EDUKACJA ZAWODOWA, październik 2021

dodano: 01 października 2021
EDUKACJA ZAWODOWA, październik 2021
Im więcej czytam o rewolucji przemysłowej XIX wieku tym częściej nabieram przekonania, że to właśnie wtedy narodziła się edukacja zawodowa w formule jaką znamy teraz. Oczywiście we wcześniejszych wiekach też sztyfty przychodzili do majstrów po naukę- inaczej zawody nie przetrwałyby do dziś. Jednak mówiąc o zaczynie zawodowego nauczania mam na myśli taką bardziej zinstytucjonalizowaną edukację z rozpisanym programem i pomysłem od A do Zet na wyuczenie kompletnie zielonego młodzieńca na przynajmniej czeladnika. Choć tamten świat nie był wcale taki różowy. Szybkie zmiany następujące w społeczeństwach sprawiły, że rozrastające się miasta i pochłaniające ludzi nowoczesne fabryki szybko stały się źródłem przeróżnych i nieznanych wcześniej patologii wynikających z przeludnienia, braku wykształcenia, obciążenia pracą ponad siły i wykorzystywania trudnej doli pracowników najemnych do większego ich wycieńczania. Jednak to wtedy zaczęto myśleć na szeroka skalę o dzieciach jak o przyszłych zawodowcach. Stąd pojawiły się pierwsze szkoły przyfabryczne uczące oprócz zawodu również czytania, pisania i wiedzy ogólnej przyszłych fachowców. Szkoły te miały na celu rzecz jasna przede wszystkim zapewnić sobie nowych pracowników za kolejne kilka lat. To był też czas gdzie nieetyczne zachowania przemysłowców były hamowane i równoważone przez strajki i bunty, a co za tym szło udawało się skracać godziny pracy i podwyższać wynagrodzenia.
 
Teraz po dobrych stu pięćdziesięciu latach wszystko wygląda zupełnie inaczej. Uczeń może wybrać sobie szkołę przede wszystkim zgodnie ze swoimi pasjami, które najprawdopodobniej objawiły się przez pierwsze lata jego życia lub zainteresowaniami, jeśli je oczywiście w ogóle u siebie zauważył. I w tym wszystkim powinni dopomóc jakoś rodzice. Do wyboru są różne szkoły, choć najczęściej wybiera się te ogólne lub zawodowe. Z ogólnych najczęściej licea, a z zawodowych te branżowe i techniczne. Za praktyki dostaje się wypłatę, a wszystkie składki odprowadza pracodawca. Generalnie jednak chodzi o to, że wszyscy potrzebujemy fachowców.
 
Edukacja zawodowa nie jest gorsza od edukacji ogólnej. Ale trzeba rzecz postawić jasno ona nie jest też od niej wcale lepsza. To są dwie różne formy nauczania, które w założeniu w odmienny sposób mają doprowadzić do podobnego celu i przygotować młodych ludzi do przyszłego życia. Myślę też, że to w nas dorosłych powinna tkwić odpowiedzialność nad tym, żeby odpowiednio rozłożyć procent uczniów chcących uczyć się w taki czy inny sposób na przykład poprzez rozwój pasji zachęcając do różnych szkół. Bo przecież nie będziemy chcieli mieć za dwadzieścia lat społeczeństwa złożonego z samych socjologów, samych hydraulików albo samych krawców- z całym szacunkiem dla każdego z wymienionych.
 
Nauczanie zawodowe jest po prostu inne od nauczania ogólnokształcącego, co nie znaczy, że uczniowie w technikach czy branżówkach nie uczą się ogólnie. Są sfokusowani na specjalizacji, ale program jest tak prowadzony, żeby wiedza ogólna pojawiała się również i tu. Idąc do ogólniaka dzieciaki przecież też wybierają profil, który w pewien sposób podsumowuje ich wcześniejsze zainteresowania, klasyfikuje pierwociny umiejętności i już specjalizuje na przyszły zawód. Zatem w zasadzie obie formy w efektach powinny być do siebie podobne, bo mają wykształcić przyszłych zawodowców i oprócz tego, generalizując- ogólnie wyedukowanych ludzi.
 
