KOBIETY W BARBER SHOPIE, marzec 2024
dodano:
08 marca 2024
KOBIETY W BARBER SHOPIE, marzec 2024
Dziesięć lat temu zaczynała się rozkręcać nowa fala barberska. Jej rozmiar przybrał niespotykaną nigdy wcześniej skalę. Z różnych stron zaczęły się również pojawiać głosy na temat roli kobiet we fryzjerstwie męskim. Ta branżowa dyskusja- mniej czy bardziej zasadna, ale potrzebna jak każda dyskusja- pływała w różnych kierunkach. Pojawiały się wtedy wrzutki, że kobiety mogą pracować w zawodzie, ale gdy są żonami czy matkami klientów, to już nie powinno się ich wpuszczać do męskich fryzjerni. Rzecz jasna po to, by nie były świadkami naszych tajemnic. Trochę się prześmiewam, choć nie taki jest cel tych rozważań. Jednak kilku barberów strzeliło sobie wtedy w stopę takimi opowieściami. Zwłaszcza widać to teraz patrząc na wszystko przez pryzmat minionego czasu.
Jakie są w ogóle fakty i czy obecność lub brak pań w męskiej fryzjerni ma dla branży jakiekolwiek znaczenie i co się zmieniło przez tę dekadę?
Sądzę, że jednym z powodów, dla których padały wtedy różne mocne słowa było to, że to nowe fryzjerstwo było bardzo antysystemowe. Używam tego słowa celowo, bo byli to młodzi ludzie nie związani dotychczas z zawodem i pojawili się w nim z różnych powodów. Antysystemowość objawiała się między innymi w nieposiadaniu wykształcenia zawodowego zastępując je słowem pasja, w używaniu innych kosmetyków, ale także w podejściu do kobiecego tematu w zakładzie fryzjerskim dla mężczyzn. Wszystko to po trochu podziałało bardzo inspirująco na całą branżę, która sprawiała już wtedy wrażenie leniwego i tłustego kota, który niewątpliwie był bardzo zadowolony z siebie i ze swojej sytuacji. Natomiast do rozpoczęcia się zmian dziesięć lat temu, nawet pobieżna obserwacja rynku fryzjerskiego informowała nas o tym, że w lwiej części przeważają panie fryzjerki nad panami fryzjerami. To mógł być powód, dla którego nowi barberzy to byli głównie młodzi mężczyźni niechętni tak zwanym osiedlowym zakładom, w których królują panie Janki i Krysie. Stąd przełożenie wajchy w drugą stronę i hermetyczna- zwłaszcza w początkach rewolucji- postawa młodzieży wchodzącej w barberski świat. Żebyśmy też mieli jasność- staram się bardziej analizować niż oceniać zjawisko, bo siedzę w tym wystarczająco długo, żeby widzieć rzeczy takimi jakie są.
Twierdzę, że na wszystko trzeba patrzeć z odpowiednio dalekiej historycznej perspektywy. Fryzjerstwo męskie jest zawodem długofalowym i tradycyjnym oraz posiadającym dwa tysiące lat spisanej i przynajmniej z dziewięćset udokumentowanej historii w Europie. Zatem momenty boomu i upadku przeplatały się przez cały ten czas. W tym wszystkim rola kobiet była raz większa, a raz mniejsza. Należy na to spoglądać ze spokojem przyglądając się pewnym zjawiskom, bo one poza podstawową i fundamentalną formułą obsługi klienta mogą ulegać zmianie. Mając na myśli fundamentalną formułę chcę powiedzieć, że od stuleci klient siada na krześle/fotelu/ryczce, a fryzjer stoi za nim. Przed sobą mają coś w rodzaju konsolety/podstawki/blatu do ułożenia narzędzi (nawet jeżeli leżą one na trawie) i kawałek lustra. To wszystko się nie zmieniło i fakt, że raz częściej strzygą panie, a raz panowie nie ma tu nic do rzeczy.
