recenzja #161
RECENZJA #161
Witness Marker- Lp „s/t” (Division Street Sounds) 2020
By Adam Szulc Barber grudzień 2021
Już za chwilę początek zimy, a my mamy świetną płytę w sam raz na resztki dni tego roku. Witness Marker ze stanu Pensylwania wydał już dokładnie rok temu swój debiutancki album, ale dopiero teraz udało mi się go zdobyć. Na mnie robi to duże wrażenie, bo lubię jak zespoły odnoszą się do muzyki sprzed trzydziestu- czterdziestu lat i nadają jej nowy vibe. Po części są to dorośli panowie z posiwiałymi brodami, po części gołowąsy, ale wszyscy razem świetnie łapią wspólny flow- dla dobra muzyki.
Płyta Witness Marker zawiera dużo chwytliwych melodii, inteligentne aranże, ciekawe kontrasty i całkiem zmyślne kompozycje. Wszystkie one sprawiają, że tu prawie każdy utwór jest przebojem. Chciałbym ich przyuważyć gdzieś na żywo, ale to chyba tylko będzie możliwe za oceanem. Wydaje mi się, że koncertowo mają duży potencjał. Może dlatego, że ta muzyka ma ogromny ładunek emocjonalny i mimo, że nie grają szybko i nie mają ciężkiego brzmienia to dynamika tych utworów jest potężna. Jeśli ktoś lubi Embrace, klimaty Dischord Records, Hot Water Music, Citizen czy stare granie z wytwórni Doghouse Records z Ohio w stylu Endpoint, Transcend, Fountainhead czy Split Lip, to z tym zespołem trafi w dziesiątkę. Emo core ze szczyptą punk rocka, indie i college rocka to jest to co grało się w Stanach ćwierć wieku temu, a teraz się fajnie odradza. Emo Core Revival? Jakby co ja pierwszy to napisałem!
Ale nie tylko amerykańskie kapele słyszę we wpływach płyty Witness Marker. Może Was zaskoczę, ale główna inspiracja w mojej opinii to jest nieistniejąca już zambrowiecka grupa Złodzieje Rowerów. Te knyfy, riffy i wokale są jakby żywcem wyjęte z ich ostatnich nagrań. I to się chwali- nawet jeśli tylko moje krzywe ucho to słyszy. Bardzo lubię utwór ”Worse for wear”. Spokojny, z lekko metalizującą gitarą jak stary Iceburn albo Into Another, ze świetnym wokalem, niespokojną perkusją, niesamowitym niepokojem na końcu kawałka, który zamyka się jednak powracającym refrenem i tonuje emocje… Fajny jest też „Dearest indifference” z mocnym, punkowym sznytem i troszkę chaotycznym wokalem jakby singer nie mógł nadążyć i cały czas gonił resztę orkiestry. Podoba mi się ten taki lekki rozjazd, ale ostatecznie to ma tak chyba być (tak myślę:)). Dobra, spójna płyta. Nie tylko muzycznie, bo teksty na tej płycie są w manierze typowej dla emo początku lat dziewięćdziesiątych. Bardzo osobiste i w dużej mierze pisane w pierwszej osobie. Lubię takie pisanie, ponieważ to ja piszę, to ja jestem podmiotem i to o mnie chodzi. Teksty pod tytułem: „wy jesteście tacy” czy „ wy się zmieńcie” pisane z perspektywy mentora nie pasują mi. Lubię gdy autor pisze o sobie nawet jeśli ma na myśli cały świat, bo w zasadzie wszystkie problemy dotyczą nas wszystkich. Zarówno personalne jak i te kręcące się wokół kłopotów całej planety. I fajnie to widać w tekstach na tym albumie. Dojrzałe pisanie. Lubię taką retorykę: „Ja czuję smutek i walczę z sobą, bo to ja jestem powodem zamieszania i zacznę zmieniać świat od siebie”- super!
Jury jest dziś na tak.
Mój placek na purpurowym winylu.
Słuchamy w Jamie!
Witness Marker x Division Street Sounds x Dischord Records x SPLIT LIP x Embrace x Złodzieje Rowerów (grupa muzyczna) x Refuse Records x Pasażer zine and records