JAK TO BYŁO W DAWNYCH CZASACH? vol.1, wrzesień 2021

dodano: 10 września 2021

JAK TO BYŁO W DAWNYCH CZASACH? vol.1, wrzesień 2021

Fryzury i mody się zmieniają. We fryzjerstwie męskim przyzwyczailiśmy się do tego, że mniej więcej co dekadę mamy poważną zmianę wizerunkową mężczyzny, a co pięć lat pojawia się jakiś nowy element, który klienci sobie życzą na swoich włosach. Czasem przebiega to tak, że żona / partnerka namawia swojego chłopa do zmian, a czasami bez jej ingerencji (przynajmniej tak nam się wydaje!) zmieniamy swój image. Nie zawsze tak było. Przede wszystkim przez setki lat zakłady fryzjerskie dla mężczyzn niespecjalnie się zmieniały. One przechodziły kilka kluczowych transformacji na przestrzeni wieków. Począwszy od wczesnośredniowiecznego obwoźnego cyrulika, który wozem, pieszo lub konno dojeżdżał do wsi i na miejscu wykonywał swoje usługi: medyczne, balwierskie i ogólnie rzecz biorąc te, które nazwalibyśmy teraz higienicznymi, choć z higieną de facto za wiele wspólnego nie miały. Później kiedy europejscy rzemieślnicy zaczęli zrzeszać się w cechy pojawiły się lokale balwierskie, gdzie oprócz zabiegów z pogranicza ludowej i chirurgicznej medycyny można było ogolić się, ostrzyc i wykąpać. Ojcem chrzestnym nowoczesnej chirurgii, ale też higienicznego fryzjerstwa jest Paryżanin Ambroży Paré. On zwrócił uwagę na czystość wykonywanych zabiegów i nowatorski sposób podszedł do kwestii leczenia, ale też fryzjerstwa. Zwłaszcza przyglądał się tym zabiegom, które przez stulecia okazały się być błędnymi kanonami.

 

Jednak już w końcówce XVIII wieku większość umiejętności, które nie były stricte fryzjerskimi przeszła w ręce coraz lepiej wykwalifikowanych chirurgów, a balwierze coraz częściej zajmowali się tylko usługami jakie są nam znane z naszych zakładów. Symboliczną datą jest rok 1799 i śmierć pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych po upuszczeniu krwi przez cyrulika. Nie znaczy to, że to była cezura końca wykonywania usług medycznych u fryzjera. W tamtych czasach nic nie działo się tak szybko jak teraz i potrzeba było jeszcze stu pięćdziesięciu lat, żeby zupełnie wyrugować chęć medycznej pomocy w salonie fryzjerskim. Co prawda w niektórych krajach arabskich i w Indiach nadal można wyrwać zęby czy dokonać rytualnego obrzezania w niektórych barber shopach, ale nawet tam to już raczej pieśń przeszłości i chęć zachowania pewnej tradycji niż codzienna usługa wykonywana na masową skalę.

 

Wspomniany już koniec XVIII wieku to początek barber shopów w takiej formie, która funkcjonuje do dziś. Pojawiła się nowoczesna brzytwa wymyślona, zaprojektowana i zbudowana przez Francuza o personaliach Jean-Jacques Perret. Świat zaczynał się mocno zmieniać, a przekazy z przełomu tego wieku i belle epoqe mówią o zakładzie fryzjerskim dla mężczyzn jako miejscu, w którym stoi fotel przed lustrem i skromną konsoletą. Na niej znajdowała się miska z wodą konieczna do golenia na mokro, a w narożnikach lokalu zauważyć można było kozę do grzania w chłodnych miesiącach, która służyła też do podgrzewania ręczników, spluwaczkę, wieszaki na kapelusze i palta oraz wystawiany na zewnątrz barber pole.

 

To wszystko przygotowało zarówno barberów jak i ich klientów na nadejście wieku XIX. Nazwać go możemy złotym wiekiem fryzjerstwa męskiego. Od początku było widać, że mężczyźni oprócz bogacenia się chcą dbać o siebie. Eksplozja różnorakich fryzur i zarostów nie spotykanych przed ta erą sprawiła, że zawód barbera, który mocno zdewaluował się we wcześniejszych stuleciach zaczynał odzyskiwać dobre imię. Ta zła opinia o zakładach fryzjerskich wynikała po części z ich kryminalnego charakteru klienteli i personelu, braku higieny ogólnej, prostactwa i braku wyedukowania przez obsługę. Również nadzór cechów rzemieślniczych nie był już tak silny jak jeszcze w wiekach średnich, stąd niska jakość świadczonych usług, okradanie, a nawet mordowanie bogatszych klientów, brak pomysłowości w wymyślanych fryzurach jak i w wystroju lokalu. Stąd wielkie zainteresowanie dobrą usługą zaskoczyło również samych barberów. Ci z nich, którzy postawili na starego konia musieli zadowolić się niską płacą i coraz większą frustracją,  a ci którzy potrafili zmienić się i zainwestować w siebie i zakład- wygrali!

