recenzja #199

dodano: 23 sierpnia 2022

RECENZJA #199

Nova Twins- Lp „Supernova” (Marshall Records) 2022

By Adam Szulc Barber sierpień 2022

 

Istniejący od jakiś siedmiu-ośmiu lat angielski duet Nova Twins to czarnoskóre dziewczyny, które- patrząc po okładce jak ze starych płyt T.L.C.- podejrzewałbym o skłonności do muzyki soul czy innych takich r’n’b. Zaskoczenie moje jest ogromne, bo „Supernova” to świetna rockowa płyta.

 

No właśnie, nowy album Nova Twins to umiejętne żonglowanie stylami znanymi z przełomu XX i XXI wieku. Wszystko działa w mocnej, rockowej manierze, ale w stylistyce, która była nowoczesna wtedy, a nie teraz. Jest to swoisty powrót do przeszłości, bo muzyka zawarta na albumie nosi wszelkie znamiona rockowego czy nawet punkowego grania z dodaną elektroniką, jakiej się używało w tamtym czasie. Mamy więc ciekawe riffy żywcem rżnięte z Rage Aganist The Machine i Limp Bizkit poplecione z digitalnymi ciosami jakby z Atari Teenage Riot czy Prodigy. Jednakże ich  elektronika jest taka powiedziałbym punkowo- analogowa. Jest bardziej elektryczna, jakby podłączona do normalnych, lampowych ampów. Przez to mam wrażenie jakby ktoś chciał, żeby to brzmiało z lekką patyną i komputerem amiga niż z nowoczesną nutą. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale i tak brzmi to bardzo modernie!

 

Panie witają nas przesterowanym intro jakby ze starych części „Gwiezdnych Wojen”, a potem wchodzi „Antagonist” i wszystko staje się jasne. Mocne bębny, sfuzowane po staremu brzmienie, numetalowy vibe i obie damy tnące na gitarze i basie. Nic tu nie ma odkrywczego, a jest takie fajne, że girka tupie cały czas. Kolejne uderzenie to „Cleopatra”, która wyróżnia się pływającą, skaczkowaną gitarą i lekko niezdarnym bitem, który przeradza się w piękny refren. Ale bój się bracie: ten refren to jak od syren lub modliszki- zbliżysz się chłopcze, to koniec twój bliski… Nie są to bezpodstawne porównania- jeden z ich utworów nosi tytuł „K.M.B.”, co się tłumaczy na Kill My Boyfriend. Taka jest ta płyta: niepokorna, mocna, nieoczywista i z każdym kolejnym utworem zaskakująca tym, że młode dziouchy grają w taki sposób i że odnalazły siebie w wydawać by się mogło pogrzebanym gatunku tak zwanego nu metalu zmieszanego z pochodnymi z czasów ich rodziców. 

 

Wciąż zachodzę w głowę skąd im wpadł taki pomysł na styl zespołu i jedyna odpowiedź jaka mi wpada do głowy to ich miasto Londyn- miks muzyki, subkultur, klubów, dzielnic i ludzi. To czasami eksploduje w taki spontaniczny sposób i tu wybuchło naprawdę przepysznie. Zachęcam do odsłuchu całej płyty, bo u mnie chodzi placek na okrągło.

 

Ten miks starszego rocka, archetypicznego punka, pierwocin rapu i didżejki z lat dziewięćdziesiątych najbliższy jest chyba dokonaniom niemieckiego Guano Apes z wokalizami trochę jak ze Skunk Anansie czy starego No Doubt zza kotary wyzierającym afrykanerskim Die Antwoord. Nie należy zapominać o wzorcach wymienionych w początkach tej recenzji. Moc potrójna!

 

Spuentuję to tak: latem 1994 roku byłem na nadmorskich wakacjach. Zaczytywałem się tam w reportażach z festiwalu „Woodstock’94”, który zorganizowano w ćwierćwieczną rocznicę tego pierwszego. Pisał je ś.p. Robert Leszczyński, dziennikarz muzyczny „G.W.”. Pisał wspaniale i chciałem tam być. Line-up był nieziemski pospołu rockowy i elektro. Nova Twins pasowałaby tam idealnie.

Dla mnie „Supernova” to jedna z płyt roku.

Słuchamy w Jamie!

 

NOVA TWINS  x Marshall Records

wróć do listy wpisów