KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Grudzień 2023

dodano: 27 grudnia 2023

KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE! Grudzień 2023

„Jan Marcin Szancer. Ambasador wyobraźni” Praca zbiorowa (Oficyna Wydawnicza G&P Poznań 2023)

 

Jan Marcin Szancer. Urodzony w Krakowie artysta, ilustrator, rysownik i malarz żył w latach 1902- 1973. 

Za małolata uwielbiałem Jego rysunki. Zostało mi to do dziś. Kiedy chadzałem do lokalnej biblioteki- czasem nawet codziennie- wybierałem te książki, które miały Jego ilustracje. One przyciągały tym, że potrafiły opowiedzieć historię, a po przeczytaniu treści okazywało się, że Jan Marcin Szancer pędzlem nawet dopowiadał do tekstu swoje malowane wersy.

 

Kiedy byłem podrostkiem, a nawet dziecięciem, mój ojciec pracujący w dużej poznańskiej drukarni regularnie przynosił do domu książki. „Baśnie” Andersena z ilustracjami J.M.S. były na porządku dziennym i to było to co wtedy pokochałem. Oprócz tego, że chłonąłem opowiastki, to z wypiekami na twarzy analizowałem każdy rysunek. Chociaż rysunkami trudno byłoby te prace nazwać. To były namalowane obrazy suplementujące dodatkowe kilka słów do opowieści. Ta żałość wypływająca z dziewczynki z zapałkami, gargantuiczny szczur obserwujący dzielnego żołnierzyka czy zbójecka chata w śnieżnej opowieści- ach- tak się już nie rysuje, chciałoby się powiedzieć. Ta wyjątkowa kreska, tak podobna- moim zdaniem- do pędzla mistrza Matejki, ale z takim podrygiem, z werwą i dynamiką, że oczu oderwać nie sposób. Trochę w tym karykatury, dużo realu i wyraziste kolory pokrywające lub nawet wychodzące poza proste pociągnięcia ołówka.

 

Książka zaczyna się od akcentu, który nazywam fryzjerskim. „Będziesz ilustratorem- zawyrokował Xawery Dunikowski”. Ten rzeźbiarz był największym przyjacielem Antoine’a Cierplikowskiego- najsłynniejszego fryzjera wszechczasów urodzonego w Sieradzu. 

 

Z „Ambasadora wyobraźni” dowiadujemy się, że Jan Marcin Szancer był człowiekiem renesansu. Człowiekiem swojego wieku. Solidnie wykształcony, mówiący językami, otwarty na różne rodzaje sztuki, obcujący z wielkimi nazwiskami i żyjący w ciekawych czasach. Będąc prawie dorosłym, ale już świadomym człowiekiem przeżył doświadczenie pierwszej wojny, później dwudziestolecie międzywojenne i drugą niemiecką hekatombę. Potem były początki komuny i imanie się różnorakiej pracy. Przez nielekkie życie przeszedł z zabawnymi rysunkami i można je chyba potraktować jako antidotum na trudy dnia codziennego.

 

Niniejszy album składa się z czterech solidnych części. Biografia mistrza, większość (choć nie wszystkie, o tym później) zarchiwizowanych ilustracji, wspomnienia znanych osób w tym Waldemara Łysiaka i porządnie posegregowana bibliografia. Jest tu w zasadzie wszystko czego można dowiedzieć się o Janie Marcinie. Bardzo ciekawe życie opisane jest w rozdziale pierwszym, ale największe wrażenie- przynajmniej na mnie- robią chyba po prostu jego ilustracje. Zajmują- i dobrze!- w zasadzie większość opisywanego tu albumu. Niech one więc same wypowiedzą się o swoim autorze.

