KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Lipiec 2024

dodano: 13 lipca 2024

KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Lipiec 2024

Małgorzata Gutowska- Adamczyk, Marta Orzeszyna „Paryż belle epoque. Sekrety miasta świateł” (Dom Wydawniczy Rebis 2023)

 

Steampunkowe miasto? 

Myślę, że takim był właśnie Paryż belle epoqe czyli w czasach opisywanych w tymże mieście przez panie Gutowską- Adamczyk i Orzeszynę. Okres ten obejmuje lata 1871 do 1914 czyli od końca wojny francusko- pruskiej do rozpoczęcia Wielkiej Wojny. Jest to wycinek czterdziestu paru lat opowieści o pięknym, czarującym i nowoczesnym mieście, które miało też i swoje wady, ale tych plusów było zdecydowanie więcej.

 

Przeczytałem z zainteresowaniem, bo przełom XIX i XX wieku to ten czas w historii świata, który wyjątkowo lubię. W Paryżu jawi się jako nowoczesny do bólu, choć wciąż z szarmancką, elegancką tradycją. Odkrywczy jak nigdy wcześniej, ale mocno osadzony w przedrewolucyjnej Francji. Bezpruderyjny i wyzwolony, acz z tęsknotą do starego świata, który wszak nigdy już nie wrócił. W „Paryż belle epoque” czytam z zachwytem o wystawach powszechnych, podczas których ogrom zdarzeń i towarzyszących im wydarzeń ograniczany był li tylko przez fantazję. Zatem wyobraźmy sobie proszę współcześnie, że targi odwiedzane są przez trzydzieści dwa miliony osób ze stoiskami sześćdziesięciu tysięcy wystawców umiejscowionymi na pięćdziesięciu dwóch hektarach w centrum Paryża! Wszystko to działo się w roku 1889 kiedy to miała miejsce pierwsza wystawa, a jej rozmach i gigantomania były nieprawdopodobne nawet przymierzając je do dzisiejszych czasów. Jakież to znamienne dla tamtego okresu, gdzie umysł i praca szły ręka w rękę, a ludzie cieszyli się na ostatnie lata przed pierwszowojenną hekatombą sądząc, że tak dobrze będzie zawsze… 

 

Czy ktoś dziś wie czym był zastosowany wówczas teatrofon? Albo wystawa o dziwnie dziś brzmiącej nazwie human zoo? A i Galeria Maszyn rodem z imaginacji Juliusza Verne’a musiała być czymś nadzwyczajnym, bo jako element najnowszych osiągnięć technologicznych epoki przyciągała tłumy widzów zainteresowanych wynalazkami, patentami i generalnie wkroczeniem w XX wiek z mianem najpiękniejszego i najnowocześniejszego miasta świata pokazując geniusz ludzkiej pracowitości. Zresztą sama Wieża Eiffela przyćmiewała wszystko górując nad miastem gargantuicznymi, żyrafimi kształtami, a przecież dziś nie wyobrażamy sobie innego symbolu miasta. Wtedy jednak budowla budziła sporo kontrowersji, o czym szanowne panie również wspominają. Należy dodać, że jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej miasto niewiele różniło się od tego z końcówki panowania Ludwika XVI. Ścieki płynące po głównych ulicach, szczury w ilościach nadreprezentatywnych, ciasne klitki, wyrzucane śmieci przez okna wprost pod nogi przechodniów, wybuchające co rusz epidemie czy błotnista nawierzchnia tworzyły wizerunek delikatnie mówiąc miernej jakości. Rzec by można jednymi słowy: brud, smród i ubóstwo. Zaczynając więc wywód w książce od tego mamy ogląd sytuacji na to jak w krótkim czasie śmiałe wizje architektów i planistów zmieniły, a może zdemolowały wszystko w Paryżu po to, by powstało NOWE.

