recenzja #228
RECENZJA #228
Bruce Springsteen- DBL Lp „Only the strong survive. (covers vol.1)” (Sony Music) 2022
Simple Minds- Lp „Direction of the heart” (BMG Records) 2022
By Adam Szulc Barber styczeń 2023
Bruce Springsteen. Jego płyty recenzowałem już kilkukrotnie, a najnowszy album ukazał się dokładnie 11 listopada tamtego roku w dniu naszego eventu z panem Markiem Niedźwieckim w Szklarskiej Porębie. Czy to przypadek? Nie sądzę. Również fakt, że druga recenzowana tu płyta to Simple Minds, którą od Niego dostałem w prezencie. Dlatego uznałem, że muszą być opisane w pakiecie.
Zatem startujemy.
Boss.
To instytucja. Po latach grania nic już nie musi nikomu udowadniać, a jego pozycja jest tak wysoka, że może nagrywać co chce. Fakt, że sprzedał licencję do wydawania swoich nagrań po śmierci za kilkaset milionów dolarów jest gratką dla portali plotkarskich, ale na pewno był to przemyślany ruch zamykający w przyszłości spekulacje rodzinne. Dla przyjemności przygotował więc kolejny krążek.
I ta nowa płyta to podwójny album z przeróbkami znanych standardów bez udziału swojej kapeli E Street Band. Miało być surowo i w klimacie wytwórni Motown z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych z najlepszych czasów Detroit, które wtedy jeszcze tętniło życiem. Bruce wraz z producentem sami nagrali wszystkie instrumenty i dodali tylko orkiestrowe smaczki z udziałem zewnętrznych muzyków. Powstała ciekawa płyta, choć- przepraszam Bossa za to słowo- ociupinkę nudna. Trochę brakuje w niej werwy i tego springsteenowskiego flow. Ten rockandrollowy pazur, tak charakterystyczny dla artysty lekko się stępił poprzez wygładzone wersje utworów amerykańskich gwiazd soul sprzed lat. Z zasady soul dla mnie jest nie do słuchania nawet w oryginale, a te kowery przesłodziły co nieco i tak słodkie kawałki. Mimo wszystko jednak słuchanie głosu Bossa jest zawsze przyjemne. Słychać, że facet jest w świetnej formie, robi co chce, śpiewa jak chce i nie pyta nikogo o zgodę. Zatem ja oglądając 75-letniego muzyka i życząc mu jak najdłuższego artystycznego życia, mam nadzieję być za ćwierć wieku w takiej samej kondycji jak on teraz. Do tego Bruce zawsze ma dobry haircut- jestem na tak.
Simple Minds.
Wielka gwiazda muzyki new romantic z lat osiemdziesiątych powraca z nowym albumem. Ich przebój sprzed laty- „Don’t you forget about me”- słyszał chyba każdy, nawet jeśli nie wie, że to ich nagranie. Nowa płyta „Direction of the heart” wpisuje się w kanon powrotu artystów z tamtych czasów (A-ha, Howard Jones, Duran Duran) i przypomina o bezwzględnych rządach plastikowego popu z post punkową bazą i rozczochranymi fryzurami. Z drugiej jednak strony, to nie jest zupełnie tak, że Simple Minds nie zrobiło niczego poza wielkim- wymienionym wyżej- hitem. Ta płyta to ich osiemnasty studyjny album. Warto więc mu się przyjrzeć z bliska. Od pierwszych dwóch kawałków przenosimy się w stare czasy rytmicznego grania i specyficznego wokalu. „Vision thing” oraz „First you jump” to kalki tamtych szlagierów z podobną konstrukcją i melodiami wpadającymi w ucho. Kolejne utwory jak „Human traffic” czy „Who killed truth” kontynuują podróż wehikułem czasu czterdzieści lat wstecz, ale prawdziwy supporter nie ma im przecież tego za złe. Bo myślę, że żaden fan nie oczekiwałby tu jakiś wyjątkowych udziwnień. Kto lubił Simple Minds wtedy i kto lubił takie tuzy brytyjskiego grania jak Classix Nouveaux czy Nik Kershaw polubi i tę płytę. Nie ma tu jakiś specjalnych uniesień, ale dobry warsztat i unowocześnione brzmienie dają nam wrażenie, że po pierwsze gdzieś już to słyszeliśmy, a po drugie, że chętnie do tego wracamy. Jednak po trzecie, szybko o tym zapominamy. Karnawałowo jak najbardziej.
Słuchamy w Jamie!
Sony Music x Simple Minds x Norweska Dolina x Radio 357 x Bruce Springsten