recenzja #221

dodano: 14 grudnia 2022

RECENZJA #221

A Will Away- Lp „Stew” (Rude Records) 2022

By Adam Szulc Barber grudzień 2022

 

No i jest! Długo wyczekiwany przeze mnie najnowszy album konektikańskiego bandu A Will Away. Powstały i założony w 2011 roku przez kilku kumpli zespół, trwa cały czas przy robieniu swojego i na bazie przyjaźni z liceum. Koledzy mieszkali blisko siebie i założyli kapelę. W Ameryce rzecz zupełnie prozaiczna i normalna. Ludzie są muzykalni, mają możliwości, sprzęt jest dostępny i – co istotne- mają duże piwnice w każdym domu. A w tych piwnicach, oprócz składowania klunkrów- można grać!

A Will Away wydają kolejne płyty z podziwu godną regularnością. Ja zakochałem się w ich indie rockowej muzyce po płycie „Bliss” (z ryciną brodacza na okładce), którą prezentowałem z siedem, osiem lat temu u nas na stronie. A od nich w zasadzie od lat, regularnie dostajemy nową porcję muzyki. Nie dają o sobie zapomnieć, co świadczy o dużej pracowitości, konsekwencji i ambicji. Z najnowszych nagrań, to kilka lat temu ukazał się ich pełen album „Here again”, krótko po tym to samo, ale w wersji akustycznej, zaraz potem epka „Soup”, a teraz nowa duża płyta zatytułowana „Stew”. Nie zwalniają tempa i na szczęście wciąż nie są nudni i mają coś do powiedzenia i zagrania.

„Stew” jest z nami od lutego tego roku. Ciekawe, bo ten album ukazał się w małej, niezależnej wytwórni Rude Records. To wydawca europejski, a dokładnie z siedzibą we Włoszech. To chyba sprawia, że kompletnie nie ogarniają wysyłek do Polski, a osoba odpowiedzialna za kontakty z kupującymi jest absolutnie niekompetentna. Ale pomijając ich…

 

Nowa płyta A Will Away daje nam jedenaście zupełnie nowych rockowych kawałków. Tym razem trochę wygładzili swoje muzyczne oblicze. Od pewnego czasu zresztą widzę, że z kierunku bardziej alternatywnego rocka zmieniają sznyt w stronę pop punka z leciuteńkim rockowym pazurkiem. Nowy album zaczyna się utworem „The Rock”. Dobre, melodyjne granie z tym koledżowym, wschodniowybrzeżowym vibem, którym charakteryzują się amerykańskie zespoły z tamtych stron. Potem mamy wielki przebój „Karma”. Ten z kolei uderza w stronę kalifornijskiego grania. Jest ciekawa, nieoczywista melodyka, fajny aranż i wyśmienita kompozycja zaczynająca się od świetnego refrenu, który ciągnie się za mną przez pół dnia. 

 

Trochę udawane solówkowe przestery fajnie ustawiają „Karma” na poziomie mocniejszego kawałka. Potem całe napięcie po dwóch pierwszych kawałkach siada, a trzy kolejne są bardzo spokojne. Z nich najbardziej wchodzi mi „Spittin’ chickets”. Jest nastrojowo, z dalekim śpiewem, sympatycznymi chórkami i przeszkadzajkami w tle. Po tym przerywniku dostajemy znowu stare dobre A Will Away. Zwłaszcza „Re-up” wyróżnia się, bo łączy ich stare granie z tym nowym, refleksyjnym flow. I tak jest generalnie do końca wycieczki, na którą zabiera nas ten zespół. 

 

Trochę kontrastują mocniejsze riffy z nastrojowymi pasażami. Trochę płyną balladowo i czasem wrzucą grubsze uderzenie. Generalnie jednak oscylują w manierze grzecznego, acz bardzo nowoczesnego i dobrze zrobionego rockowego popu. Bardzo in plus wyróżnia się głos wokalisty. Widać, że przepracował w studio udoskonalając swój pomysł na śpiew. Ogólnie mogłoby być więcej mocniejszych numerów, takich jak na „Here again” albo „Bliss”, ale i tak słucham tego z przyjemnością. 

Na tę płytę napisali fajne, troszkę poetyckie teksty opowiadające o emocjach i życiu. Bez rozpolitykowania, kowidów i tego całego szajsu. Możemy więc zagłębić się w ciekawą strukturę zwrotek, które poruszając nuty uczuć i codzienności mogą pomóc nam w zmaganiu się z nużącą szarością chleba powszedniego.

Z przyjemnością obserwuję jak z małego, piwnicznego, garażowego zespoliku stają się na naszych oczach wielkoformatową kapelą, która- gdyby nie pandemiczny cyrk- już dawno grałaby koncerty na europejskich stadionach. Tego im życzę jak najszybciej. A z moich danych wynika, że A Will Away nie grał jeszcze w Europie, więc albo ja udam się TAM zobaczyć ich na żywo, albo oni w końcu przylecą TU.

Słuchamy w Jamie!

 

A Will Away  x Revelation Records

wróć do listy wpisów