ZIMA, grudzień 2021

dodano: 13 grudnia 2021
ZIMA, grudzień 2021
„Jest zima to musi być zimno!”- tymi słowami palacz i szef meliny w jednej osobie wyłuszczył pani kierowniczce najprostszą grudniową prawdę. A przecież ona domagała się tylko spełnienia obowiązkowego dostarczenia ciepła do kaloryferów. Teraz też mamy za oknami zimę, która jakby na przekór piewcom klimatycznej katastrofy ukazała rąbek swojego surowego oblicza zasypując śniegiem całą krainę od gór do morza. I tak jak we wspomnianym w cytacie „Misiu” musimy zmagać się z jej skutkami, które teraz w nowoczesnym świecie przybierają postać zimowych opon, zakazu palenia węglem i udawania, że zim to już nie ma, a śnieg ostatnio widziano na koniec wojny.
 
Równo czterdzieści lat temu wraz z kolegami z rewiru cieszyliśmy się na to, że zrobili nam wolne w szkole do końca roku. Co prawda w niedzielny poranek jak nie puścili Rumcajsa w Teleranku (w zasadzie w ogóle nie puścili Teleranka!), mama płakała przy stole, a ojciec z marsową miną przemierzał pokój żołnierskim krokiem czułem, że stało się coś ważnego. Choć jako dziesięciolatek nie zdawałem sobie sprawy z tego co dokładnie jest na rzeczy. Nie rozumiałem też dlaczego rodzice mówili, że teraz ONI mogą przyjść i rozpruć nasze fotele szukając CZEGOŚ. Czego to nie wiedziałem, ale nie wyobrażałem sobie, żeby te nasze fotele- duma nowego mieszkania- nowe, żółte z Predomu na raty, ktoś miał rozpruć! Tak więc, pierwsza niedziela stanu wojennego zaczęła się smutno, ale potem wraz z czeredą osiedlowych małolatów została spędzona na górce na sankach. Następnego dnia radości naszej nie było końca jak okazało się, że przez najbliższe kilkanaście dni będziemy czas pożytkować dokładnie tak samo.
 
Święta były też takie same jak wcześniej. Rozmowy w stylu „Gdzie pani dostała tę herbatę?”- „A nie to córka przysłała mi z Łomży” były na porządku dziennym. Co prawda kłopoty z aprowizacją były czymś oczywistym, bo ustrój bohatersko walczył z problemami, które sam tworzył, ale jako dzieci uważaliśmy za zupełnie normalne, że kubańskie cytrusy i szynka będą tylko na Gwiazdkę. Choinkę ubierało się wtedy w Wigilię rano zaraz po wyciagnięciu karpia z wanny, rodzina była zawsze wieczorem razem przy stole, a po wszystkim przychodził Gwiazdor. Czyli podobnie jak teraz tylko chyba troszkę skromniej. Jednak rodzice robili wszystko, żeby na Gwiazdkę niczego nie brakowało.
 
Pisząc te słowa cały czas mam przed oczami sceny z pamiętnego filmu, bo przecież akcja odbywa się tam w zimie stulecia. U nas teraz co prawda jeszcze nam sporo do tego brakuje, ale nie jest źle tej zimy, więc trzeba się cieszyć z tego co jest. „Miś” opowiada o nas. Jest cały czas aktualny, bo pokazuje permanentne starcie osobników poukładanych z władzą kontra szara masa, która próbuje się jakoś w tym wszystkim urządzić wydrapując pazury do krwi. „Miś” jest też do szpiku fryzjerski. Nawet gdyby nie byłoby tam sceny w zakładzie fryzjerskim pana Pawła (zagrał go prawdziwy fryzjer damski, pan Kazimierz Tym, ojciec Stanisława), to mamy tam przecież napchane innych podobnych wątków. Są rozrzucone w kiosku kłaki, bo przecież „to nie jest salon damsko- męski, ja tu mięso mam!”, jest szampon "Samson”, jest woda kolońska w bagażu, są włosy w teatrze, są dzieci z czworaków co to ogolić się nie pozwolą czy wypita duszkiem brzozówka. Nie było jeszcze wojny polsko- jaruzelskiej, a już wtedy świat optymizmem nie napawał. Ale już nieformalna druga część „Misia” czyli „Rozmowy kontrolowane”, w której partyjny kacyk staje się bohaterem opozycji dzieje się właśnie w okolicach 13 grudnia pamiętnego roku.
 
Obie pozycje wszyscy dobrze znamy. Obie cytujemy często i śmiejemy się do rozpuku z siermiężnych czasów, grubo tkanych intryg Ochódzkiego, niewydolnego systemu i genialnych dialogów.
 
Jednak ta komedia nie kończy śmiesznie. Ostatnia scena najbardziej zapada mi w pamięć. Przy pięknej kolędzie Ewy Bem widzimy oblodzoną gliniankę, wiszące gacie na sznurku za stodołą i dzieciaki uprawiające hokej na lodzie. Na tym tle proste słowa starego węglarza poruszają do dziś: „…tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze. Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę, niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza. Tradycja naszych dziejów jest warownym murem. To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza. To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy”. W tej roli wystąpił znakomity Stefan Śródka, który zmarł przedwcześnie nie doczekawszy premiery filmu. Ale to już zupełnie inna historia…
 
Chciałoby się zacytować innego klasyka: czterdzieści lat minęło jak jeden dzień.
Jakie Wy macie wspomnienia z tamtego czasu?
A jakie cytaty z "Misia" najlepsze?
Dobrego, zimowego poniedziałku.
A. xxx
wróć do listy wpisów