recenzja #198

dodano: 16 sierpnia 2022

RECENZJA #198

Sex Pistols- DBL lp „The Original recordings” (UMC Records) 1977 / 2022

By Adam Szulc Barber sierpień 2022

 

Cóż za zrządzenie losu, że najbardziej znany punkowy zespół świata wydaje składankę największych hitów, na której znajduje się najbardziej ikoniczny z nich „God save the Queen” w roku Platynowego Jubileuszu głównej bohaterki tegoż kawałka! Wraz z całą gamą innych przebojów z płyty „Never mind the bollocks. Here’s Sex Pistols”, dodatkowych singli i stron B tworzą dobry przegląd twórczości kapeli, której wpływ na oblicze punk rocka, hard core’a i generalnie rocka jest nie do przecenienia. Tak zupełnie na marginesie, to oryginalna wersja pierwszego singla z Królową w tle, na winylu kosztuje teraz niebagatelną kwotę 12.000 funtów. A teraz można posłuchać tego wszędzie, bo wytwórnia UMC postarała się o to, żeby żaden nośnik nie został pominięty i praktycznie na każdym z nich- oprócz chyba szpuli- można posłuchać tejże kompilacji.

 

Wciąż najważniejszą postacią zespołu jest mieszkający w Los Angeles wokalista John Lydon Rotten. Co by o nim nie mówić udowodnił swoją pracą, że po Sex Pistols może dla niego istnieć życie. Akurat jego najmniej można byłoby o to posądzać, ale to on chyba najlepiej z całej ekipy poradził sobie w muzycznym świecie po rozpadzie Pistolsów. Jego Public Image Ltd odniósł ogromny sukces, stał się game changerem dla postpunkowego światka i prawie każda płyta wniosła coś ciekawego i świeżego do muzyki rockowej. 

 

Zatem on ma prawo do wypowiadania się w wielu kwestiach muzycznych, bo nie odcinał tylko kuponów z pistolsowej kariery, a wszedł na nowy, z początku grząski i niestabilny grunt i stąpa po nim bardzo pewnie. Zresztą niedawna trasa P.I.L. po Wielkiej Brytanii i tłumy fanów po raz kolejny udowodniły, że  Rotten to poważna postać w branży muzycznej i wciąż ma coś do powiedzenia.

 

Ludzi najbardziej rozpalają dramy, a tych w wypadku Pistolsów przez lata nie brakowało. Myślę, że najnowszą kością niezgody- poza pewnie wieloma innymi wątkami- stał się dla członków zespołu serial „Pistol” wyświetlany na streamingowej platformie Disney +, a o którym Rotten wypowiada się tylko pogardliwie albo wręcz wulgarnie. Reszta ekipy wzięła udział w pracach nad jego produkcją lub w ten czy inny sposób pomagała i udzielała porad ekipie filmowej. 

 

W wywiadach przeprowadzonych tuż po wydaniu płyty „The Original recordings”, a jeszcze przed premierą serialu, John nie krył rozczarowania zachowaniem swoich (byłych) kolegów, z kolei oni starali się nie wypowiadać na jego temat publicznie- chyba, że zostali przyciśnięci przez pismaka do muru. Takie medialne sagi mają w sobie coś z publicznego ekshibicjonizmu, który jest mi zupełnie obcy. Czytam te historie z zażenowaniem, bo po pierwsze Sex Pistols to wciąż jest ważny zespół nie tylko dla punk rockowej społeczności, po drugie takie szczekanie w prasie nic nie daje zespołowi poza przyklaskiem części publiki czekającej na takie ochłapy i po trzecie, możliwe, że takie rzeczy mogą pojawić się tam gdzie w grę wchodzi większa czy mniejsza kasa za coś co działo się cztery dekady wcześniej. Nieważne.

 

Obu płyt słucha się bardzo dobrze. „Pretty vacant”, „God save the queen”, „Anarchy in the UK”, „Submission”, „Holiday in the sun” i wiele innych- razem 20!- wszystkie w starych, dobrze znanych wersjach, po lekkich masterowych liftingach i ujednoliconym poziomem głośności. Świetna dynamika dodaje siły, animuszu i łobuzerii tym kawałkom. Znane przeboje mogą uronić niejedną łezkę, bo wspomnienia odżywają i na takim poziomie sentymentalizmu lubię ten zespół. Bo co by nie mówić, Sex Pistols w tamtym czasie- nawet jeżeli przez niektórych jest uważany za boys band po castingu McLarena- był nowatorski, obrazoburczy, rockandrollowy, antysystemowy i przede wszystkim punkowy.

 

Świadomie czy nie był też iskrą inicjacyjną dla setek, jak nie tysięcy kolejnych zespołów, a co ważniejsze chyba dla tysięcy małolatów na całym świecie, którzy zaczęli interesować się punkiem po usłyszeniu surowizny Pistolsów… Poza tym fryzury Sida i Johna do dziś mają swoich naśladowców.

 

Album kończy „My way” w wykonaniu Sida Viciousa. Jaka to była droga i jak się skończyła, to wszyscy wiemy, nie będę się więc nad tym pochylał. Muzycznie na obu plackach- siła!

Posłuchamy w Jamie po wakacjach!

 

Sex Pistols x Public Image Ltd  x EMI Records x John Lydon-Rotten

wróć do listy wpisów