KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Październik 2024

dodano: 31 października 2024

KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Październik 2024

Adam Selzer „Murder maps USA. Crime scenes revisited. Bloodstains to ballistick 1865-1939” (Thames & Hudson 2021)

 

Nie umiemy mówić o śmierci. Każdy z nas, w zasadzie sam musi się mierzyć się z jej skutkami i najczęściej traktujemy ten temat jak tabu. Bo w sumie jest to nasze święte tabu. W obliczu osobistych dramatów każdy reaguje inaczej, choć najczęściej trzymamy wszystko w sobie.

 

Książkę, która wpadła mi w ręce chcę opisać właśnie teraz, w tych dniach, gdy myślimy o tych, których już między nami nie ma.

Ludzie odchodzą na różne sposoby. Nie zawsze w otoczeniu rodziny czy w wyniku niespodziewanego wypadku. O tym jest „Murder maps USA”. O tym, że w historii świata, w czasie pokoju, są tacy, którzy dybią na życie drugiego człowieka. O tym też, że na miejscu zbrodni wszystko trzeba poukładać od A do Zet. I to tyczy się zarówno sprawców jak i poszukujących ich detektywów. Niełatwy to temat, ale tym bardziej spróbuję go ugryźć, bo ta książka pokazuje śmierć bez cenzury i świętej otoczki. Takie też się zdarzają…

 

Wszystko dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Temat podzielony jest na cztery części stanów w kolejności północnowschodnich, środkowozachodnich, południowych i zachodnich. Opowiada o sposobach pozbawiania życia w afekcie jak i z rozmysłem. W wyniku bójek, utarczek i przypadkowych zdarzeń oraz planowanych przygotowań do otruć, zabójstw na zlecenie czy działań nie tylko pojedynczych, a także w serii.

 

Człowiek jest naprawdę najbardziej inteligentnym ze wszystkich stworzeń na tym łez padole. Największą wszak ma fantazję by drugiego zabić, potem kłamać, uciekać i mylić tropy, by w rezultacie ukrywać swój niecny postępek. Sposobów na skrócenie żywota bliźniego jest tyle i są tak misterne, że nie wymyśli tego żaden prosty szympans. Choć kiedyś tak pozbawionych skrupułów ludzi szympansami zwano. 

 

Oprócz szczegółowych opisów scen zbrodni, których Wam oszczędzę, w tej książce mamy również jasne punkty w postaci tych śmiałków, którzy ustawili się po drugiej stronie. To ci, którzy poświęcając czas i środki szukali winnych popełnienia aktów przemocy przeciwko życiu. Rodzące się siły policyjne, agencje detektywistyczne czy technologia w służbie wykrywania niecnych postępków to coś nowego co przeniosło walkę z bandziorami na wyższy poziom. Zatem pomysłowości jednym i drugim nie można odmówić i nazwałbym to swego rodzaju wyścigiem zbrojeń. Jak jeden jest sprytny i planuje, to drugi przysłowiowo wchodzi w jego głowę i próbuje go zrozumieć depcząc po piętach. Bo ta książka jest opisem pewnej nieuchronności zdarzeń. Wszystko toczy się w określonym kole następujących po sobie faktów. Plan, morderstwo, sceneria po, poszukiwanie sprawcy i w finale stryczek.

 

Rzecz jasna, że oprócz szarych zabójców, którzy są w stanie użyć noża lub brzytwy dla paru groszy jakiegoś nieszczęśnika, pojawiają się tu także celebryci zbrodni często mitologizowani przez współczesnych bardów pop kultury. Al Capone czy Jesse James jakkolwiek różniący się od siebie czasem operacyjnym i- jak twierdzą legendy- podejściem do sprawy (Al jest uznawany za bezwzględnego, a J.J. gra rolę tego z sercem) nie byliby w stanie działać, gdyby nie pewne uwarunkowania czasu, miejsca, układów, polityki i najzwyklejszego w świecie poparcia społecznego.

 

Bym zapomniał, że również panie są zaangażowane w pozbawianie ostatniego tchu swoich mężów, kochanków albo konkurentki… c'est la vie chciałoby się powiedzieć…

 

„Murder maps USA” zaintrygowała mnie również tym, że w introdukcji pojawia się barber. I tę romantyczną historię przytoczę. Zaczyna się ona sześć lat przed interwałem czasowym zawartym w tytule, bo już w roku 1859. Pracownicy doku w Nowym Jorku poczuli smród z jednej z zaadresowanych beczek do miasta. Po otwarciu spostrzegli rozczłonkowane kobiece ciało w stanie rozkładu, ale jak zauważyli za życia musiała być ona piękna, bo jej twarz była jeszcze rozpoznawalna. Beczkę zwrócono do nadawcy Henry’ego Jumpertza, barbera z Chicago, a nieszczęsną ofiarą okazała się być jego dziewczyna Sophie. Według wersji podejrzanego sprawa wyglądała tak: wrócił pewnego popołudnia po dniu pracy w swoim barber shopie i znalazł Sophie wiszącą pod sufitem. Wystraszył się samobójstwa i tego, że jako emigrant z Niemiec zostanie oskarżony o zabójstwo. Wziął się więc ostro do pracy. Z racji tego, że miał podstawowe wykształcenie medyczne jeszcze z ojczystego kraju, rozczłonkował ją solidnie, spalił część wnętrzności na pobliskiej plaży i resztę włożył do beczki, którą schował pod swoje własne łóżko. Po kilku tygodniach nieznośnego smrodu nadał Sophie jako przesyłkę. Niestety nie dowiadujemy się co się stało z Henrym po wykryciu jego postępku, ale opowiastka jest sympatyczna, nieprawda? Uwierzcie mi, że w nawale późniejszych historyjek ta jest niewinną igraszką. 

 

Dzieło jako całość zostało wydane bardzo porządnie, powiedziałbym encyklopedycznie, ze szczegółami popełnienia jak i wykrycia zabójstwa, z dokładnymi mapami i zdjęciami miejsc przed i po oraz z indeksem kto, co i po co. Do tego twarda oprawa i łatwość znajdowania poszczególnych segmentów dodają jej uroku, choć dokumentacja zdjęciowa już tak urokliwa nie jest.

 

Książka pozostawia we mnie dwie refleksje. Dobrą i złą. Pierwsza jest taka, że na szczęście opisywany temat znajduje się na osi czasu od 1865 roku, czyli zakończenia wojny secesyjnej w USA, do 1939 roku, czyli początków II wojny światowej. Zatem było, minęło i można opracowywać i opisywać stare dzieje ku przestrodze potomnych. Druga jest przykra, bo niestety takie książki nie przyczyniają się do wzrostu bezpieczeństwa i zrozumienia jeden drugiego. Jak świat światem człowiek człowiekowi wilkiem. To chyba najbardziej gorzkie podsumowanie, że po prostu od setek lat nic się nie zmienia.

Dość masochistyczne, ale czytamy w Jamie!

Adam Szulc.

 

Thames & Hudson

wróć do listy wpisów