 

Wątki arystokratyczne, artystyczne, polityczne i społeczne przeplatają się tu mocno, bo książka jest napchana faktami, ciekawostkami i anegdotami jak dobra wielkanocna baba rodzynkami. Co chwilę więc łapiemy się na tym, że nobliwy monsieur z siwymi bokobrodami figluje z małolatą albo tanie obrazy za życia przymierającego głodem malarza, po jego śmierci zwyżkują cenowo w niebotyczne rejony albo budzący zgorszenie kankan odsłania pantalony tancerek w Moulin Rouge albo czytamy zapierające dech w piersiach opowieści o artystkach, kokotach, loretkach czy gryzetkach, dla których panowie tracili głowy i majątki. Zresztą kawałków godnych pudełkowych kronik towarzyskich z ostatnich stron gazet jest tu mnóstwo.

 

Książka jest ewidentnie napisana przez pryzmat kobiecy, wszak obie autorki paniami są. Jednakże starają się jak mogą, żeby i o panach napisać dobrze. Zatem oprócz takich wielkich nazwisk jak Mata Hari, Sarah Bernhardt, Misia Sert, Maria Skłodowska-Curie czy Louise Michel- a to przecież raptem kilka z setek kobiet znanych i opisanych z tamtego czasu i miasta- znajdziemy również biogramy męskich gwiazd belle epoque. Claude Monet, Amedeo Modigliani, Pablo Picasso, bracia Lumière czy nasz rodak, sieradzanin i król fryzjerstwa we własnej osobie Antoni Cierplikowski. Oni opowiadają nam historię ówczesnego Paryża każdy ze swojej perspektywy: malarza, wynalazcy czy stylisty fryzur.

 

Potęga elektryczności, opary absyntu, palarnie opium, światowa sztuka, triumf postępu, ogromny rozmach, wszechobecna rozpusta, wytworna moda, splatające się nicie historii i uliczne idee- to wszystko kotłowało się w tamtym Paryżu tworząc niesamowity konglomerat pędu do nowoczesności w każdej dziedzinie życia z próbami przystosowania się do niej zwykłych ludzi.

 

Jedno czego mi tu trochę brakuje, to rzetelnego wspomnienia o Juliuszu Verne. Wszak to twórca- przynajmniej hipotetyczny, a na pewno inspirator- wielu epokowych wynalazków i zarazem ten pisarz, który stworzył podwaliny pod steam punk, którego kwintesencją (przynajmniej w części steam) był tamten Paryż. Tu sądzę, że właśnie feminocentryczny kurs obrany przez panie autorki jest temu winny. Po prostu chłopcy w młodości czytywali właśnie Vernego, a dziewczęta niekoniecznie. Jednakże, pomijając ten drobiazg, jest to ciekawa książka, którą dobrze się czyta, a opowieść o mieście podzielona jest na interesujące rozdziały, które prowadzą nas od skomplikowanej historii, poprzez rozpędzony rozwój, aż po obyczajowe plotki, do się których nikt nie przyznaje, że je czyta, a wszyscy się w nich lubują. Autorki dobrze oprowadzają nas wehikułem czasu po starym Paryżu, którego resztki nobliwości gdzieniegdzie się ostały. 

 

I taką mam na koniec gorzką refleksję, z którą ostatnimi czasy najbardziej kojarzy mi się Paryż. Jakkolwiek nie chciałoby się zaklinać rzeczywistości to hordy rozbisurmanionej hołoty regularnie rozwalającej miasto przypominają najazd Wandali na Rzym…przykre, bo dla nich żadne wartości poza ich dobrym samopoczuciem się nie liczą, a steampunkowe dziedzictwo Europejczyków przełomu wieków nie interesuje ich zupełnie, choć to już w zasadzie zupełnie inna historia...

Jakkolwiek książkę polecam, a my czytamy ją w Jamie!

Adam Szulc.

 

Dom Wydawniczy REBIS

wróć do listy wpisów