recenzja #142
RECENZJA #142
Citizen- Lp ”Life in your glass world” (Run For Cover Records) 2021
By Adam Szulc Barber sierpień 2021
Pierwsza urlopowa płyta jest z Ohio, a jak wiemy w Ohajo ładnie grajo i śpiewajo!
Zanim Citizen zaczął grać pod swoją nazwą jego przyszli członkowie wycierali szlaki w metalcorowych kapelach The Plot In You oraz Sound of Glory. Jakże zmieniła się ich droga przez te lata! Citizen jako zespół z Toledo istnieje od 2009 roku. Rozpoczynali swą drogę od melodyjnego hardcore’a i wydając kolejne płyty zmieniali styl zmiękczając trochę hard core w kierunku do koledżowego rocka. Najnowszy album wydany w marcu tego roku zagościł na moim talerzu na stałe. Te jedenaście utworów jest tak konceptualnych i tak nie mogących żyć bez siebie, że przewracam ten placek wte i wewte i słucham dalej.
„Life in your glass world” to czwarty album tria z Ohio. Zaczyna się od dwóch hitów, które w latach dziewięćdziesiątych byłyby w czołówce rockowych MTV hymnów. Zatem startujemy od „Death dance approximately” i „I want to kill you”. Siła, dynamika, melodia, kontrast i niepokój. Koledżowa Ameryka w naprawdę najlepszym wykonaniu. Wszystkie stare kapele grające tak zwany emotional rock / core w dawnych czasach mogłyby śmiało podpisać się pod tymi numerami. Bo po trochu słychać tu Texas Is The Reason, Temperance i …R.E.M. Bardzo lubię te momenty gdy słychać samą sekcję. Jak na przykład w "Blue sunday"- te głębokie kotły i selektywny basior- miód! Nie sposób jednak rozpracowywać każdego utworu z osobna, bo całość się tak pięknie klei, że odrywanie kawałeczków jest swoistym muzycznym kanibalizmem. Znajduję więc czas na to, żeby zjeść całe danie. Niektóre fragmenty są spokojniejsze, ale to jak z nutami zapachowymi, które w trakcie dnia zmieniają się w kolejne aromaty tak i tu przepływając całą płytę mamy różne smaki. Wieńczący płytę „Edge of the world” jest mocno perkusyjny. Bębny pełnią w nim ważną, napędzającą rolę, która mimo pewnej monotonii jest pociągająca. Gorąco zachęcam do posłuchania tego albumu. Dopracowanie wszystkich szczegółów i aranżacji ( na słuchawkach to pięknie wychodzi!) jest perfekcyjne. Doskonale nagrane i ustawione bębny, dobry wox, który czasami ciągnie bardzo wysoko i śpiewając potrafi się tu i ówdzie nawet lekko wydrzeć (ach te metalcorowe naleciałości). Wszystko się zgadza w tym dobrym rockowym cieście i mimo, że momentami przypomina indie rockowe- manchesterowe granie to maniera Citizen jest dużo bardziej optymistyczna od swych brytyjskich kolegów. Jest motorycznie i radośnie, nie mylić z głupkowatą wesołkowatością. Dobrze zacząć od nich dzień.
Pięknie, że to leci z winyla- ciepło tego brzmienia bez digitalnej konwersji jest zabójczo dobre. To właśnie takie nagrania sprawiają, że chcę słuchać muzyki na tym nośniku.
Myślę, że na dzień dzisiejszy będzie to u mnie ścisła czołówka tegorocznych albumów. Kiedy wreszcie będziemy mogli zobaczyć ich na żywo?
Posłuchamy w Jamie! (po urlopie).
Citizen x CoreTex x RevHQ.com x Revelation Records x Run For Cover Records