KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Listopad 2025
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Listopad 2025
„Jan Marcin Szancer. Ty będziesz ilustratorem!” Praca zbiorowa (Oficyna Wydawnicza G&P Poznań 2024)
Dokładnie dwa lata temu recenzowałem tu pierwszy tom o Janie Marcinie Szancerze, wydany, tak jak i ten dzisiaj opisywany, przez poznańską Oficynę G&P.
To tam opisałem moje mentalne związki z mistrzem Janem i to jak ważne dla mnie są Jego rysunki.
Wtedy też zasugerowałem, że zabrakło mi w tamtym tomie rysunku psa fryzjera z „Akademii Pana Kleksa”. Na spotkaniu autorskim panowie-wydawcy zarzekali się, że prawdopodobnie w tym się ukaże. Niestety nie ma, a szkoda, bo to jeden z najciekawszych branżowych rysunków ever.
Nie chcę tu już rozpisywać się o życiorysie autora tych wszystkich pięknych ilustracji, wszak osobiste, rodzinne i historyczne wtręty popełniłem w recenzji tamtego tomiszcza i kto chce może do tego wrócić. Powtórzę tylko genezę tytułu książki, która płynie wprost z ust rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego, przyjaciela Antoine’a Cierplikowskiego. Tenże przepowiedział zawód bohaterowi tej recenzji mówiąc doń „Ty będziesz ilustratorem!”.
Opiszę czym jest ta dla mnie książka, bo warto, naprawdę warto tutaj zajrzeć.
Znowu dostajemy ogrom ilustracji, malunków, szkiców, tuszy, węgli, pasteli, rysunków i rysuneczków. Mistrz Jan Marcin był w tej materii niezwykle płodny, a pracując na przestrzeni dziesiątków lat wykonał tysiące, w tym wiele ikonicznych, ilustracji do książek dla dzieci, młodzieży i starszych czytelników.
Najbardziej jednak tym razem chciałbym skupić się na aspektach fryzjerskich, wszak J.M.S. miał rękę i tego czuja do włosów, fryzur, bród, wąsów i różnego rodzaju zarostów. Bo czegóż tu nie ma?
Bokobrody szlacheckie i wąsy chłopskie, czupryny napoleońskie i pirackie brody, loki dworzan i długie włosy watażków, fryzurki młodzieńców i rzadkości starców, schludności urzędnicze i wojskowe wąsy, ozdobne fryzy plemienne i mieszczańskie zaczesy, sarmackie podgolenia i starostowe gładkie lica, arabskie bródki i strąki włóczęgi, lśniące łysiny i zbójeckie brodziszcza- wachlarz fryzjerskich inspiracji jest tu ogromniasty, a wszystkie wykonane ze smakiem, elegancją i czystością pracy artysty. Jak u prawdziwego fryzjera. Widać w tym wszystkim szerokie wykształcenie ogólne i historyczne autora rysunków. Wszak jak pisałem w pierwszej recenzji jego mentorem był Jan Matejko i to odbija się w każdym przeniesionym na papier uczesaniu, w każdym kędziorku i każdym sfornym lub mniej loku.
Rzecz jasna broda imć Kleksa jest tu pokazana kilkakrotnie i za każdym razem prezentuje się zacnie. Wygląda jakby płynęła przez włosiasty ocean i jakby chciała do nas przemówić, żeby zwrócić na siebie uwagę- genialne!
Mimo braku psa fryzjera- wciąż uważam to za spore zaniedbanie- są dwa mocno fryzjerskie rysunki. Warto dodać, że w czasie życia Szancera fryzjer męski był ważną osobistością życia lokalno-towarzyskiego, stąd wtręty z naszej branży musiały się zdarzyć.
Pierwszy to lis Witalis czeszący grzebieniem swe bujne owłosienie przed całkiem dorodnym zwierciadełkiem. Widać jego szelmowskie spojrzenie i narcystyczny, a nawet egoistyczny charakter. Z lubością ogląda swe oblicze.
Druga to całostronicowa ilustracja przedstawiająca strzyżenie męskich włosów, niejakiego Emiliusza przez pannę Price. Widać, że fryzjerka nie jest rzemieślniczką z zawodu, ponieważ w złych palcach trzyma nożyczki, ale leżące na podłodze kędziory świadczą o jej zapamiętaniu w próbach rzemiosła. Dziełko to powstało na użytek książki „Gałka od łóżka”.
Jest jednak coś jeszcze. To epizod, którym jest współpraca Mistrza z Teatrem „Cyrulik warszawski”, a jego logotypem jest golibroda z namydlonym pędzlem i wielgachną brzytwą.
Dużo tego i napawam się intensywnie, bo sporo tu inspiracji i historii o tym jak fryzury płynęły przez wieki. Nie tylko w Polsce.
Ten pięknie wydany album uzupełnia część pierwszą i razem tworzą (prawie) pełną antologię dzieł mistrza Szancera.
Oglądamy i czytamy w Jamie!