
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Luty 2025
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Luty 2025
Kimmo Rentola „Finlandia kontra Stalin. Od wojny zimowej do zimnej wojny 1939-1950” (Dom Wydawniczy Rebis 2024)
Zawsze do Finlandii czułem jakąś sympatię. Czy to ze względu na nadprodukcję genialnego punk rocka śpiewanego w języku ojczystym? Czy z powodu słynnego Simo Häyhä, który na swej kolbie nie miał już miejsca do zaznaczania nacięć po wrażych sałdatach? Może dlatego, że jeden z moich ulubionych vhsowych filmów lat osiemdziesiątych („Arktyczna gorączka”) rozpoczyna się w tym kraju? Albo dla wyjątkowych krajobrazu i klimatu? Jakoś tak zawsze czułem do nich miętę i choć nigdy nie próbowałem nauczyć się fińskiego języka, to rozpoznam go po pierwszej nutce. Piękny alfabet z samymi samogłoskami :)
Historia tak zwanej wojny zimowej interesowała mnie od małolata. Dość powiedzieć, że przeczytałem na ten temat kilka pozycji, w tym fińskich i sowieckich (na przykład słynna swego czasu opowiastka Gajdara o Timurze i jego drużynie). Oprócz Timura rzecz jasna, głównie wyczytywałem historie o działaniach wojennych, bitwach, sprzęcie i trudnych warunkach geograficzno-pogodowych. Najlepsza seria to był cykl Marka Sołonina, ale tam też w temacie są głównie ilości sprzętu, czołgi, kto kogo i kiedy oraz sowiecki punkt widzenia.
Nowa książka fińskiego historyka Kimmo Rentola pokazuje wojnę Finlandii z radzieckim agresorem przez pryzmat dyplomacji, nacisków politycznych, ustawiania uzbrojonej po zęby armii na granicy, postrachów w ambasadach i z jednej strony ogromnego zainteresowania mocarstw, a z drugiej jeszcze większą ich obojętnością wobec małego państwa.
Sporo jest też o Polsce, wszak również dla nas był to bardzo burzliwy czas. Czytając opracowanie Rentola miałem taką konstatację na temat tego w jak podobnej sytuacji geopolitycznej byliśmy i my, i oni. I jak poprzez spryt, determinację oraz spokojne planowe działania Finowie dobrze na tym wyszli, a my- poprzez, no właśnie co: wrodzonego pecha, safandulstwo, raptusiewiczostwo czy słomiany ogień- niekoniecznie. Finlandia tak jak my od wieków otoczona dwoma wielkimi agresywnymi sąsiadami (Szwecja, Rosja) poradziła sobie z kłopotem, a my mieliśmy mniej szczęścia. Wielcy tego świata byli ewidentnie przeciwko nim, a gra o Finlandię toczyła się na wysokich szczeblach. Z tym, że nikomu z dużych nie chodziło ani o Finlandię, ani o Finów, a tylko i wyłącznie o swoje sprawy jak zabezpieczenie dostaw drzewa do na przykład Wielkiej Brytanii czy spokój na północno-wschodnich rubieżach Europy.
Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to tak, że mam do naszego kraju jakiś żal o to czy tamto. Wszak Finlandia toczyła wojnę tylko z jednym bandziorem, a my z dwoma. Im trochę pomogli Niemcy w odparciu agresji, ale z kolei Finowie płacili za to cenę infamii przez wiele lat. To był czas, kiedy nie było prostych rozwiązań, zwłaszcza jak ktoś był mały i osamotniony. Tak zwana Wielka Gra wielkich imperiów trwała w latach czterdziestych XX wieku już od ponad stu lat i naprawdę nie miało znaczenia czy się dobrze poukładasz czy nie. Mały był pod butem Rosji, Niemiec, Anglii, Francji i Stanów Zjednoczonych, a zawierane przez dużych sojusze były przez nich zrywane jak bądź, a umowy niedotrzymywane.
Jednak Finlandia jako naród cierpliwy i zacięty doprowadziła do sytuacji, w której była jedynym krajem z zachodniej strony graniczącym z ZSRR i mimo napięć i nacisków żyła w miarę normalnie. Przede wszystkim nie stała się ani kolejną republiką ani krajem zwasalizowanym.
Polska jest tu wymieniona wielokrotnie, ale najbardziej wstrząsającym dla mnie fragmentem jest ten o Katyniu i przyznam, że tego elementu rozgrywki nie znałem. Używam celowo zwrotu rozgrywka, bo cała ta opowieść jest historią wielkich szachów, a w nim Katyń kamyczkiem jeno- dla nas okropnym i długofalowo traumatycznym- a dla Stalina… Z archiwów, do których dotarł autor książki wynika, że zlecił on zamordowanie polskich jeńców w Katyniu, gdyż musiał zwolnić 21.000 miejsc w obozach na jeńców fińskich…Nie spodziewałem się takiego wyjaśnienia i uważam, że to powinno służyć średnim i małym narodom jak my i Finlandia do głębszego współdziałania na różnych polach. Wszak to przecięcie z początku 1940 roku jest bardzo bolesne…
Czy ktoś kiedyś o tym słyszał? Bóg mi świadkiem ja po raz pierwszy.
Za kilka dni mija 85. rocznica tego mordu.
Ze smutkiem czytamy w Jamie.
Adam Szulc.
Dom Wydawniczy REBIS
ps. a może by się kiedyś tam wybrać?