
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Październik 2025
KSIĄŻKA MIESIĄCA W JAMIE Październik 2025
Witold Kanicki, Dorota Łuczak, Maciej Szymanowicz „Polscy fotografowie, krytycy i teoretycy o fotografii 1839-1989. Antologia” (Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu 2023)
Zabierałem się do tego długo, bo po pierwsze temat ważki, więc nie można go potraktować lekce, po drugie materia mi nieznana, stąd trzeba się było wgłębić i zagłębić, a po trzecie ta kniga to ponad 800 stron formatu A4 co oznacza czas, czas i jeszcze raz czas. Przebrnąłem przez całość!
Witek Kanicki to mój klient od prawie dwóch dekad. Nadajemy na podobnych falach, choć czasem przekomarzamy się trochę. Jednak na pewno połączyły nas pasje- Jego fotograficzna, a moja barberska. Do tego w naszych dyskusjach pojawia się lekki miks artystyczno- rzemieślniczy i wszystko to ze sobą dobrze koreluje. W tym też miejscu przed trzema z wąsem laty recenzowałem Jego książkę o polaroidach. Dziś czas na kolejne dzieło, tym razem do spółki z pp. Dorotą Łuczak i Maciejem Szymanowiczem.
„Antologia” nie jest książką jako taką. To zbiór artykułów, esejów, felietonów i innych prac pisanych przez różnych autorów na temat fotografii na terenach Polski w latach 1839-1989, czyli przez sto pięćdziesiąt lat. Powstała genialna praca, która w niecodzienny sposób opowiada o historii fotografii, ale także o historii naszych ziem, ba- w zasadzie na jej podstawie dużo dowiemy się o historii świata.
Clue zrozumienia tej pozycji jest niestrudzona chęć autorów do pokazania nam fotograficznego mikrokosmosu, ale pod kątem sztuki, a nie tylko prostej rozrywki czy ku pamięci upchanych zdjęć w domowych albumach z wakacji. Okazuje się, że od samego początku powstawania fotografii wielu artystów szukało w niej drugiego dna, po to by wydobyć ze zdjęcia nie tylko proste odbicie tego co widzi oko obiektywu, ale zrobić z nim coś więcej, przepracować technicznie, dołożyć efekty, poszukać wyjątkowego kadru i pobawić się odczynnikami. Jest to fascynujące.
Jednak po wnikliwej lekturze dochodzę do wniosku, że „fotografia momentalna” nazywana tak w XIX wieku przez spierających się o nią autorów ma dwa główne wątki, które przewijają się w zasadzie przez cały obszar tematyczny. Po pierwsze była ona dla nich tym czym dla nas jest współczesna dyskusja o zasadności używania AI. Bolesław Prus i Stanisław Witkiewicz (ojciec Witkacego) oraz wielu innych na łamach poczytnych magazynów wytaczali przeciw sobie najcięższe działa, po to by przekonać adwersarza o błędnym myśleniu na temat nowej formy uwieczniania świata. Zatem jedni byli za (Prus), a inni przeciw (Witkiewicz) nie szczędząc ku temu wysiłków, zażartych wywodów i pięknej polszczyzny. Okazuje się, że argumenty używane przez obie strony są bardzo podobne do tych, które dziś słyszymy w przestrzeni publicznej. Wtedy bano się, że malarstwo zostanie zniszczone i zawładnięte przez proste pstrykanie fotek. Z kolei teraz obawy o rozwój technologii są podobne, bo także boimy się coraz większej obecności AI w codziennym życiu. Ja unikam postawienia się po którejś ze stron, bo widzę jeszcze jeden ciekawy element, czyli to co po drugie. Widzę ogromny łącznik między naszymi zawodami. Między fotografią a fryzjerstwem męskim.
W tym łączniku ważne są trzy aspekty: amatorski, zawodowy i artystyczny. O tym pierwszym tak pisze w „Antologii” w 1903 roku Józef Świtkowski, krytyk i teoretyk fotografii: „amator fotografuje, gdzie chce, co chce i jak chce, może nie dbać o nagany lub pochwały swoich prac”. Wynika z tego, że amatorzy mogą puszczać wodze fantazji i nie muszą przejmować się kanonami rzemiosła ani sztuki. Z kolei temat zawodowców zauważono już w drugiej połowie XIX wieku, że muszą oni ilością wykonanych prac najzwyczajniej w świecie zarobić na chleb, zatem nie mają innego wyjścia jak poddać się wiatrowi mody i upodobań gawiedzi. Natomiast artyści widzą, że „łatwość utrwalania obrazu jest klęską sztuki fotograficznej” (Henryk Hermanowicz, fotograf i dydaktyk, 1947), co musi spłycać rozwój twórczy.
Niektórzy z publicystów zauważają, że w ogóle w konstrukcji narodu ważna jest solidna podstawowa edukacja. Najmądrzej ujął to w 1935 roku Jan Bułhak (zresztą mój ulubiony felietonista w tym zbiorze), fotograf i wykładowca akademicki, pisze o uniwersytetach jako chlubie narodów tylko w takim przypadku, gdy mają one gęstą sieć szkół powszechnych. W zasadzie powinienem przytoczyć tu cały jego akapit, bo są to mądre, ponadczasowe i ponadbranżowe słowa, które pokazują strukturę społeczną jako piramidę, u dołu której są dobrze wykształceni zawodowcy i rzemieślnicy, potem absolwenci techników, a dopiero na szczycie tej układanki winni pojawić się inteligenci po studiach. Nie stawia się piramidy na czubku!
W „Antologii” widać także, że po dziś dzień ścierają się wielorakie koncepcje czy najpierw pomyśleć i robić mało, lecz dobrze, co jest najczęściej domeną starszych rzemieślników czy działać na ilość nie na jakość by mieć z czego wybrać, co się tyczy młodszych i rwących się do pracy fotografów. (Tadeusz Cyprian, prawnik, 1925 r.).
To wszystko pokazuje jak ważna jest dyskusja branżowa, jak wykuwają się z niej detale pracy, jej etyki, różne wektory, czasem odmienne kierunki i przyszłość zawodu.
Ciekawa jest całość, która pokazuje jak branża fotograficzna od mało znaczącego zjawiska dagerotypii wykuwała się jako osobna i coraz mocniejsza nisza, co ma na nią wpływ, jakich używa się narzędzi i co historia, zmieniające się czasy i aktualna polityka mają z nią wspólnego, aż po dziś dzień gdzie fotografia jest potęgą i bez niej nic.
Przestudiowałem to wszystko z zainteresowaniem i polecam każdemu, bo w zasadzie większość tematów jest najzwyczajniej w świecie wspólna. Co ciekawe wszystkie są nierozwiązane do dziś, a dyskusja o nich trwa w najlepsze nawet po 1989 roku, więc te same problemy istnieją już prawie dwieście lat.
Została tu wykonana benedyktyńska praca, której składam głęboki ukłon i chciałbym, żeby kiedyś coś takiego powstało o fryzjerstwie męskim.
Czytamy, studiujemy, oglądamy w Jamie!
Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu