recenzja #237

dodano: 14 marca 2023

RECENZJA #237

Lawnmower Deth- Lp „Blunt cutters” (Dissonance Productions) 2022

By Adam Szulc Barber marzec 2023

 

Lawnmower Deth to śmieszkujący trashersi, którzy pochodzą z Wysp Brytyjskich, a na rynku są raptem dziesięć lat krócej od takiego na przykład wielkiego Saxon, zatem dorobek czasowy jest, choć nie ma się co oszukiwać przez pewien czas nie grali, bo byli zajęci rodzinno- zawodowo- jakimiś tam sprawami. Teraz jednak wracają w wielkim stylu. W dobrym znaczeniu tego sformułowania sprawiają wrażenie jakby byli zahibernowani w jednej kapsule wraz z niejakimi Albercikiem i Maksiem. Bo ich muza to wehikuł czasu do specyficznego podgatunku, który na własny użytek nazywam trashem z jajami. W przypadku tego zespołu wiązanka Acid Drinkers, Wermacht i Spazztic Blurr z podlanym sosem a’la Crumbsuckers świetnie się sprawdzają w nowoczesnej formie, choć jeżeli wtedy- w latach osiemdziesiątych- Lawnmower Deth byli przedstawicielami nurtu, któremu ukuto termin „comedy metal”, to teraz mimo pewnej wesołkowatością muzyki piszą już teksty o rzeczach poważniejszych i nie głupkują jak małolaty. 

 

Płyta zawiera 18 kawałków. Większość z nich oscyluje wokół szybkich okolic dwóch minut, co sprawia, prawdziwe zresztą, wrażenie zmienności i dynamiki. Pierwszy numer to „Into the pit” i takież ma tempo- do kotła i do pogo. Potem jest „Botheration”, w którym przejawiają skłonności do tego samego typu żartu jaki w latach dziewięćdziesiątych reprezentowała grupa Blenders. Wiem, że to Antypody gatunku, ale tak mi się skojarzył refren Lawnmowerów z tamtejszą „bidi bombą”. „Raise your snails” to świetny kawałek z linią basu ustawioną jako wiodący walec. „Bastard Squad” jest szybki, nieoczywisty i mimo tempa i naładowania solówkami ma w sobie taką lekkość jakiej brakuje tym nowym, napompowanym ciężkimi brzmieniami metalowym zespołom. „Good morning Phil”, w tempie Infest spotyka No For An Answer z singla, jest ukłonem w stronę szybkich numerów sprzed czterech dekad. Podobny jest „Good night Bob”, a z kolei chyba najdłuższy z nich- ponad czterominutowy- „Agency of C.O.B.” to doskonały i chyba najlepszy numer na tej płycie. Wolny, majestatyczny, rozprawkowy zawierający swoje własne intro, rozwinięcie i zakończenie, płynie dostojnie przez trudne społeczno- polityczne kwestie od jakich teraz roi się cały świat…

 

Nostalgia na „Blunt cutters” płynie pełnym strumieniem, ale jest to przede wszystkim dobrze skrojona crossoverowa płyta. Ma trochę patyny, ale nowoczesny pazurek wyziera spod zardzewiałego płaszczyka. Jako ciekawostkę dodam, że członkowie zespołu przyjaźnią się z niejaką Kim Wilde, której cover „Kids in America” w ich wykonie jest ulubioną wersją utworu wielkiej artystki. Nawet gdzieś tam kiedyś razem wystąpili na scenie.

 

W ogólnym odsłuchu na albumie „Blunt cutters” pobrzmiewają echa starych tuzów metalowo- punkowego grania z UK: The Stupids i Metal Duck, ale moc kalifornijskiego Lääz Rockit czy późniejszego D.R.I. też się odpala. Widać też, że zespół zauważył, że świat się ciągle kręci i muzyka wciąż ewoluuje i dołożyli nowoczesną produkcję i ciekawe riffy z XXI wieku. Brawo!

Mój placek w zielonym.

Słuchamy w Jamie!

 

Lawnmower Deth  x Dissonance Productions  x Cherry Red Records  x Kim Wilde x Noise Magazine x Fistful Of Metal Mag x Vive Le Rock

wróć do listy wpisów