JEGO WYSOKOŚĆ TŁUSTOŚĆ, maj 2021

dodano: 14 maja 2021
JEGO WYSOKOŚĆ TŁUSTOŚĆ, maj 2021
„Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa!”.
Julian Tuwim wiedział o co chodzi. To przecież tłusta oliwa do wyrobu tradycyjnych woskowych pomad. Do tego ta steampunkowa lokomotywa parowa. Wszystko się zgadza, bo nie na darmo Tuwim wielkim poetą był. Ale dość tych dowcipasów.
Tłuste pomady są tematem dzisiejszej rozprawinki.
Dlaczego lubię ten rodzaj produktów do włosów? Zaczynając naukę w oldschoolowym zakładzie fryzjerskim na poznańskim Łazarzu od starszych klientów słyszałem o bikiniarstwie i ich fryzurach. Zasadniczo teraz mówię, że od „starszych klientów”, ale wtedy znaczyło to po prostu czterdziestoparolatków. Jakże oni się wydawali starzy! Opowiadali mi, że współczesna młodzież to bla, bla, bla i w ogóle do niczego, a te ich subkultury to lipa i małolaty. A oni- bikinarze z pobliskiej eki z Małeki to wywijali jak mało kto, a fryzurki zawsze musiały się zgadzać. Na tłusto. Zaczesane kacze kupry, zawadiackie grzywki i przylizane do głowy boki czesane do tyłu. Wszystko na brylantynę w płynie albo po prostu, po ludzku na smalec. Do tego opowieści kto, kogo, z kim, dlaczego i za co z podlanym sosem poznańskiej brawury, że nic nas nie pokona, a zwłaszcza dzielnicowy. Na mnie- piętnastolatku- robiło to wrażenie. Twardziele!
W połowie lat osiemdziesiątych nikt już takich fryzur sobie nie zamawiał u fryzjera, więc tamte historyjki brzmiały jak bajki o żelaznym wilku. Jak z innej planety. Najprawdopodobniej nieprawdopodobne. A może jednak prawdziwe? W zakładzie fryzjerskim nie weryfikuje się opowiadanej przechwałki. Co na fotelu zostaje na fotelu. Żadnych personaliów na zewnątrz. Bo inaczej poruta.
Jednak ziarno zasiane kiedyś wzrasta. Kilka lat później udawało mi się zdobywać wosk kokosowy do włosów. Tłuszcz w tłuszczu. Miękki i jak nic nadający się do stylizacji łamane do pielęgnacji włosów. Przypomniałem sobie opowiastki łazarskich wiarusów o tłustych włosiszczach. Jak wyczesywać grzywki, żeby wyglądały zawadiacko i dodawały animuszu. Zacząłem. Czesałem. Grzywkę miałem lichą, ale kokos wcierałem każdego poranka. Ten zapach i miękkość. Oleisto i zdrowo.
Kiedy zapuściłem trochę włosy nic już nie mogło mnie powstrzymać. Kupowałem woski regularnie. Najczęściej w tym pierwszym zapachu, ale polubiłem też naturalne o zapachu olejów. Od kiedy pojawiły się pomady do włosów na początku drugiej dekady tego stulecia zawsze pytam producenta: a macie coś greasy? Na początku każdy miał, a teraz najczęściej się wykręcają, że nie, że ludzie tego nie chcą i może kiedyś. Ale jak rozmawiasz z nimi prywatnie to okazuje się, że są wielkimi zwolennikami woskowin. Tylko się boją, że się nie sprzeda. Bo ludzie chcą matowo.
Tłusta czy jak to teraz się częściej mówi: woskowa pomada do włosów to kwintesencja tradycyjnego fryzjerstwa męskiego. To historia. To wehikuł czasu do XIX wieku gdzie w londyńskich teatrach wykładano nawet specjalne nakładki, żeby panowie nie potłuścili krzeseł na widowni. Ale również klasa robotnicza smarowała się zapachowymi pomadami przed weekendowymi potańcówkami.
Najczęściej słyszę dwa sprzeciwy dotyczące tłuściochów. Oba wydają się być zupełnie oczywiste i zrozumiałe. Pierwszy, że się świecą. Do tego jest czasem epitet jak co. I że klient woli naturalny wygląd i dlatego daje na włosy matowizny. Fałsz numer jeden. Po kolei.
Się błyszczą.
To dobrze.
Świecenie czy błyszczenie włosów jest synonimem włosów zdrowych. Kiedyś używano tylko składników naturalnych do pielęgnacji włosów i one miały sprawić wygląd jak najbliższy naturalnemu.
Matowo nie znaczy naturalnie. Zwrotu „matowy” w kontekście włosów często używa się w towarzystwie łamliwy, suchy i kruchy. Naturalnie to jest błyszcząco. Włosy z natury błyszczą, a nie tłumią blasku. Jeśli więc go nie mają, to nie będą udawać naturalnych- to jasne.
Drugi sprzeciw jest taki, że się nie zmywają. Fałsz numer dwa. Niektórzy twierdzą, że tłustych pomad się nie zmywa tylko dokłada kolejną porcję. I gotowe. To żarcik. Pisałem już kilka razy, ale powtórzę. Nie zalecam regularnego używania tak zwanych scrubów do zmywania pomad. Okazjonalnie tak. Scruby mają siłę i poradzą sobie z tłuszczem, ale oddziaływują intensywnie na skórę. Na pewno po czasie uszkodzą naskórek. Naturalne zmywanie tłuściaków jest całkiem proste, choć wymaga pewnego zaangażowania i chwilę czasu. Na suche lub ledwie tknięte wodą włosy nakładamy szampon do włosów. Naturalny i oleisty. Należy nim umyć włosy na sucho. Olej i woda nie lubią się wzajemnie. Dobrze wetrzeć i zostawić. Wyczekać kilka minut z tymże szamponem i potem zmyć wodą i szamponem. Koniec kropka.
Tłuścizny to wymagające produkty dla wymagających mężczyzn. Trzeba się z nimi polubić i ich nauczyć. Jednakże regularne używanie tłustych pomad sprawi, że nakładający delikwent z czasem nauczy się z nimi funkcjonować i doceni niewątpliwe zalety jakimi są: naturalny blask, możliwość przeczesania włosów w każdym momencie dnia i perfekcyjny look. Do tego łatwość aplikacji i spokojny czas od nałożenia do ostatecznego efektu- bo nic nie zastygnie w trakcie.
W Jamie często stosujemy te produkty. Staramy się namawiać klientów dodając cały ten anturaż opowieściowy i podkład historyczny. To działa.
Według mnie sztandarowe tłuściochy do włosów, które wypluły trzewia Jamy to Czterej Jeźdźcy Tłustokalipsy: Cynamon X, Greasy Punk, Death i Buzz & Glory. Mamy sygnały, że są lubiane. Ja kocham je wszystkie i używam naprzemiennie. Dziś piątek? To mandarynka! Jutro sobota? Może czekolada? W sobotę- truskawkowo, a niedzielnie cynamon. Przylizać i w świat!
Zachęcam do używania tradycyjnych pomad!
Dobrego piątku:)
A. xxx
wróć do listy wpisów