recenzja #129

dodano: 11 maja 2021

RECENZJA #129

Siekiera- Lp „Jarocin ’84” (Warsaw Pact Records) 1984 / 2020

By Adam Szulc Barber maj 2021

 

1984. To był rok! Muzycznie chyba jeden z najlepszych dla polskiego rocka. Podczas jarocińskiego festiwalu i innych- wielu!- imprez wyszukujących w trakcie konkursów i potem promujących tak zwane młode talenty objawiło się wiele znakomitości muzycznych. Wymienić z tamtego czasu warto takie grupy jak: Moskwa, Rendez- Vous, Jaguar, Kat, Madame, Made In Poland, Fort BS, Prowokacja, Piersi i Siekiera. To z tych kapel mamy w polskiej muzyce rockowej takie nazwiska jak Robert Gawliński, Paweł Gumola, Roman Kostrzewski, Paweł Kukiz, Ziemowit Kosmowski czy Tomasz Budzyński. 

Siekiera, której frontmanem był ten ostatni była wtedy chyba największą niespodzianką, nie tylko punkowej sceny. Recenzowana tu przeze mnie płyta to nagrania pochodzące z TAMTEGO koncertu w Jarocinie. Rok później założyłem punk rockowy zespół totalnie inspirowany Siekierą. Nazwaliśmy się nawet Topór (sic!- czy trudno o większą inspirację??) i graliśmy ich covery ze słuchu. To nie było bardzo trudne nawet dla nas :)

We wrześniu 1984 roku miałem możliwość przeczytać od deski do deski najnowszy numer magazynu muzycznego Non Stop. Na okładce był Budzy z irokezem i w spodniach moro śpiewający na festiwalu. To mnie złapało za serce. Co za wygląd, co za koleś! A opis festiwalu pióra Jacka Sylwina w artykule pod doskonałym tytułem „Top przestał istnieć” przeczytałem chyba ze sto razy. Topowe zespoły miały coraz mniej do zaoferowania. Nowa siła objawiła się w Jarocinie i mimo tego, że większości tych zespołów nie można było posłuchać w radio, to przegrywane po miliony razy koncerty z kasety na kasetę trafiały pod strzechy do uszu ludzi pragnących posłuchać czegoś innego poza papką radiowo- telewizyjną.

Siekiera! Co za nazwa! Prosto w oczy, bez ceregieli- po prostu SIEKIERA! Muzyka jest dokładnie taka jak nazwa. Zwłaszcza na tym koncercie pokazali bezkompromisowość, prostotę- nie mylić z prostactwem, niebanalne teksty posiadające spory ładunek emocjonalno- intelektualny i power, jakiego mogłaby im pozazdrościć wtedy i teraz również zresztą, przynajmniej połowa zespołów punkowych na świecie. Pewny siebie i swojego przekazu zespół wyszedł na scenę i zawładnął publicznością. Mimo totalnej amatorszczyzny zagrali jak profesjonaliści. Świadoma twórczość bez naleciałości i naśladownictwa. Żywy ogień przelatujący nad widownią.

Nie byłem wtedy na festiwalu. Miałem trzynaście lat i rodzice nie puściliby mnie w to siedlisko sodomy i gomory. O Jarocinie opowiadało się po domach bajki jak o żelaznym wilku- przemoc, irokezy, wygląd i ta okropna muzyka bez ładu i składu. W tamtym czasie prawda była inna i chociaż dziś czasami mówi się o Jarocinie jako o wentylu bezpieczeństwa dla władzy, to wtedy nie odczuwało się tego w taki sposób. Nie było tam też bójek i zadym prowokowanych przez festiwalowiczów. Po prostu MUZYKA! Lata dziewięćdziesiąte i rozwalanie miasta dopiero miały nadejść…

Ten koncert Siekiery jest genialny. Dla tych, którzy znają zespół z późniejszej „Nowej Aleksandrii” będzie to srogie zaskoczenie. Powiedzieć o tych kawałkach, że są surowe to jak nic nie powiedzieć. Zaczyna się od utworu „Krwawy front”- punkowo- hardcorowa jazda. Potem „Fala”- to samo.  Po niej „Piwko dla wojska” i „Banda dzika”- bez zmian. Bębny na jednej szybkości. Gitara na trzech, czterech funtach. Zero solówek i udziwnień. Bas dogania reszt ponurym rykiem, a chrapliwy wokal z całkiem dobrą dykcją….zjada wszystko i nadaje takiego charakteru, jakiego nikt wcześniej i nie wiem kto jeszcze w tym wieku zrobił później. Pozorna chwila odpoczynku na apokaliptyczny utwór „Idzie wojna” i znowu atak!

Szok.14 solidnych uderzeń. Raz za razem. Jeden po drugim. Metodycznie i motorycznie.

Te nagrania to arcydzieło. Perła w koronie polskiego punk rocka. Taki powinien być punk- świeży, nieprzemijający, zadziorny, surowy, inteligentny, dający do myślenia, buntowniczy i nie oglądający się na konwenanse. Uwielbiam ten sznyt. Obok francuskiej płyty Abaddonu „Wet za Wet” (równiez wznowionej przez Warsaw Pact) i amerykańskiego wydania Dezertera „Underground out of Poland”- ten koncert to najlepszy punkowy towar eksportowy z Polski z tamtych lat. Ale to też znak swoich czasów- totalne D.I.Y.- nie umiesz grać, ale nie przeszkadza to w tym, żeby grać! Pamiętać też należy, że to sam środek orwellowskiego roku…wszystko mogło się zdarzyć…

Wydaje mi się, choć tu mogę się mylić, że te nagrania już chyba ze dwa razy ukazywały się w ograniczonych nakładach na bootlegowych winylach. Ogromne podziękowania ode mnie- skromnego fana- dla Warsaw Pact Records za rzetelne opublikowanie tego w normalnej, dobrze wydanej formie. Bo samo wydanie tej płyty to majstersztyk. Przezroczysty winyl, rozkładana okłądka, tłusty i staranny booklet, wuchta dobrych i mało znanych zdjęć, pełno flyerów, ulotek, fragmentów wywiadów, recenzji, satyr na ich temat plus wspomnienia (w dwóch językach), okładka z  w/w "NS", słynna fotka z "Zarzewia" i wiele, wiele innych archiwalnych materiałów odkopanych specjalnie na tę płytę. Chylę czoła!

Siekiera z Jarocina’84- koniecznie sprawdźcie- to historia polskiego rocka.

My- rzecz jasna- słuchamy w Jamie!

 

ARMIA x Jarocin Festiwal x SPICHLERZ POLSKIEGO ROCKA / Muzeum Regionalne w Jarocinie x Dezerter x Zespół Abaddon x Warsaw Pact Records x Pasażer zine and records x Noise Magazine x Teraz Rock x Metal Hammer  x The Corpse x Refuse Records

wróć do listy wpisów