GOLENIE NA MOKRO, październik 2022

dodano: 03 października 2022

GOLENIE NA MOKRO, październik 2022

„Machasz tą brzytwą jak cep, jeszcze mu krew puścisz!”- tymi słowami Ludwik Placek zbeształ swojego syna Józka jak nie dość bezpiecznie zajmował się goleniem na mokro twarzy niejakiego Jontka. Wszystko działo się w filmie „Sprawa się rypła” z 1985 roku, a główną rolę objął nie kto inny jak sam Franciszek Pieczka. Ta krótka, ale treściwa scena golenia pokazuje, że jeszcze w latach osiemdziesiątych, w wielu miejscach w Polsce normalnym narzędziem używanym do golenia była właśnie brzytwa. Żywiecczyzna, gdzie odbywa się akcja filmu była ostoją tradycji również i w tej kwestii. W 1974 roku w „Nie ma mocnych” Sylwestra Chęcińskiego Kaźmirz Pawlak prosi swojego syna Pawełka: „…żebyś ty mnie na tę ostatnią drogę ogolił”. Pawełek próbuje przyłożyć do twarzy ojca maszynkę elektryczną, ale tamten żachnął się i odpalił: „a ty co? Barana będziesz strzygł? Bez tej waszej amerykańskiej mechanizacji do Królestwa Niebieskiego sobie wejdę”. Starszy syn Witek ogolił ojca tradycyjnie, brzytwą na mokro.

 

To już teraz stare dzieje i zarazem historia, z której jeśli zdołamy wyciągajmy wnioski, choćby takie, że ona czyli rzeczona historia zawsze kołem się toczy. Pięćdziesiąt pięć lat później w filmie „Wojna z dziadkiem” Robert De Niro zabiera się do golenia brzytwą profesjonalnie, spokojnie i z atencją. Pięknie namydlona twarz okazuje się być pianką montażową wynikającą z żartu wnuka. Brzytwa to je ono- jakby powiedzieli nasi południowi sąsiedzi, a takich scenek rodzajowych w mniej lub bardziej popularnych filmach jest mnóstwo. Wiele z nich opisałem w „Następny Proszę!”, ale nie do tego zmierzam w niniejszym artykuliku, choć o goleniu będzie jak najbardziej…

 

…w ostatnich miesiącach zadzierzgnęliśmy mocniej więzi z ekipą z grupy Tradycyjnego Golenia. Co prawda znamy się dość długo i kilka razy już współpracowaliśmy, że wspomnę rocznicowe spotkania, muzealne rozmowy, wspólny LIVE z czerwca 2021 czy ich rekomendacja książki „Krótko po Męsku”. Jednakże każda interakcja z tą bandą wciąż pokazuje mi jak nieodkryte jest golenie twarzy na mokro. Pojawiające się wciąż nowe produkty zarówno do samego golenia, do przygotowania twarzy czy do ostatecznego finiszu udowadniają, że ta dziedzina, o której często piszę i mówię, że przynajmniej kilka razy uratowała fryzjerstwo męskie od kompletnego upadku, jest ciągle żywa i ma sporo do powiedzenia. To właśnie ten serwis daje nam informację o tym, że tradycja bez większego problemu może być wprzęgnięta w codzienne działania przy fotelu fryzjerskim, a historia nie jest tylko zbieractwem nikomu niepotrzebnych artefaktów tylko przeniesioną z książek i wspomnień pracą zmiksowaną z pasją.

 

Piszę o tym wszystkim, bo moda jak to moda, ma to do siebie, że nie pyta nikogo o zdanie i pojawia się kiedy chce i na co chce. A to właśnie golenie twarzy na mokro wymyka się prostym trendowym kagańcom. W zasadzie na tę usługę moda jest zawsze. Pomijając lata dziewięćdziesiąte i nagonkę na fryzjerów męskich (organizowane pospołu przez „prawdziwych” fryzjerów i duże koncerny sprzedające jednorazówki do rzezania), golenie na mokro wciąż jest na scenie w świetle reflektorów i to cieszy. Niezmienność tego serwisu wraz z wymienionymi wyżej tradycją i historią trzymają się mocno jak te Chińczyki w „Weselu” Wyspiańskiego. 

 

W Jamie mamy cały czas miejsce dla tradycyjnego golenia na mokro. Codzienne serwisy nie mogą się bez niego obyć. Wciąż wykonujemy je w starym stylu, mimo, że młodzieżowa załoga tu pracująca zna ten sznyt tylko z książek i opowieści. Ja posmakowałem trochę prawdziwego golenia na mokro w zakładzie fryzjerskim. Mój pierwszy szef jakoś niespecjalnie za nim przepadał, więc wszyscy, którzy chcieli się ogolić trafiali do mnie. „Młody, klient na golenie!” wołał mnie, a ja szykowałem specyficzne utensylia i żwawo zabierałem się do działania. Dzięki temu, już w pierwszej klasie goliłem każdego dnia po kilku klientów dziennie. To dało mi ogromną bazę różnych rodzajów twarzy i zarostów, a przy okazji niesamowitych interakcji. Może dlatego też polubiłem tę usługę i nie zrezygnowałem z niej w „infamous” latach dziewięćdziesiątych oraz kolejnej dekadzie, gdzie prawie wszyscy zapomnieli już o goleniu u fryzjera. Może też dlatego lubię rozmawiać z chłopami z Tradycyjnego. Ich zajawka przypomina, że nie należy zapominać o korzeniach i wyzbywać się swojej tożsamości na rzecz nowego i modnego. Robić swoje i tyle.

 

Natomiast nie lubię spotkań z ludźmi, którzy mówią, że wszystko już umieją, a od młodych niczego nie można się nauczyć. Oni ciągną w dół. Raczej wybieram opcję pod tytułem „świat jest wciąż nieodkryty i każdy dzień przynosi coś nowego”. Poza tym dwie moje maksymy „Uczę się od każdego; codziennie” i „Nie zmarnować żadnego dnia” prowadzą mnie przez świat. W moim przypadku nie ma więc mowy o żadnym wypaleniu, przechodzeniu na emeryturę czy permanentnym zmęczeniu. Trzeba lubić co się robi, to nie pracuje się wtedy ani jednego dnia i tym optymistycznym akcentem zaczynamy kolejny dzień w Barber Shop Jama!

 

„Beaten paths are for beaten people” jak głosi napis w golarsko- barberskim muzeum Captain Fawcett w odległym King’s Lynn.

Pozdrawiam bandę TG i wszystkich innych miłośników golenia na mokro!

A. xxx

 

Pan Drwal x Key Automation Polska x Captain Fawcett x Przemysławka

wróć do listy wpisów