recenzja #249

dodano: 05 maja 2023

RECENZJA #249

Falling Forward- LP „Let these days pass. The complete anthology 1991-1995” (Temporary Residence Ltd) 2023

By Adam Szulc Barber maj 2023

 

Legendarny i nieistniejący od lat Falling Forward miał na mnie duży wpływ w połowie lat dziewięćdziesiątych. Wtedy w czasie istnienia X Respect X zasłuchiwałem się w mocnych okołohardline’owych kapelach, a one z kolei sympatyzowały w scenie i pojawiały się na wspólnych składankach czy koncertach ze spokojniejszymi grupami spod znaku post/rock/college hardcore’a. Bo fascynacja bardziej miękkimi zespołami w klimatach Sunny Day Real Estate, Temperance, Split Lip, Promise Ring, Majority Of One, Shoulder, Fountainhead czy Cable dodawała muzycznej przestrzeni do tego, czego słuchaliśmy na co dzień. Dawała nam swego rodzaju oddech od militanckiej, przeideologizowanej rąbanki i sprawiała wrażenie naszego muzycznego rozwoju. Zespół Falling Forward z wytwórni Doghouse Records z Ohio zdecydowanie wpisywał się w ten nowy kanon odchodzenia czy może poszerzania horyzontów od rzeźniczego Straight Edge do nowoczesnego college emo core’a.

 

„Let these pass days. The complete anthology 1991-1995” to nic nowego. Jak sama nazwa wskazuje to nagrania sprzed lat zremasterowane z oryginalnych taśm, które pierwotnie pojawiły się na ich epkach dla wspomnianego Doghouse, ale też dla wytwórni Initial i Noble. Czekałem na nie, bo Falling Forward zdecydowanie jest warty zapamiętania. Album otwiera „Drought” z tą cudownie płynącą gitarą prowadzącą i tą drugą robiącą smakołyki na tyłach. Świetny emo wokal plus lekko pokręcona perkusja wprowadzają słuchacza w sentymentalny nastrój średniej szkoły i tego jak wtedy wyglądał świat. Po nim „Sire” zaczynający się akustycznym intro i wchodzący w mocne rockowe granie z tym bardzo melodyjnym śpiewem a’la LifeTime. Zresztą motyw intro pojawia się też w środku fajnie konstruując cały utwór. Po nich „Third cross salute” czyli coś w stylu Temperance- gitary szyjące riffy i mocna sekcja rytmiczna wspierająca przody. Kolejny to „Character” w bardzo podobnym klimacie. Słucham i słucham! Tak powoli przepływamy przez cały album. Dla mnie z bardziej zasługujących na uwagę jest chyba „Wrap around suit” z drugiej strony płyty. Robi trochę więcej noisowego zamieszania, ale mimo wszystko mój faworyt to ostatni, ponad sześciominutowy „Twenty-Nine Sixteen Magazine” ze świetnym osobistym tekstem tak charakterystycznym dla zespołów tamtej ery i tamtej sceny. Cały kawałek ma kilka zwrotów akcji, zespół bawi się koledżową konwencją, robi dwuminutową przerwę w utworze i spektakularnie go kończy. Cieszę się, że miałem okazję słuchać Falling Forward wtedy i dzięki porządnej reedycji odświeżyć sobie te nagrania teraz.

 

Co w tym wszystkim jest jeszcze piękne to to, że tamten zespół powstał (jak wiele amerykańskich kapel) na bazie nastoletniej przyjaźni pięciu kumpli, którzy nauczyli się grać, mieli podobną wrażliwość muzyczną i co najważniejsze, piwnicę w domu rodziców, w której mogli robić próby. Nie bez znaczenia były ceny sprzętu do grania. W Polsce trzeba było wybulić kilka wypłat na nędzną perkusję, za oceanem kupowało się ją za grosze. W tamtym czasie zespół pochodzący z Kentucky, a takim był F.F. wydawał nam się perłą w koronie, a dla amerykańskiej publiczności KY to głębokie peryferie…ale to już zupełnie inna para kaloszy…

Co by nie mówić. Dobrze to gra na gramofonie, a do płyty dołączono spory wspomnieniowy booklet.

Mój na niebieskim.

Absolutnie słuchamy w Jamie!

 

CoreTex x Temporary Residence x Falling Forward x Temporary Residence Ltd.

wróć do listy wpisów