recenzja #122
RECENZJA #122
The Police- Lp „Their greatest hits” (A&M Records) 1990
By Adam Szulc Barber kwiecień 2021
Poświątecznie- na spokojnie!
Prawdą jest to co ludzie czasami mówią, że najbardziej lubimy tę muzykę, którą znamy. The Police to właśnie taki evergreen. A ten składak to jedna z tych płyt, o których w rankingu wymieniania mówi się: NA ZAWSZE.
Pierwszy raz usłyszałem ich u starszego o 12 lat kuzyna, który jakoś tak po zakończeniu stanu wojennego nabył i potem zapuścił mi „Synchronicity”. Wow, fajne, melodyjne i z takim lekko punkowym pazurkiem. Potem jak Sting odszedł to moje drogi z nim też generalnie się rozeszły. Nie przepadałem za nim, bo to było trochę za miękkie. Widziałem go na żywo na Stadionie Gwardii w Warszawie w 1997 roku, ale najfajniej było jak na końcówce zagrał „Roxenne” i „Every breath you take”.
Jednak oryginał to oryginał, a ta płyta czyli podsumowanie najlepszych kawałków policjantów na jednym placku to jest to z czym często lubię zacząć dzień.
No to jedziemy!
Uważam, że dobrze, że nie istnieli dłużej. Nie zatracili surowego charakteru i z wiekiem nie zmiękczyli ani swojego wizerunku ani muzyki, a ich specyficzna brytyjskość przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych odcisnęła wyraźne piętno na muzyce rockowej XX wieku. Najbardziej lubię ten zespół z czasów koncertów w nowojorskim klubie CBGB’S. Od początku tej składanki od razu dostajemy dwa utwory z tego okresu czyli z pierwszej płyty „Outlandos d’Amour”. Po kolei mamy w mojej opinii ich najlepszy numer ever czyli „Roxanne” o paryskiej ladacznicy i potem „Can’t stand losing you”.Dobry start, ale na drugi ogień dostajemy dwa kawałki z płyty numer dwa czyli „Reggatta de Blanc”. Mamy więc spójnie i chronologicznie: „Message in a bottle” i „Walking on the moon”. Rok 1980 przyniósł kolejny album zatytułowany ”Zenyatta Mondatta” i z niego mamy też dwa nagrania. To „Don’t stand so close to me” i przebojowy „De do do do De da da da”. Przekładamy placek na drugą stronę i znowu mamy historycznie i po kolei. „Ghost in the machine” to czwarta płyta słynnego trio, która przynosi nam na tę składankę trzy kompozycje. Mamy tu do posłuchania: „Every little thing she does is magic”, „Invisible sun” i „Spirits in the material world”. Na deser dostajemy również trzy utwory z ich piątego i najbardziej rozpoznawalnego albumu, którego nazwę wymieniałem już we wstępie czyli „Synchronicity”. Od razu jako pierwszy dostajemy „Every breath you take”, który mógłby lecieć na okrągło. Ale to nie koniec dobroci, bo jeszcze dwa utwory do końca tej misji, a oba znane i lubiane. „King of pain” i przekozacki „Wrapped around your finger” . Przerzucam znowu na stronę A i jadę z powrotem…
Celowo podaję wszystkie tytuły utworów, bo ja je znam prawie na pamięć mając nadzieję, że Wy również. Ale jeśli nie, to koniecznie spróbujcie złapać ten placek i odsłuchać, bo to historia i kawał rzetelnej roboty. Bałem się, że takie nagromadzenie rodzynek w cieście będzie niestrawne, ale jednak nie. Słucha się tego bardzo przyjemnie- to po prostu świetny przekrój dobrych kawałków dobrego rockowego grania. Do tego- ciepło muzyki analogowej nagrywanej i miksowanej czterdzieści lat temu wprowadza człowieka w naprawdę dobry nastrój.
Słuchamy w Jamie ( na zawsze:))- po lockdownie rzecz jasna...
The Police x Sting x Cbgb's x Garrys Barber Shop x Savills Barbers x The Psychedelic Furs x Lady Pank