Z kolei z moich rozmów z wiekowymi fryzjerami, ale również lata temu ze starszymi klientami wynika, że przed wojną w Polsce nikt z klientów nie usiadłby do kobiety na dziale męskim. Nie i już. Po wojnie, kiedy wszystkie społeczne więzi się porozpadały zawód zaczął się feminizować. To jednak też ma silne umotywowanie, które płynęło dwu, a nawet trzytorowo. Pierwszym czynnikiem sprawczym był powojenny brak mężczyzn (front, konspira, wywózki). Panów było mniej, a ci co zostali musieli zacząć zajmować się fizycznym odgruzowywaniem i odbudowywaniem kraju. Panie w naturalny sposób wskoczyły za fotele i zaczęły strzyc i golić. Ta sytuacja miała miejsce w całej Europie, ale również w Stanach Zjednoczonych. Niezwykle popularna w Anglii fryzjerka męska niejaka Maude Jones prowadziła swój barber shop od końca lat czterdziestych w Egham. Takich przypadków było mnóstwo, a to co przed rokiem 1939 było nie do pomyślenia, to sześć lat później stało się oczywistością. Drugim ważnym faktem dla objawów dalszej feminizacji zawodu była tak zwana moda na długie włosy, która eksplodowała wśród młodych ludzi w początkach lat sześćdziesiątych. Panowie fryzjerzy uznawani za konserwatywnych w obyczajach i poglądach nie polubili się z nową modą. Wywieszając kartki na szybach: „nie strzyżemy na The Beatles” czy „tniemy tylko na krótko” sprawili, że barber shopy jęły jawić się jako siedliska walki z nowym, a nowe w zamian potraktowało ich jak ciemiężycieli, a przynajmniej sługusów systemu. W końcu idąc do wojska, szkoły, więzienia czy pracy trzeba było się pierwej ostrzyc. Konotacja oczywista. Trzecie to to, że barberzy nie umieli zajmować się długim włosem, przeca zawsze strzygli na krótko. W tamtym czasie kobiety fryzjerki jako te, które- pracując na dziale damskim czy samemu posiadając długie włosy- umiały podcinać i modelować dłuższe fryzury stały się tymi, do których coraz częściej obrośnięci młodzieńcy wchodzili w celach poratowania zarastającej kuczmy. Zatem rola pań w zakładach fryzjerskich dla panów rosła w siłę i nie ma się na to co obrażać. Mimo, że co bardziej zapalczywi fryzjerzy tamtego czasu robili różne przytyki nowym rzemieślniczkom, to koła czasu zatrzymać się nie dało i mogę z całą pewnością powiedzieć, że gdyby kobiety nie wzięły się za bary z brzytwą po II wojnie światowej, to nie wiadomo jak by się nasza, w sensie zawodu, historia potoczyła.
Współczesny barbering troszkę okrzepł i mocno widać go w przestrzeni publicznej. Co ciekawe w początkach nowej fali barberskiej, jak już pisałem wyżej, to panowie-barberzy byli silnie reprezentowani. Z kolei teraz panie coraz to mocniej rozpychają się na rynku pracy wyraźnie zaznaczając swoją obecność w zakładach fryzjerskich dla mężczyzn.
Moim zdaniem trzy elementy są istotne i nie sposób ich nie zauważyć. Pierwsze to to, że rzadko gdzie zabrania się już teraz wchodzić kobietom-żonom/partnerkom/matkom/towarzyszkom do barber shopu. Pamiętamy, że gdzieniegdzie dochodziło do dziwnych sytuacji, że matka stała na zewnątrz na mrozie, a dzieciak siedział sam na fotelu. Teraz, na szczęście, ludzie wchodzą razem, a kobieta jako osoba towarzysząca jest świetnym doradcą w wyborze kosmetyku. Zresztą do nas na przykład panie wpadają nawet tak po prostu na szybkości po to by dla taty/męża/syna kupić jakiś prezent w postaci vouchera na usługę lub podpytać jak umówić takiego niereformowalnego gada na godzinę.
Drugie to fakt, że panie wróciły do pracy na dziale męskim po trudniejszych latach przełomu wieków. To dobry prognostyk, bo fachowcy są potrzebni, choć uważam, że parytety płciowe nie powinny mieć tu absolutnie żadnego znaczenia. Zresztą wynika to z całego wywodu, że wszystko się samo regulowało przez lata i należy tak delikatne kwestie pozostawić mechanizmom społecznym, politycznym, historycznym, obyczajowym i last but not least rynkowym. Trzecim elementem jest usługa strzyżenia pań w barber shopie. Tu też są zdania podzielone, ale w mojej opinii odrębność i specjalizacja mają sens. W Jamie znamy się na fryzjerstwie męskim, pojęliśmy je od podszewki, a strzyżenie mężczyzn to jest osobny zawód.
Nie strzyżemy pań i nie awanturujemy się jak ktoś nie chce ostrzyc nas w świątyni balejażu. Każdy ma swoją pracę do wykonania i tyle.
Kończąc- paniom najlepszego na dziś i resztę roku.
Kochamy i szanujemy.
A.xxx & Jama.
wróć do listy wpisów