recenzja #126

dodano: 26 kwietnia 2021

RECENZJA #126

Killer Be Killed Lp „Reluctant hero” (Nuclear Blast Records) 2020

By Adam Szulc Barber kwiecień 2021

 

Debiutancki album tej supergrupy ukazał się w 2014 roku i prawie siedem lat przyszło nam czekać na potwierdzenie swojej oczywistej, permanentnej siły od tej mocnej ekipy. Dlaczego piszę, że to supergrupa? Bo jest naładowana gwiazdami hardcore’a i metalu jak wielkanocna babka rodzynkami. Kogóż tu mamy? Na pierwszym miejscu niestrudzony braziliano Max Cavalera znany z Sepultury, Soulfly i Cavalera Conspiracy. Jest on tu mocno wspierany wokalnie przez wielką postać niezależnej ekstremy, niejakiego Grega Puciato, który na co dzień udziela się w The Dillinger Escape Plan. Cztery struny i kolejny wokal obsługuje Troy Sanders z Mastodon, a za perkusją rozsiadła się bestia w postaci nieprawdopodobnego wymiatacza dziwnych, szybkich i pokręconych rytmów. Mowa o Benie Kollerze, który wybijał beaty dla Converge i All Pigs Must Die. Rekomendacja naprawdę silna, a płyta „Reluctant hero” uderza z niesamowitą energią.

Na tej płycie posłuchamy jedenastu utworów i nie ma rozczarowania. Jest gęsto i ciężko. Jest walcowato i powolnie. Ale w tym wszystkim jest całkiem melodyjnie. Trzy wokale Maxa, Grega i Troya przeplatają się wzajemnie i może niektórzy mnie wyklną, ale trochę to momentami brzmi jak w Linkin’ Park. Bo mimo dużego ciężaru te kawałki są generalnie bardzo strawne i przyjemne. Zaczyna się od króciutkiej wokalnej zajawki przed pierwszym utworem „Deconstructing self- destruction”. I od razu panowie przechodzą do konkretów. Sypią piach w szprychy od pierwszej sekundy mieszając pomysły i riffy. Wszystko to okraszone wściekłą  grą pałkarza. 

Zwolnienie w drugim utworze „Dream gone bad” jest naprawdę powalające i można je powtarzać raz za razem. Chodzi to wszystko dobrze i wzorowo. Słychać starych wyjadaczy. Słychać groove, który pływa od rowu filipińskiego aż do satelit na księżycu.  Bardzo lubię kolejny numer. To „Left of center”. Ma doskonały rytm, świetną motorykę i melodię. Słychać tutaj mocne punkowe korzenie starszych panów. Chociaż następny „Inner calm from outer storms” to świetny kawałek i chyba dla mnie najlepszy na płycie. Ja tu słyszę Bad Brains z „Quickness”, które przechodzi w Madball, potem spotyka Hatebreed i znowu zmienia się pod koniec na totalne przyspieszenie i kończący nagle wszystko nieludzki jazgot. Sami muzycy nazywają swoje granie nu metalem, ale czy klasyczne określenia mają jeszcze sens jak wszystko wszędzie miesza się w jednym  kotle? Ale tak naprawdę trudno wybrać, bo przebój leci za przebojem. Świetny „Filthy vagabond” to ukłon w stronę amerykańskiego hardcore’a lat osiemdziesiątych. Tempo i chórki- wszystko jak trzeba. Fascynację Integrity słychać w „From a crowded wound”. I tak po kolei przelatujemy przez epoki i ulubione style tych czterech jeźdźców (apokalipsy?)- raczej złej nowiny. Czasami te wolty są stylistycznie dziwaczne jak na przykład balladowe śpiewanie w „The Great purge”, ale za chwilę wchodzą na wysokie obroty i tak w kółko. Nie ma się co oszukiwać- dobra produkcja też robi swoje. Ach- zapomniałbym o „Animus” w stylu starego Infest. Naprawdę przednia  nawalanka w jedną minutę- stara szkoła!

Na końcówkę dostajemy dwa kosmicznie dobre kawałki. To „Dead limbs” w najlepszym klimacie nowego Napalm Death  i sześciominutowy tytułowy gigant- wolny, ciężki, dołujący…

Po przesłuchaniu całości chce się wracać do tej płyty, bo widać, że panowie ograli się razem przez te parę lat, ale też powiedzmy sobie szczerze, że nie wypadli muzycznej sroce spod ogona. Wymiatają wszyscy zawodowo długi czas, więc wiedzieli czego można się po sobie spodziewać. Pandemia dodatkowo mogła dołożyć im frustracje, jakie bądź co bądź po trosze wszyscy przeżywamy w tych trudnych miesiącach. Ale wyszło to na dobre muzyce zawartej na nowym placku Killer Be Killed.

Płyta jest bardzo spójna i chyba trochę koncepcyjna. Nie ma patosu, ale nie ma też prostych, zerojedynkowych rozwiązań. Słychać włożoną pracę i dużo fajnych pomysłów. Wyczuwam tu sporo emocji związanych z czasem, w jakim przyszło nam wszystkim żyć. Co niestety przynosi nam uczucia związane ze strachem, mizerią i smutkiem. Niespecjalnie czuć tu nadzieję, ale panowie już są w starszym wieku, więc być może są po prostu pozbawieni złudzeń.

Dobra nowość supergrupy złożonej z samych znakomitości.

Słuchamy w Jamie! (po skończeniu tego cyrku).

 

Killer Be Killed x Sepultura x Cavalera Conspiracy x Soulfly x Nuclear Blast x Napalm Death x Dead Man's Chest x Pasażer zine and records x Teraz Rock x Metal Hammer x Metal Hammer x Noise Magazine  x Official Motörhead  x Mastodon x Machine Head  x ALL PIGS MUST DIE x Linkin Park x Cavalera Bunker Max & Igor x INTEGRITY x Dwid Hellion

wróć do listy wpisów