recenzja #115

dodano: 23 lutego 2021

RECENZJA #115

Pauline Murray „Elemental” (Polestar Records 2020)

By Adam Szulc Barber luty 2021

 

Mam taki staromodny nawyk, że informacje o nowych płytach czerpię z prasy muzycznej. Szczególnie przepadam za wszelkiego rodzaju rankingami, podsumowaniami, no i recenzjami oczywiście. One to w taki czy inny sposób kategoryzują muzykę i rozjaśniają mi w głowie kto, co, z kim i dlaczego.Od dwóch czy trzech lat regularnie mam na Jamowym biurku kolejny nowy numer magazynu „Vive Le Rock”. To brytyjski miesięcznik muzyczny o szeroko pojętym rocku. O nich może kiedy indziej, ale jeden fakt jest bezsprzeczny: muzyki na rynku jest BARDZO DUŻO i jak się chce jej słuchać, to trzeba gdzieś się w tym wszystkim umieć odnaleźć. Stąd też tutaj regularnie pojawiają się dla Was moje recenzje, żeby pomóc wyszukać wykonawców, o których może nawet nie bylibyście w stanie sami usłyszeć gdziekolwiek indziej.

 

Pauline Murray to wokalistka jednego z pierwszych punkowych zespołów na Wyspach Brytyjskich. Kapela ta zwała się Penetration i miała swój dobry czas w latach siedemdziesiątych. Później drogi członków się raz schodziły, raz rozchodziły, a Pauline nagrywała solowe albumy.

„Elemental” jest jej trzecią płytą nagraną w 2020 roku. Została ona całkiem dobrze przyjęta przez krytyków. Posłuchajmy jej zatem.

Pierwszą sprawą jaka rzuca się w oczy jest okładka złożona z malunków autorki. Jeżeli dobrze odczytuję jej intencje to jest to przedstawienie czterech pór roku lub ewentualnie czterech żywiołów. Mamy tu jak mniemam od lewej do prawej strony po kolei: wodę, ziemię, ogień i powietrze. Symbolizują naturę, poddanie się nie do końca poznanym siłom i przede wszystkim muzykę zgodną z samym sobą. To próba zrozumienia siebie i pogodzenia z wiekiem i słabościami. Będzie to niewątpliwie pomocne w akceptacji świata i innych ludzi. Myślę też, że to właśnie klucz do grania i śpiewania dla ludzi i o ludziach, a nie przeciwko nim. Taka właśnie jest Pauline Murray.

 

„Elemental” to 10 utworów.

Zaczyna się od „Secrets”, który zabiera nas na przyjemną, rockową wycieczkę w odległe, zielone, angielskie wzgórza. Ten utwór mimo werbalnego spokoju wchodzi głęboko pod czaszkę i wierci tam lekką dziurkę zadając pytanie: co dalej? Po nim słuchamy pełnego nadziei „The Gambler” i czujemy się jakby wiosna przezierała już przez świetliki dachowe. Ten z kolei, choć pozornie niespokojny daje mnóstwo dobrych fluidów.

Największym przebojem i zarazem najbardziej energetycznym kawałkiem na tej płycie jest „Shadow in the Mind”. Fajny, pozytywny rytm daje dużo radochy, a rano daje dobrego kopa na pobudkę!

Bardzo spójna płyta. Trochę ballady, poetyckiego rocka, blues’a i odrobinki country. Słuchanie tej mieszanki sprawia mi dużo przyjemności. Całość trochę przypomina mi o jednym z moich ulubionych zespołów z końca lat dziewięćdziesiątych- chodzi mianowicie o Rainer Maria z Wisconsin (zresztą recenzowałem tu ich ostatni album jakieś trzy lata temu). Ten sam klimat gitarowego grania zmiksowanego ze starym emo / indie / rockiem z wokalistką, która miło, acz stanowczo wyśpiewuje swoje wersy.

Pauline Murray i jej płyta „Elemental” nie jest może nie wiadomo jakim kamieniem milowym w muzyce. Jednakże odsłuchiwanie tych nagrań o poranku albo późną wieczorową porą sprawia mi mnóstwo radości, koi i wycisza przy jednak pewnym podskórnym pazurku, który wprowadza odrobinę punkowego klimatu.

Moja wersja na błękitnym placku z podpisem autorki. 

Bang.

Słuchamy w Jamie!

 

Vive Le Rock x Pauline Murray x Rainer Maria x Teraz Rock x Pasażer zine and records x Penetration x Punk rock

wróć do listy wpisów