recenzja #112

dodano: 02 lutego 2021

RECENZJA #112

Agni Hotra- Lp „Govinda” ( Higher Taste Records) 1996 / 2020

By Adam Szulc Barber luty 2021

 

Lata dziewięćdziesiąte w Polsce to był czas silnie ideologicznych i takich, bym nawet użył takiego sformułowania koncepcyjnych zespołów. Ludzie organizując kapelę niezależną mieli już konkretny pomysł na to jak ma ona wyglądać pod prawie każdym względem. Szukając ludzi do grania prześwietlało się ich poszukując nie tylko takich, którzy umieją grać, ale przede wszystkim takich, którzy będą pasować do chorągwi. Grupa ludzi w zespole miała działać jak zaciśnięta pięść i zgadzać się w prawie każdym aspekcie. Bo tamten czas w scenie hard core punk to czas sporów, ścierania się idei, wymiany myśli, zaciekłych ataków adwersarzy i obrony Częstochowy swoich poglądów do ostatniej kropli krwi. Dlatego silne grupy wyznawców kotłowały się wokół swoich zespołów i z siłą wodospadu Niagara nie dopuszczały do siebie argumentacji tych drugich.

Agni Hotra. Warszawski zespół wyznawców religii Hare Krsna, który był mocno powiązany ze sceną Straight Edge. Istniał krótko, ale pozostawił po sobie wspaniałą spuściznę w postaci genialnego demo „Protect Your Friends” oraz recenzowanego tu właśnie albumu „Govinda”. Wracając na chwilę do tamtych czasów, to pomimo tego, że Agni Hotra była co by nie mówić zespołem religijnym to nie przypominam sobie większych turbulencji scenowych związanych z ich działalnością. Ja twierdzę, że różnorodność jest piękna i każdy kto ma na to ochotę może wyśpiewywać co mu tam w duszy gra. Warszawiacy z Agni Hotry byli mocno- czego zresztą nie ukrywali- zainspirowani hardcore krsnowymi kapelami jak Shelter czy 108. I bardzo dobrze, bo po pierwsze czas w scenie był taki, że duchowość była coraz bardziej w cenie i bez względu na wszystko wkomponowywała się ona nawet w mocno radykalne ruchy, po drugie trzeba okazać szacunek za to, że udało się im zorganizować taką kompanię równych poglądowo, religijnie i społecznie zafiksowanych ludzi idących swoją drogą bez specjalnego oglądania się na to co się komu podoba a co nie, a po trzecie choć może to powinno być pierwsze: zespół dzięki swoim inspiracjom grał po prostu świetną muzykę! W swych pomysłach byli jak na swoje czasy bardzo nowocześni. Mieli takie „szwedzkie” brzmienie gitar i wysoko nastrojony werbel. Do tego śpiewali po angielsku co wtedy trochę dziwiło, a teraz jest już uważane za standard. No i mieli dobrego wokalistę. Bo jak niektórzy pamiętają to właśnie rodzaj wokalu miał duże znaczenie w tamtych kapelach. W Agni Hotrze brzmienie głosu wokalowego jest doskonałe. Mocne, ale melodyjne. Lekko chrapliwe, ale zrozumiałe.

 

Mój ulubiony przehit na „Govindzie” to „Protect your friends”. Zwarty, konkretny numer ze świetnym refrenem, fajnym tekstem, doskonałymi chórkami i krowim dzwonkiem perkusisty używanym raptem kilka razy, ale zawsze w punkt. Tu też słychać takie ciekawe gitarowe zagrywki, których nie umiem nazwać, ale robią świetny klimat + pogaduszki frontmana i mantra na zakończenie- bomba atomowa!

Utworów na płycie jest dziewięć i one nie są taką zupełnie oczywistą hardcorową nawalanką. Wręcz przeciwnie sporo tu kombinacji i  lekkiego komplikowania utworów w bardzo interesującej nawet troszkę funkowej manierze, ale jak trzeba przywalić to przywalić potrafią- jak na przykład w „100%”. Co najważniejsze wszystkie te utwory bronią się po latach. Prawie na deser, bo jako przedostatni utwór na płycie dostajemy cover grupy Minor Threat czyli legendy waszyngtońskiego Straight Edge pod tytułem nomen omen „Straight Edge”. Szybko, krótko, konkretnie i na temat- tak się powinno robić covery!

 

Tekstowo nie będziemy zaskoczeni, bo zespół  ogniskuje swoją opowieść wokół tematów im najbliższych. Posłuchamy o wegetarianizmie, straight edge, duchowości czy prawach zwierząt.

Myślę, że Agni Hotra wyprzedziła swój czas pomysłami na swoje granie i w ogóle na swoją egzystencję, a scena hardcorowa mimo wydawać się mogło sporego entuzjazmu nie do końca zrozumiała ten rodzaj grania w 1996 roku. Chociaż na szczęście pojawiają się maniacy, którzy chcą to wydać ponownie, a są też i inni, którzy chętnie takie cacko nabędą i z przyjemnością odsłuchają.

Płyta wydana jest pięknie. Bardzo staranny booklet, okładka i wszystkie dodatki w postaci na przykład plakatu.Same winyle przezroczyste. Tylko brać! Mamy kilka w naszym sklepie.

No i oczywiście- słuchamy w Jamie!

 

Shelter x 108 PR Tomasz Lisiecki x CYMEON X x Minor Threat  x Noise Magazine x Teraz Rock x Metal Mind Productions x Metal Hammer x Straight Edge Worldwide x Piotr Highertaste x Pasażer zine and records

wróć do listy wpisów