recenzja #168
RECENZJA #168
Burning Strong- Lp „The fire rages on” (Patient Zero records) 2020
By Adam Szulc Barber luty 2022
Straight Edge cały czas w natarciu!
Ta premiera grupy Burning Strong z roku 2020 jest kwintesencją hardcorowego wigoru, młodzieńczej witalności, chęci przekazywania zaangażowanych treści, próby zmian społecznych poprzez własny przykład i po prostu świetnej muzy. To też potwierdzenie tego, że dla wielu ludzi muzyka jest bronią i że to za pomocą muzyki właśnie może zmieniać świat. A muzyka punkowa i hardcorowa i jej wszystkie pochodne nadają się do tego celu znakomicie.
Kontynuując dobre florydzkie tradycje takich zespołów jak Culture, Poison the Well, Morning Again czy nowsze Ecostrike, to straightedgeowe kombo nie bierze jeńców. Zamiatają parkiet od pierwszej sekundy uderzenia i nazwanie ich nadzieją hardcorowej niezależnej muzyki nie jest powiedzeniem na wyrost. Inspirując się old schoolowym straight edge hard core pełnymi garściami czerpią z takich tuzów jak Go It Alone, American Nightmare czy In My Eyes. Jednak sama płyta „The fire rages on” zgodnie z tytułem wściekle roznosi ogień łącząc stare granie jak Bold z późniejszymi dokonaniami Strife. Myślę, że taka rekomendacja przyda się każdemu kto słucha mocnych rytmów osadzonych w hardcorowej manierze.
Bo przecież Burning Strong niby niczego nowego nie grają i na pewno nie odkrywają Ameryki, ale ich siła i dynamika są tak ożywcze i dają tyle radochy, że tylko słuchać, słuchać i…czekać na koncerty. Płyta trwa dwadzieścia minut, ale chciałoby się ja przerzucać na drugą stronę i z powrotem na pierwszą, bo pozostaje niedosyt. Bardzo lubię te ich zwolnienia z klasycznymi, straightedgeowymi chórkami. Daje to tyle połera, że można skakać pod sufit. Są mocno zaangażowani w to, żeby trafić z muzyką do naszych serc, a ich metaliczne riffy dodają pieprzu i smaczku hardcorowej jatce.
Uwielbiam ostatni kawałek „Into the light”. Jego intro przypomina mi wstawki z Azyl P. z utworu „Kara śmierci”, a jak wiecie Azyl P. lubię bardzo. Potem wchodzą na takie szwedzkie zwolnienie, żeby zakończyć strajfowym tempem w końcówce utworu. Genialne!
Cała płyta świetna. Teksty oscylują pomiędzy osobistymi rozterkami, tematami dotyczącymi społecznego życia w Stanach, a tym co można, a nawet trzeba by tam zmienić. Są głębokie, próbują dotrzeć do słuchacza nie kilkoma prostymi wersami tylko walą całym tekstem wyjaśniając swoje bolączki. Oskarżają całe społeczeństwa o bezczynność w kwestii zmian w umysłach, po to aby zmieniać świat na lepsze.
Krótko, ale konkretnie.
Słuchamy w Jamie!