KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Czerwiec 2023
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Czerwiec 2023
Olgierd Dziechciarz, Paweł Garwol „ Blok” (self released 2022)
Z Pawłem Garwolem poznaliśmy się jakieś dziesięć lat temu przy okazji rysowania przez niego okładki do jednej z płyt Cymeon X. Kilka lat później rozpoczęliśmy stałą współpracę z ilustracjami do moich książek. Trwało to dobre pięć lat.
W tamtym roku dostałem od niego przesyłkę z egzemplarzem „Bloku”. Nie mogę tej pozycji chyba nazwać książką, trudno to też nazwać komiksem, nie jest to nawet album z ilustracjami…co to więc jest? Nie wiem, ale lubię, podglądam, kontempluję i raduję się niecodzienną formą, trafiającą w serce treścią i genialnymi, choć z lekka odjechanymi rysunkami.
„Blok” to ciekawa inicjatywa i na pewno rzecz niełatwa w produkcji. Dziwny, podłużny format, specyficzna kartonowa okładka, na niej wylepiane litery i tekst po lewej łączący się z grafiką po prawej. Trochę w tym sztuki kolażu, trochę fanzinowej estetyki, trochę manufakturowej wyklejki, trochę ręcznej introligatorki, ale przede wszystkim mnóstwo pracy włożonej w taki a nie inny sposób wykończenia i wyprodukowania tego dziełka.
Olgierd Dziechciarz przenosi nas swoimi słowami do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych peerelowskich blokowisk. Stąd tytuł tomiszcza, bo wszystko co w nim się dzieje, składa się z fragmentów zaobserwowanych oczami dziecka / młodzieńca w bloku, szkole i ich najbliższej okolicy. Cały kosmos doświadczeń i życia młodego człowieka jest tu perfekcyjnie złapany do prostych zdań, których linijki przypominają (takim jak ja) o świecie, którego już nie ma. O świecie przez pryzmat małolata, który nie wie co się z nim stanie w przyszłości, a jego dorastanie jest trudne przede wszystkim ze względu na to, że jest małolatem, ale i też ze względu na czas akcji i miejsce zdarzeń. Chyba każdy element tamtego życia jest tu opisany. Mamy tu takie znaki czasu jak karpia pływającego (jak wszędzie wtedy) w wannie, grandzenie (jak wszędzie wtedy) po niedokończonych budowach, dyżurną (jak wszędzie wtedy) psychiczną wyśmiewaną przez osiedlową dziatwę, podwórkowe (jak wszędzie wtedy) damsko- męskie relacje czy żałosne próby chowania (jak wszędzie wtedy) dzienniczka ucznia przed rodzicami. Zatopiłem się w tym emocjonalnym dla mnie świecie, bo przed oczami stanęły mi moje, dokładnie takie same obrazki z tamtych lat. Karp też pływał, dzienniczek też był chowany, po wykrotach się chowaliśmy, za psychiczną również biegaliśmy, a na trzepaku…
Każda opowiastka jest okraszona genialnym rysunkiem, który sam w sobie jest osobną opowieścią. Z jednej strony powinno się go oglądać z czytanym tekstem, ale po jego zasłonięciu można wymyślić sobie swoją własną historyjkę na podstawie tychże ilustracji. Paweł Garwol rysuje od lat. Jego kreska jest wyjątkowa i że tak powiem gęsta i pełna, ale kreska to jedno, a wyobraźnia to drugie. Bo przecież dostać kilkadziesiąt tekstów i ozdobić je tak, żeby to nie było cepem malowane, to jest sztuka. A Paweł artystą jest i wyszedł z tej próby zwycięsko.
Jak już pisałem wyżej rysownik ten przygotował kilkaset fryzur do moich trzech książek, więc przyglądałem się „Blokowi” również pod tym kątem. Czy przeniósł impresje z literatury fryzjerskiej do swojego autorskiego dzieła? Nie zawiodłem się, bo męskich fryzur jest tu aż osiem. Wódz Apaczów Winnetou, pospołu wieszcze Słowacki z Mickiewiczem, fryzura Mikołaja co to wstrzymując słońce ruszył ziemię, Bruce Lee w pozie z plakatu, brodaty Herkules, monidło i nieznane dziecko. One wszystkie pokazują, że Garwol dobrze odrobił rzemieślniczą lekcję i przynajmniej w teorii, opanował sztukę fryzjerskiego fachu. Dał też mi pomysł i zaczyn do kolejnego pisania o nowych fryzurach, bo zahaczył kilka tematów, których ja nie poruszyłem.
Czekam cierpliwie aż „Blok” ukaże się drukiem dla wszystkich i będzie można go kupić normalnie w księgarniach. Ja na razie mam wersję próbną, ale zatonąłem w niej po uszy. Niestety póki co jest to wydawnictwo niszowe, bo przez wzgląd na formę i wysoką jakość, a co za tym idzie obawę przed dużymi kosztami produkcji, nie ukazało się jeszcze dla masowego odbiorcy. Może ta recenzja zainteresuje potencjalnego wydawcę?
Tak czy owak- brawo panowie.
My czytamy (i oglądamy) w Jamie!
Adam Szulc