 

Napatrzeć się nie można. Ich wyjątkowość to wypracowanie specyficznego spojrzenia na dany temat. Kreska, żart, krótka fraszka, troszeczkę komiksowe podejście, gruntowna analiza obiektu i w dwóch, trzech pociągnięciach pędzla/ołówka grande finale. Do tego dopieszczenie kolorem i już, gotowe. Lekkie pióro chciałoby się rzec. Ale już od młodzieżowych lat widać ten jego ruch ręki, który stwarzał postaci sympatycznymi albo złymi, zadowolonymi albo wściekłymi, a nawet jeśli persona nie należała do najmilszych to cały wyraz zbudowanej postaci jest tak przejmujący, że chce się patrzeć i patrzeć.

 

Gruntowana edukacja młodego Szancera sprawiła, że wiedział jak dopasować się do prezentowanych na szpaltach wątków historycznych. Każdy ubiór, każda sytuacja i każda- nomen omen- fryzura łapią się w swoim czasie i miejscu. Umiał też odnaleźć się w fantastyce, wszak lata dwudzieste to głęboka eksploracja ludzkiej duszy, pomysły na szklane domy, robotykę i używanie nowoczesności w zwykłym życiu. Fascynację tymi tematami widać tutaj aż nadto, a  w rysunkach z dziedziny techniki kipi od śrubek, wałów korbowych i wynalazków.

 

Ale co my tu o fantazjach i nauce- niech przemówią włosy! A są one ważnym elementem jego rysowanek, w tym męskie rodzaje fryzur, które Szancer zaznaczył doskonale. Zatem bez względu na to czy na ilustracji jest biedny chłopczyna z potarganą mierzwą czy imponująca broda imć Kleksa czy rzadki zarost chińskiego cesarza czy bujne szlacheckie bokobrody czy obfite wąsiska maszynisty czy pudrowane angielskie peruki czy różne typy krasnoludkowych zarościków czy wysoko cięte sarmackie strzyżenia czy gładkie pacholęce lica czy na garnek czesane włosiwa słowiańskich wojów, to są one zawsze wykonane wzorcowo i zgodnie z kanonem naszej branży. Widać tu studia nad matejkowymi dziełami, które wydawać by się mogły, że są w tej materii niedoścignionym wzorem. Tu widać, że uczeń przynajmniej dogonił mistrza.

 

Szczególnie polubiłem jeden rysunek. To Cesarz Trajan i sprytny golibroda z „Bajek spod Pigwy”. Obrazek jest pięknie odbity w lustrze z prawidłową postawą młodego golarza, który elegancko pochyla się nad swym nobliwym klientem. Młodzieniec z powagą trzyma w ręku szeroką brzytwę, spokojna twarz cesarza jest namydlona, a ostrze zbliża się w kierunku podbródka. Sytuacja niby statyczna, a dynamizmu w niej za milion! Tak właśnie rysował Szancer…

 

Tak jak już wspomniałem na początku, wracając lata temu ze szkoły i przeglądając książki w osiedlowej bibliotece trafiałem na rysunki Szancera, które były zawsze podpisane jms. Rysunki były tak wyrafinowane, że sądziłem iż jest to jakiś królewski tytuł. Jego Mość Szancer albo Jego Majestat, ewentualnie Jan Mistrz i tak sobie myślę, że ten artysta jak rzadko który zasłużył sobie na takie miano.

 

Nie chcę być marudą, ale jednego rysunku w tej antologii brakuje. I to jednego z moich najulubieńszych. Mianowicie psa fryzjera z „Akademii Pana Kleksa”- jak można było to pominąć?

 

Jakkolwiek- wracając myślami do rysunku rozświetlonej choinki z „Dziewczynki z zapałkami”- gwiazdkowo czytamy i oglądamy w Jamie!

Adam Szulc.

 

ps raptem trzy tygodnie temu przypadkiem trafiłem na spotkanie z panami G&P. Wszystko wydarzyło się w poznańskiej księgarni Księgarnia Arsenał i tam obaj wydawcy opowiadali o kulisach powstawania „Ambasadora”. Podpytałem również o brakujący rysunek. Dostałem odpowiedź, że na wiosnę ukaże się tom II i może tam…Fajnie!

wróć do listy wpisów