ręki jest totalnie widowiskowa jak w najlepszych westernach. Jak zorganizowano myszy, żeby znalazły się w odpowiednim miejscu i czasie w stodołach pełnych ziarna. Co zastąpiło śnieg w czasie sierpniowych nagrań pogrzebu babci Pawlakowej? Które sceny weszły do obrazu przypadkowo, które były grane po kilkadziesiąt razy i dlaczego, a które nigdy nie pojawiły się w filmie?

 

Do tego wspomnienia aktorów, świetne opowieści reżysera Sylwestra Chęcińskiego plus głęboka autorska kwerenda o smaczkach filmowych. To wszystko daje nam szeroki obraz na najchętniej oglądaną polską komedię. 

 

Chciałoby się zobrazować słowami Gogola: z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejcie! Bo wszyscyśmy tacy sami. Dla fanów rodzimego kina- must have.

Zatem w letnie eskapady warto zwiedzić główne miejsca filmowych akcji: miasto Lubomierz i wieś Dobrzykowice.

Czytamy w Jamie!

 

Świat Książki

wróć do listy wpisów