recenzja #109
RECENZJA #109
Ulver – Lp „Flowers of evil” ( House Of Mythology Records) 2020
By Adam Szulc Barber styczeń 2021
Ulver czyli po norwesku Wilki to istniejący od prawie trzydziestu lat zespół, którego wolty stylistyczne są dość dynamiczne i z każdą płytą zaskakują mnie coraz bardziej. Zaczynali (jak to w Norwegii) od black metalu, potem grali akustycznie, nagrali cover Kiss, a to znowu po czasie wracali do korzeni, robili soundtracki, remiksy i bawili się konwencją z muzyką elektroniczną…Jednak twórcza natura lidera grupy, niejakiego Kristoffera Rygga pchała zespół na nieznane dla nich wody i tak z płyty na płytę Ulver zmieniał stylistykę, aż do arcyciekawego albumu „Flowers of evil”. Obserwuję tę grupę od dłuższego czasu i widzę, że w ich duszach tkwi przede wszystkim szeroko pojęta sztuka niespętana okowami konkretnego rodzaju muzyki.
Najnowsza płyta ( a to już czternasta!)przenosi nas w moim odczuciu do lat osiemdziesiątych. Nigdy nie ukrywałem, że do tej stylistyki jest mi najbliżej. Choć te eksperymenty, w kierunku których zmierza teraz Ulver nie są mi superprzyjazne (bo wolę drapieżniejsze rytmy z tego okresu), to lubię tę płytę bardzo. Mamy tu osiem numerów mocno elektronicznych z ciekawymi refrenami, ładnymi wokalami i przyjaznymi liniami melodycznymi. W samym karnawale to miło posłuchać, a może nawet i potuptać wkoło fotela:)
Nagrania z albumu „Flowers of evil” przypominają mi najbardziej miks dokonań sztandarowych ikon sprzed trzydziestu pięciu lat, z których mam na myśli przede wszystkim Ultravox, Depeche Mode, Duran Duran, Dead Can Dance czy Alphaville. Fajnie się to łączy z nowszymi inspiracjami w stylu Moby czy pasażami a’la nomen omen norweski Röyksopp. Jednak klimat pop rockowej i gotycko- nowofalowej elektroniki dziewiątej dekady XX wieku wybija się tu ewidentnie na pierwszy plan. Nawet wokal brzmi jak z tamtych czasów, a muzyka chyba została zmiksowana przez kogoś kto pracował na starych sprzętach sprzed czterdziestu lat. Całość brzmi jakby artysta malował na płótnie muzykę na tle wieczornej, styczniowej szarugi…
Zainteresowanie wzbudza też okładka z kimś (fryzjerem?) strzygącym na łapu- capu włosy jakiejś dziewczynie, więc musiała zwrócić moją uwagę…:)
Mocno namawiamy na nostalgiczne przenosiny w lata tapirów, uniseksu i eksperymentów z syntezatorami.
Mój placek w szarym kolorze koreluje z całym nastrojem nagrań.
Słuchamy w Jamie!
Röyksopp x Ulver x KISS x Moby x Century Media Records x Noise Magazine x House of Mythology x Pasażer zine and records x Teraz Rock x Metal Hammer x Sieradz Open Hair Festival x Duran Duran x Ultravox