recenzja #171

dodano: 18 lutego 2022

RECENZJA #171

Kat- 10” „Ostatni tabor / Noce szatana” (Nuclear War Now!) 1985 / 2008

By Adam Szulc Barber luty 2022

 

Roman Kostrzewski.

62.

Za szybko.

Dziś pogrzeb w Bytomiu.

Nie będę.

Napiszę.

Miałem 13 lat jak po Jarocinie’84 zaczęły pokazywać się w mediach różne szokujące informacje o tym co tam się wyrabiało. Między innymi- oprócz punk rockowych wybryków- pojawiły się migawki o najbardziej obrazoburczej postaci, jaką można było sobie wyobrazić w późnym Peerelu. Roman Kostrzewski. Od tamtego czasu zrobili z niego nadwornego satanistę. Wykpiwali. A na mnie zrobił wrażenie. Nie, nie tym satanizmem, ani tym co mówił. Nie zląkłem się wygłaszanych diabelskich tyrad puszczanych w telewizorze. Bardziej zaimponował mi tym jak mówił. Spokojnie i rzeczowo tłumaczył swoje racje. Również tym, że rozmawiał z księdzem, że miał taki luz i że chwile później nagrał utwór, który w tamtym czasie- dla pryszczatego nastoletniego fana punk rocka i heavy metalu- był najlepszym co się mogło zdarzyć.

„Ostatni tabor”, bo o nim mowa, mam na tonpressowkich epkach, a po latach kupiłem amerykańską reedycję na dziesięciocalówce. Muzycznie to dla mnie jedyna prawilna wersja tego kawałka. To nie był metal. To staroświecka, acz genialna mieszanka różnych gatunków. Hard Rock, Punk, Rockandroll. Doskonale rozegrane, odśpiewane…a te chóry z tyłu przyprawiają o ciary do dziś. Ten utwór nie zestarzał się i nie trąci mychą!

W ostatnim tygodniach największe wrażenie zrobiła na mnie Jego wersja Leonarda Cohena. „Mój tajemny świat” brzmi jakby wyśpiewał go sam sobie…ech…

Widziałem Kata na żywo kilka razy. Między innymi miałem okazję oglądać ich na Rock Arenie ponad trzy dekady temu. Potężna charyzma. Mentalnie wychował pokolenia metalowych fanów i muzyków. Ostatnio nie byłem na Jego koncercie dawno, ale ze dwa lata temu recenzowałem tu świetny nowy album „Popiór”. Nie spotkaliśmy się nigdy osobiście, ale kilkakrotnie przez poznańskich znajomych przekazywaliśmy sobie pozdrowienia i pewnie prędzej czy później doszłoby do wymiany uścisku…A potem przyszła choroba i…

Szkoda faceta, który miał w sobie wciąż ogromny potencjał i mógł jeszcze tworzyć, pisać , śpiewać… Luźno cytując „Ostatni tabor”- Pluń w oczy bestii i chodź, a ostatni tabor niech odjedzie tam, gdzie ta ziemia, na którą spadnie mgła… 

Została muzyka.

My pomilczymy i posłuchamy dziś w Jamie…

wróć do listy wpisów