KSYROFILISTYKA, październik 2022
KSYROFILISTYKA, październik 2022
Co to za dziwne słowo? I co na to słownik języka polskiego?
Sprawdziłem we współczesnym słowniku PWN. Na ich stronie nie ma odpowiedzi na to pytanie; co nieco jest w Wikipedii, a archiwum Internetu podpowiada, że to dziedzina zbieractwa polegająca na gromadzeniu artefaktów związanych z goleniem na mokro. I tak jest w istocie. Ludzie zbierają wszystko, w tym przypadku- maszynki, brzytwy, utensylia, żyletki i ich opakowania. O tym ostatnim chciałem kilka słów.
O ksyrofilistach wiem od dziecka. Znajomy mojego ojca był filumenistą, zbierał etykiety zapałczane i od niego dowiedziałem się o kolekcjonerach opakowań żyletek i gadżetów golarskich. Tamto słowo było wtedy dla mnie za trudne do wymówienia, ale gdzieś tam w czeluściach głowy przechowywałem pamięć o nim.
Temat wrócił po latach, gdy golenie na mokro wraz z całym rewitalizacyjnym fryzjerskim sznytem znowu wróciło do łask. Podczas moich eskapad widziałem sporo eksponatów ksyrofilistycznych w muzeach. Kilka lat temu miała miejsce bardzo ciekawa wystawa w Sieradzu otwarta w trakcie wakacyjnego Open Hair, wcześniej trafiłem na okolicznościową w Muzeum Regionalnym w Wągrowcu, no i oczywiście „prawdziwe” barberskie muzea w postaci National Barber Museum, NYC Barber Shop Museum i Marvellous Barber Museum w King’s Lynn. Wszystkie te miejsca są rzecz jasna poświęcone nie tylko goleniu i zbieractwu golarskich gadżetów, ale również były / są tam okazy związane z fryzjerstwem męskim.
W Jamie temat golenia powraca ciągle, a drobiazgi i narzędzia z nim związane otaczają nas cały czas. Przymocowane brzytwy do deski odrestaurowanej ze starej stodoły wiszą w oknie wystawowym, zestawy żyletek wraz z przynależnymi im owijkami stoją na honorowym miejscu, a pas Mistrza Golenia z brzytwami rozpychają się w witrynie.
W trakcie ostatniej rocznicy Jamy dostałem w prezencie zeszyt. Dość stary, ale przyzwoicie zachowany. Na moje oko- lata siedemdziesiąte. Co jest w środku? Ciekawostka dla każdego zainteresowanego goleniem. Pan Włodzimierz Musielak, poznański ksyrofilista zebrał w nim kilkadziesiąt opakowań od żyletek. Wklejał je do tegoż szkolnego zeszytu w kratkę. Nie wiadomo na ile tamte opakówki były wtedy rzadkimi okazami. Natomiast teraz są rarytasami, ponieważ są dobrze zachowane, wklejane z pieczołowitością i dbałością o kształt, jakość i fakturę papieru. Również fakt, że niewielu ludzi dbało wtedy o zachowanie oryginałów, tylko trafiały one najczęściej do kosza na śmieci dodaje smaczku, bo niełatwo znaleźć lepsze egzemplarze.
W środku pyszności: owijki polskie, radzieckie, angielskie, francuskie, szwedzkie, irlandzkie, indyjskie i z Ameryki Południowej. Rysunki, opisy, rodzaj papieru, w niektórych przypadkach zdjęcia i hasła propagandowe- znak czasu, ale też opowieść o człowieku. Teraz zeszyt trafił do Jamy i będzie można kontemplować etykiety golarskie ze starych czasów.
W „Przekroju” nr 1460 z 1973 roku wyczytałem, że Prażanin, niejaki Zdenek Brauner już wtedy poświęcił się mocno ksyrofilistyce (użyto tam tego słowa). Uzbierał mnóstwo przeróżnych przyborów, narzędzi, drobiazgów i materiałów, i przymierzał się do napisania dużego opracowania na temat sztuki golenia na mokro. Czy to się udało? Nie znalazłem na ten temat żadnych informacji…, ktoś coś?
Jednakże z lubością zawsze wracam do tych staroci, bo to historia nie tylko tych, którzy się golą, ale także tradycja i opowieść o naszej branży. Pooglądajcie.
Dobrego dnia-
Adam & Jama.
Foty: Bogaczyki.pl