recenzja #186
RECENZJA #186
Saxon- Lp „Carpe diem” (Silver Lining Music) 2022
By Adam Szulc Barber maj 2022
Saxon to fundament brytyjskiego hard rocka grający nieprzerwanie od czterech z górą dekad. W lutym tego roku wydał nową płytę. Nosi tytuł „Carpe diem” co się przekłada na Chwytaj dzień, a co my możemy sparafrazować na Tu i teraz. Bo panowie już są wiekowi, więc każdy dobrze przeżyty dzień jest jak skarb. Skarb angielski rzecz jasna. Saxon nigdy nie ukrywał brytyjskości (sama nazwa Saxon to przecież Sas) i tej zajawki historyczno- rycersko- angielskiej. Ten szczęk stali pól bitewnych i największej chwały kwiatu rycerskiego oręża pod anglosaską flagą jest ich znakiem rozpoznawczym. To oczywiście słychać na płytach, widać na okładkach, czuć w tekstach i można przeczytać w wywiadach. Jak w tym niedawnym dla „Fistful of Metal” z początku tego roku: „We’re not just a metal band- we’re a fucking british metal band”. Ten nacisk na „british” jest tu niezwykle istotny, zwłaszcza jak zważy się na sprawy związane z Brexitem i lekkim zadzieraniem nosa Wyspiarzy. Są w siebie zapatrzeni, ale z drugiej strony patrząc, nie licząc absolutnego lidera czyli USA, to właśnie w UK powstała największa w świecie ilość zespołów rockowych, subkultur i nowych trendów muzycznych.
Nowa płyta Saxon jest mistyczna. Jest trochę bajkowa. Jest przepełniona etosem płatniczego rzemiosła, bitewnym zgiełkiem, tętentem okutych w stal koni i trochę komiksowymi opisami starego, dobrego Królestwa. Jest też zlepkiem swoistego patriotyzmu, który nazwał bym archeologiczno- wykopaliskowym czyli ciągłym wspominaniem dawnej chwały Wielkiej Brytanii. Rozpoczynające album i zarazem utwór tytułowy dźwięki na podobieństwo surm bojowych przed średniowieczną bitwą, prowadzą nas przez wszystkie dziesięć utworów. Muzycznie jest to tradycyjny hard rock w ICH stylu oparty na manierze New Wave of British Heavy Metal z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Bardzo solidna muzyka z rewelacyjnie brzmiącymi gitarami, które szyją w mid- tempie przeciekawe riffy na przemian z porządnymi solówkami (które nie wkurzają, a to u metalowców nieczęste) oraz genialną, nie boję się użyć tego słowa, sekcją rytmiczną. Bo tego typu muza potrzebuje potężnych, rzemieślniczych bębnów z dużego zestawu z podwójnymi stopami, które tu dostajemy w odpowiedniej dawce. Do tego basior płynie nisko i gęsto, więc utwory zyskują plus za plusem. Większość z nich to rozbudowane kompozycje, które zupełnie nie nużą. Mają dobre aranże i świetną produkcję. Te atuty do spółki z prostym schematem budowania kawałków czyli zwrotka- refren- zwrotka- refren- solówka- refren dają nam dużo radości w kontestowaniu linii: dobra muzyka z wiekiem wykonawców.
Doceniam w zasadzie każdy numer. Lubię ten tytułowy za wprowadzenie w świat z czasów cesarza Hadriana i walk anglosaskich plemion z rzymskim najeźdźcą. Lubię spokojniejszy „Pilgrimage”, w którym melodia refrenu na długo zapada w pamięć. Lubię też „Age of steam”, w którym zespół wspomina czasy wprowadzania rewolucji przemysłowej, a muzyka przypomina tempo maszyny parowej. Generalnie klimat tekstowy na tym placku płynie od Merlina i Ryszarda Lwie Serce gdzie damy cnotliwe, a rycerze mężni i honorowi aż do obrony Świętego Imperium przed wszelkim złem tego świata. Infantylnie jak cholera, bo dostajemy taki Sabaton w wersji średniowiecznej, ale muzycznie się to sprawdza i jeśli potraktujemy to z przymrużenie oka (bo inaczej się nie da!), to da się tego słuchać z radością.
Ta płyta trochę przypomina mi mój ulubiony album Saxon czyli „Crusader”. Różnica jest taka, że wtedy (a był to rok 1984) wydawało się, że to jest mocne granie, a teraz tamte nagrania trącą mychą. Nowy longplay ma prawdziwą siłę fundamentalnego heavy metalu z nowoczesnym brzmieniem i wypracowanym pieczołowicie masteringiem. Na pewno szybko mi się nie znudzi. Zatem Saxon wciąż na pierwszej linii frontu z niewiernymi, a ich nowa płyta nadaje się w sam raz jakby kto się akurat wybierał na krucjatę czy inną misję pokojową.
A poza tym starsi panowie wciąż mają włosy, mogą więc trząchać piórami na koncertach.
Słuchamy w Jamie!