Bo wiedza tak zwana ogólna jest obowiązkiem każdego z nas. Często narzekamy na to, że młodzież nie zna podstaw tych zagadnień, które są dla nas oczywiste. Nie znają ważnych postaci z historii czy literatury. Nie wiedzą kto to Winnetou, Pavarotti, Wokulski czy Presley. Ja wiem, że kanon się zmienia i że Wokulski dziś może już nie rozpala tych emocji co kiedyś. Jednakże twierdzę, że nie zaszkodzi, a może nawet trzeba z grubsza co nieco o nim wiedzieć. Zadaję sobie często pytanie- skąd w takim razie taka niewiedza ogólna jeżeli tak duża ilość uczniów zasila ogólniaki? I skąd taka ilość partaczy w profesjach manualnych jeśli jakaś część młodych jest po zawodówkach?
 
Wydaje mi się, że jak zawsze wszystko zależy od człowieka. Od jego chęci albo tumiwisizmu. Od jego zaangażowania albo olewajstwa. Od ściemniactwa albo uczciwości. I pewnie od wielu innych przypadkowych czynników. Jakkolwiek nie ma się co też oszukiwać, bo każdy z nas wywijał za młodu różne akcje i czasami tylko fuks uratował nam cztery litery od nieszczęścia. Więc może jeszcze to wszystko zależy od szczęścia? I pytanie czy można, a nawet trzeba szczęściu trochę dopomóc?
 
Piszę to wszystko po trzech latach bycia wewnątrz trybów nauczycielskich. Moje trzy lata uczenia w branżówce potwierdziły moje wcześniejsze tezy, że zawodówki są ważne i nie są dla gorszych uczniów. Tacy jak wiemy trafiają się wszędzie. Ale rozmawiając na co dzień w różnych okolicznościach z dziesiątkami uczniów i nauczycieli różnego poziomu nauczania widzę, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby dziecko samo wiedziało co chciałoby robić w przyszłości. Jest to niewątpliwie najtrudniejszy element całej układanki, bo skąd niby czternastolatek, a tacy trafiają w tym roku na rynek szkolnictwa średniego ma wiedzieć co chce robić za ileś tam lat. Na pewno nie każdy się dowie, ale jeżeli przyjmiemy, że dzieciństwo i wczesna młodość to pierwsze etapy rozwoju człowieka to ten rozwój powinien być mocno ogólny i inspirowany, choć trochę zainteresowaniami rodziców lub najbliższych, których się na co dzień obserwuje. Każdy też wykazuje jakieś własne predyspozycje i zainteresowania, ale często bywa tak, że jeśli są one nieoczywiste to rodzic zaraz powie, że z tego w przyszłości nie będzie pieniędzy. Więc może stąd tak dużo ludzi, którzy wciąż nie wiedzą co z sobą zrobić?
 
Trzy tygodnie temu w Jamie odbył się egzamin czeladniczy z fryzjerstwa męskiego (już teraz zapisz się na następny termin, szczegóły tutaj: https://bit.ly/egzaminczeladniczy). Zanim się rozpoczął cały eksperyment i już w jego trakcie przestrzegano mnie, że nic z tego nie wyjdzie i że to nie ma sensu. Wyszło. I ma sens.
Zatem zachęcam wszystkich, którzy twierdzą, że się czegoś nie da do spróbowania pójścia swoją drogą, bo na to nigdy nie jest za późno. Zamiast biadolić lepiej coś zrobić, żeby zmienić.
Wstępne podsumowania eksperymentu pedagogicznego Fryzjer Męski Barber, który miał miejsce w poznańskim Zespole Szkół Odzieżowych przeczytacie w jesiennych wydaniach magazynów „Barber Expert Magazine” oraz „Fale Loki Koki”.
Czuwaj!
A. xxx
wróć do listy wpisów