recenzja #387

dodano: 10 czerwca 2025

Conflict- Lp „The Ungovernable force” (Mort Arhate Inc) 1986

By Adam Szulc Barber czerwiec 2025

 

Grudniem 2018 roku jechałem w trasę pięciu wieczorów autorskich po ukazaniu się książki „Fryzjer Męski”. Po drodze zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji. W pewnym momencie wchodzi do niej jakaś ekipa obszarpańców. Żona mówi, to pewnie jakieś gady z Twojej bajki. Rzeczywiście wyglądali jakoś tak nie naszemu, hardcorowemu, scenowemu. Podchodzę, zagaduję- Conflict! Legendarny Conflict w drodze na gig do Warszawy. Rozmawiam z Colinem Jerwoodem wokalistą zespołu, w którego „The ungovernable force” zasłuchiwałem się przed laty do zdarcia kasety! O.M.G.!

To było prawie siedem lat w tył, a kilka dni temu, niestety, świat obiegła wieść, że Colin zmarł nagle po krótkiej chorobie. Stąd czuję się w szacunku do napisania kilku słów o tych nagraniach…

 

„The Ungovernable force” to płyta konceptualna i anty-wojenna, bo po falklandzkiej awanturze znowu coś się tam ludziom zaczęło odbijać czkawką. Ukazała się w roku czarnobylskiej katastrofy, a rok ten był szczególny i dla muzyki (albumy z cyklu terminalnego Cro-Mags „Age of quarrel” czy Nuclear Assault „Game over”) i dla postrzegania świata (rzeczony Czarnobyl oraz szczyt Reagan-Gorbaczow w Reykyaviku). Zatem płyta Conflict wpisała się w nurt myślenia o końcu świata, jądrowej apokalipsie, wszechwładzy państwa (choć w porównaniu do tamtego czasu, to teraz mamy prawdziwy rok 1984) i powtórnego zauważenia młodych ludzi jako przeciwwagi dla aparatu biurokracji.

 

Piętnaście utworów anarchistycznego peace-punka, który nie zestarzał się do dziś i do dziś może być inspiracją dla kolejnych zespołów. Utwory szybkie i wściekłe jak „The ungovernable farce” (nie mylić z punkowym „The ungovernable force”, które jest chwilę później), hardcorowe zapędy w „Metal mania” czy chaosukejowy „This is the A.L.F.” budują niesamowitą, mocno zróżnicowaną, a jednak spójną płytę. To trzeba umieć albo się naumieć i po prostu zrobić to z pasją i z sercem.

 

Do tego przeszkadzajki, rozbiegówki, intra i finisze brane od różnych stacji radiowych, telewizyjnych czy dżingli albo udawane, że są stamtąd brane plus nawiązanie do rodzimych gwiazd punkowej branży (Sex Pistols, Crass). Totalna bomba atomowa!

 

Ten album to muzyka dla romantyków. Dla tych co myślą sercem i krzyczą, chociaż nie, nawet nie krzyczą, a proszą o lepszy świat. W uszach mi cały czas wybrzmiewa Colinowa przestroga: „…you cannot win a nuclear war…you cannot win a nuclear war…you cannot win a nu…”. Zakończenie płyty utworem „To be continued…” przepiękną wokalizą Mandy Spokes napawa smutkiem, bo beznadziejne poszukiwanie wolności trwa do dziś, a opresja państwa jest jeszcze większa niż wtedy…

 

Myślę, że po Crass „The feeding of 5000” i Crucifix „Dehumanization” to ta płyta jest jedną z najważniejszych w gatunku.

Mój czarny w rozkładówce.

Colin Jerwood Rest In Punk.

Słuchamy w Jamie!

wróć do listy wpisów