Karaluch w Mieście Zła czyli co poczytać zimą?
Karaluch w Mieście Zła czyli co poczytać zimą?
„Roach. The Eversteijn Chronicles”, album, Reuzel Production, 2022.
Schorem Barbers z Holandii. Chyba każdy kto choć trochę interesuje się fryzjerstwem męskim musiał o nich słyszeć. Dwóch charyzmatycznych barberów z Rotterdamu Bertus i Leen od lat są w pierwszej linii ludzi zmieniających nasz zawód. Może nawet nie tyle zmieniających, co odrestaurowujących go po latach smuty i mizerii. Ci dwaj panowie zafiksowani są po równo w tradycyjnym strzyżeniu włosów, rockowej muzyce, niepodrabialnym edwardiańskim klimacie i swoim mieście. A to miasto wyjątkowe.
Rotterdam. Port- okno na cały świat. Miasto maruderów, wałęsających się marynarzy, łotrów spod ciemnej gwiazdy, a zarazem międzynarodowego biznesu, który stąd handlował wszystkim i wszystkimi, wysyłając towary statkami do najdalszych zakątków ziemi. Miasto występku, swoiste Gotham City, złożone z miksu ludzi, ras, charakterów, kultur i co za tym idzie ciekawych fryzur i unikalnego stylu. To również miasto rozrywki. Bo gdzież ci spędzający całe życie na morzu ludziska mieli wydać te swoje miedziaki? Tu, w Rotterdamie, miejscu gdzie cyrkowe areny, palarnie opium, kiczowate tancbudy i tanie pijalnie krzyczały neonami do potencjalnych klientów: przyjdź do nas i wydaj swoje pieniądze! A tutaj lichwa, granda i łobuzerka zawsze miały swoich amatorów i wiedziały jak się zakręcić, żeby po cichu (albo całkiem głośno) zarobić trochę nieprawilnej mamony.
Roach to karaluch. To prawdziwa ksywa rodowitego mieszkańca tego siedliska zła. Bo Roach to również stylowy zbój z zasadami, który nie ogląda się na innych. Robi swoje. Roach to także przygotowany przez ekipę z Schorem album, który miał premierę w listopadzie ubiegłego roku. Niezwykłe to dzieło poświęcone jest miastu, które na czas i miejsce akcji tej historii zmieniło nazwę na Eversteijn. Jest poświęcone jego ludziom, ciemnym sprawkom i przede wszystkim dobremu męskiemu wyglądowi. Bertus i Leen zaprosili do współpracy swoich barberów oraz ulubionego fotografa Jelle Mollema i przygotowali to dzieło. Kilkadziesiąt zdjęć fryzur oraz komiksowe ramki w stylu Dicka Tracy tworzą niesamowitą opowieść o złu, które zawisło nad miastem i dobru, które próbuje z nim wygrać. Klasyczna walka tych z tamtymi na tle wspaniałych, surowych fryzur, które swój styl łapią w czasach Królowej Wiktorii, przechodzą przez czasy Wielkiej Wojny (krótko po której dzieje się akcja tejże historyjki), a kończą w latach dwudziestych ubiegłego wieku.
Piękno w tej brzydocie jest niezwykłe. Bo charakterystyczni modele z wykręconymi wąsami, wyczesanymi fryzurami, nieskazitelnymi garniturami versus dziady borowe z pozornie zapuszczonymi brodami, rozchełstanymi koszulami i powiewającymi grzywkami na wietrze, tworzą mój ulubiony klimat. Trochę w tym Peaky Blinders, trochę wspomnianego już Dicka Tracy czy pojawiającego się nawet echa z filmów o przygodach Enoli Holmes. Bo album „Roach” to kwintesencja pop kultury, dobrego smaku i tego stylu, który każdy w sobie ma, a niewielu potrafi go wydobyć na światło dzienne. Oni- Schorem Barbers- wyciągają go i pokazują w przyciemnionym świetle zadymionego pomieszczenia, w którym łatwiej dostać po gębie niż zjeść karpia w wigilijny wieczór. Zdjęcia i rysunki przenoszą nas w zaczarowany świat, w którym nikt z nas nie chciał by się znaleźć, a w stronę którego wszyscy podświadomie się zwracamy. To jest świat, który być może istnieje tylko w naszej wyobraźni.
Być może nigdy nie istniał w takiej wyidealizowanej formie. Ale my- czytelnicy- chcemy go i łakniemy każdej karty tej knigi. Świat ciemności i ludzkich słabości. Cała opowieść, która zaczyna się zniknięciem bliźniaków jednego z lokalnych watażków ostatecznie kończy się dobrze, ale po drodze moc typów spod ciemnej gwiazdy i femme fatales w lokalach o wątpliwej reputacji prowadzą nas ścieżką grzechu i łajdactwa, które tutaj mogą się podobać, bo wszyscy są wystylizowani do bólu. Znajdziemy tu archetyp Maty Hari, są cyrkowi sztukmistrze, są magowie, sportowcy, dżentelmeni, chamy, prostaki, jest dzielny inspektor policji, jest szalony mnich, jest cała masa bandziorków z brzytwami w rękach, są ci, którzy najpierw strzelają, a dopiero potem myślą, są barberzy i właściciel dużej firmy kosmetycznej o swojsko brzmiącej nazwie Reuzel…feeria postaci i typów jest przepięknie przedstawiona w całej tej misternie tkanej opowiastce. Jednak po burzy zawsze przychodzi dzień i tak jest i w tej historyjce. Dzieci się odnajdują, a władza dobrych zostaje utrzymana- jednakże, jak to w życiu, nigdy nie wiadomo na jak długo, bo jak mówi narrator tej opowieści, niejaki Ariman, pokój jest przejściowy…
Wszystkie fryzury są pięknie wykonane. Wszystkie mają fason i smak. A ich różnorodność jest ogromna. Są tu gładkie przylizy i wysokie pompy, są przedziałki na środku i rozwichrzone grzywki, są loki i slick backi, są bowl cuty i kwadraty…jest wszystko. Każdą z fryzur wykonano kosmetykami Reuzel, a ten z kolei po niderlandzku oznacza smalec. Tym tłuszczem możemy nakarmić karalucha. I ekipa Schorem robi to niezawodnie.
Polecam.
Adam Szulc