 

Novum w XIX wieku było to, że każde dziesięciolecie przynosiło nowe rozwiązania w kwestii mody na fryzury i zarosty. Pierwsza dekada to styl Empire, który charakteryzował się ogromną fascynacją sztuką klasyczną starożytnej Grecji i Rzymu oraz dużym wpływem francuskiego dyrektoriatu. W 1805 roku powstał najstarszy i istniejący do dziś barber shop w Londynie „TrueFitt & Hill”, do którego chadzała (i chodzi do dziś) męska część rodziny królewskiej. Nie należy zapominać o tym, że relikt przeszłości jakim były pudrowane, męskie peruki odchodził powoli do lamusa, ale jednak po obu stronach oceanu zdarzało się, że noszono je z ogromną dumą.

 

Kolejne dziesięć lat to po trosze mijająca moda na klasykę Empire i wchodzący mocno Biedermeier. To mocny, mieszczański styl, z którego powstała większość fryzur tradycyjnych jakie teraz znamy. Z tego nurtu wywodzą się londyńscy dandysi, którzy byli w modzie tamtego czasy tym, czym sto lat później punki na ulicach tego samego miasta. Generalnie należy pamiętać, że moda męska w połączeniu z fryzurami wywodzi się właśnie z Londynu, a damska z Paryża. Tak było oczywiście do momentu kiedy świat się zglobalizował i kiedy Nowy Jork, Los Angeles, Tokio, a nawet Moskwa nie zaczęły mocno deptać po piętach Anglikom w kwestii męskiego wizerunku.

 

Romantyzm, który zaczął się w drugiej połowie lat dwudziestych również silnie odcisnął swoje piętno. To miękkie, wymodelowane fryzury utrwalane pomadami do włosów, która była znanym produktem, ale zaczęła być masowo używana właśnie wtedy. Zaczęto pakować pomady w ładne, metalowe pudełeczka ze zgrabnymi inskrypcjami, nazwami firm i rysunkami zwierząt, roślin czy ufryzowanych panów. Do ich produkcji używano tłuszczu zwierzęcego, najczęściej niedźwiedziego i tłuczonych owoców. Taki miks utrzymywał fryzurę w ryzach naprawdę długo.

 

 W tym czasie w Stanach Zjednoczonych noszono dłuższe włosy na wzór wybranego w 1830 roku prezydenta Andrew Jacksona. Czesano je z lubością grzebieniem i pozwalano im rozwiewać się na wietrze- prawdziwy powiew amerykańskiej wolności! Fryzury „soap locks” i „half shingle” to dwie kolejne barberskie propozycje, które można było zobaczyć w katalogach i kolorowych magazynach w poczekalniach męskich fryzjerni Ameryki. 

 

Aż do wybuchu wojny secesyjnej czyli do 1860 roku nie przepadano tam za brodami, które właśnie w trakcie konfliktu Północ- Południe wybuchły z niesłychaną siłą po obu stronach frontu. To sprawiło, że po jej zakończeniu barberzy znowu byli bardzo potrzebni.

 

Wracając na stary kontynent zauważamy kolejną modę o nazwie Secesja. Strzyżono się wtedy trochę krócej, co było bardzo nowoczesnym posunięciem i noszono kapelusze typu borsalino. Krótsze brody strzyżone w szpic pojawiły się jako nowy trend w zaroście. Możemy o nich przeczytać chociażby w „Lalce” Bolesława Prusa. Notabene jego dzieło jest wspaniałą opowieścią nie tylko o stosunkach międzyludzkich, ale również o panującej wtedy modzie w środowiskach zarówno arystokratycznych, ale też pośród gminu.

 

W Europie nie należy zapominać o modzie dworów monarszych. Większość jej arystokratycznych członków była bardzo konserwatywna i czesała się zgodnie z protokołem dworskim, ale młodsi książęta lubili eksperymenty i strzygli się w zależności od panującej mody. Jednak z politycznych i utytułowanych głów belle epoqe najbardziej chyba będziemy pamiętać wąsobaki austrowęgierskiego cesarza Franciszka Józefa, klasyczny zaczes Napoleona Bonapartego czy bokobrody gruzińskiego profesora Dawida Czubinowa. 

 

Końcówka wieku to początek symetrycznych strzyżeń z przedziałkiem, ale też rozwój i edukacja w branży fryzjerskiej. Wysyp nowych firm produkujących sprzęt fryzjerski, meble i kosmetyki był tak duży, że można go porównać tylko z tym co obserwujemy teraz na rynkach światowych.

I tak dotarliśmy do XX wieku…, ale o tym w następnym odcinku. Już za tydzień.

A. xxx

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

(artykuł ukazał się w magazynie Fale Loki Koki zimą 2021 roku).

Foto: Maciej Bogaczyk

wróć do listy wpisów