W DRODZE, sierpień 2023
dodano:
09 sierpnia 2023
W DRODZE, sierpień 2023
Rok temu wakacyjnie pisałem, żem typ miejski. Wszystko to prawda, ale podróżowanie i przemieszczanie się z punktu A do punktu B traktuję jako bezwzględnie ważną część urlopu. Sam fakt bycia w drodze uważam za integralną część wypoczynku. Lubię ten czas spędzony w trasie, ale jeżeli jest to TA trasa, to wracam myślami do wszystkich przeczytanych książek, począwszy od „Asfaltowego salonu”, przez „Grona gniewu” aż po „Zaginiony kontynent”. Wracają filmy jak „Easy rider”, „Konwój”, a nawet animowane „Autka”. Podśpiewuję nagrania Springsteena, Presleya, 7 Seconds, Sockeye, i (na zawsze, a szczególnie w tych zakątkach!) Dolly Parton.
Jestem w miejscu totalnie historycznym. Tędy karawany biedoty pędziły na zachód zarobić na zbiorach pomarańczy. Tędy komiwojażerowie sprzedający bibeloty jeździli wte i wewte goniąc każdą straconą minutę. Tędy rzezimieszki uciekały jak najdalej od stróżów prawa, a ci z groźnymi minami patrolowali każdy motel w poszukiwaniu zbiegów. Tędy ojcowie zabierali swe rodziny na wakacje stając przy budkach z hot dogami i pokazując dzieciakom zakurzoną drogę. Tędy motorzyści pędzili przed siebie, żeby uciec od zgiełku codziennego życia. Teraz tędy turyści tłumnie rozjeżdżają resztki starej drogi w celu złapania resztek tamtych dni…
Dobrze się tu czuję. Wiele słyszałem, sporo czytałem, dużo oglądałem i wreszcie jestem. Nie żałuję żadnej spędzonej tu minuty, bo historia wplątana w codzienną opowieść jest tym co lubię najbardziej.
Po raz kolejny przerabiam tu „Grapes of wrath” Johna Steibecka myśląc o tym, że ludzka natura przez wieki nic się nie zmieniła, a podróżowanie do celu stało się bardziej podróżowaniem samym w sobie. A zrozumieć siebie w drodze jest ważne. Wtedy człowiek jest sam na sam z myślami i może postawić czyste fakty kontra plany na przyszłość kontra to czego się w życiu dokonało. Jest poniekąd skazany na siebie, na obcych ludzi i na to co przygotowała lokalna infrastruktura.
Jadąc więc starą szosą, mijając ukwiecone łąki na przemian z małymi miasteczkami, rozklekotanymi gruchotami przy drogach, krzykliwymi reklamami, skromnymi motelami, zapomnianymi chałupami i zatrzymując się co rusz w miejscach znanych z pop kulturalnych przekazów, myślę o wszystkim co tu kiedyś było, jak się zdegradowało i jak grupkom szaleńców udało się cały ten anturaż odrestaurować.
Taka konstatacja ma w tym miejscu dla mnie ogromne znaczenie, bo przychodzi mi na myśl historia fryzjerstwa męskiego (również amerykańskiego, pisałem o tym w „Następny Proszę!”), które również przeżywało lata chwały, potem degradacji, a teraz ma w sobie coś z odrestaurowywanego teatru, w którym stare dekoracje przeplatają się z nowoczesnością, z wifi i usilnymi próbami udawania, ze nic się nie zmieniło. Ale to też dobrze, bo wszystko musi iść naprzód i zmieniać się, a jeżeli odnosi się do dobrych tradycji, to ma to sens. To jak z tymi melodiami, które człowiek już kiedyś słyszał i najchętniej to je właśnie nuci.
Dobrze jednak być w drodze i mieć cel, a jeśli sama droga jest celem? Takie jest chyba całe nasze życie…
Ja tutaj póki co, przede wszystkim raduję się chwilą i spokojnie pędzę przed siebie!
Widzimy się 24 sierpnia u nas!
A.xxx
wróć do listy wpisów