recenzja #245

dodano: 20 kwietnia 2023

RECENZJA #245

Thinner- Lp „You don’t want me” (Midsummer Records) 2022

By Adam Szulc Barber kwiecień 2023

 

Thinner to solidny berliński hardcore, ale trochę inny od typowego ulicznego grania ukochanego w tym mieście. Nie ma tu tej hatecorowej napinki tak chętnie wzorowanej przez te zespoły z nowojorskich ekip. Bo podobieństwo muzyczne ma również swoje analogie w zbliżeniu nie tylko architektonicznym, ale także, że tak się wyrażę, ludzkim obu metropolii. Tym razem jednak, na szczęście, nie ma zerojedynkowego zżynania jedni z drugich, tylko Thinner ma swój pomysł na swój hardcore. Mimo tego, że jest inspirowany amerykańskimi zespołami, to z trochę innej, bardziej radosnej proweniencji. Te nagrania przypominają mi o zespołach pierwszych fal hardcorowej łupanki. 

 

Jody Foster’s Army, Adolescents, Youth Brigade to ci z jednej strony Atlantyku, a Skeezicks czy Spermbirds to germańskie impresje autorów albumu „You don’t want me”. Nie żałują też dobierać pieprzu z potrawy o nazwie Sick Of It All, ale z tych starszych numerów. W ogóle panowie stosują takie zabiegi, że trudno się przyczepić o plagiat, ale jakbym gdzieś to wszystko już słyszał…

 

Dziewięć kawałków w około siedemnaście minut robi robotę. Konkretnie, bezkompromisowo, ale z luzem i radością. Słychać zabawę muzyką, słychać dobry flow i taki pierwotny pozytywny hardcorowy vibe bez strzelania do nikogo.

 

Tematyka tekstów jest społeczna czyli wynikająca z życia w wielkim mieście. Berlin jest zresztą mocno rewolucyjny. Nie jest to żadną tajemnicą, bo wystarczy tam pojechać i się odrobinę rozejrzeć- a od nas całkiem blisko, żeby to zobaczyć- że patologie przeplatają się z luksusami i nic nie jest tam zupełnie oczywiste. Dlatego jest to także dobra pożywka dla różnorakich efemeryd, projektów i zespołów. Takich jak na przykład Thinner.

 

Płytę otwiera ostry i dynamiczny numer „Cold city” ze świetnym aranżem, dobrymi zwolnieniami, ciekawą melodią, ale przede wszystkim tym archetypicznym hardcorem, który porwał masy czterdzieści lat temu. Kolejny cios to „You can’t have it all” w podobnym stylu skejtowego grania sprzed lat. Na słuchawki i na deskę! I tak jest po kolei. Bardzo dobry warsztat muzyków sprawia, że ostra skądinąd muzyka jest miła dla ucha. Słyszę w niej echa staroci, które odpalałem na kaseciakach, ale nowa produkcja jest znamienna dla XXI wieku. Po niemiecku i z przytupem, ale bez tego okropnego akcentu. Dobrze wyśpiewane i przyzwoicie rozegrane. Mój ulubiony to chyba ten ostatni chóralny „Santiago”. On płynie w takim starym sickofitallowym sznycie z nowoczesnym wokalem, a do tego ta pyszna solóweczka robi robotę. Naprawdę "they can’t kill us all" jak śpiewa tu frontman.

Odpalam z radością.

Mój placek w oceanicznym blue.

Słuchamy w Jamie!

 

THINNER x CoreTex x Midsummer Records

wróć do listy wpisów