recenzja #250

dodano: 09 maja 2023

RECENZJA #250

The Exploited- Lp „On stage” (The Exploited Record Co.) 1982

By Adam Szulc Barber maj 2023

 

Recenzja płyty numer 250!

Kilka lat temu napisałem osiem recenzji płyt szkockiego The Exploited dla Pasażer zine and records. Nie pochyliłem się wtedy tylko nad „On stage”…

 

1 maja zespół ten zagrał w Łodzi. Bardzo chciałem tam być i nie wyszło…nie byłem, nie widziałem, ale wciąż lubię. Żałuję, ale jeszcze nie mam czerwonego irokeza, choć kto wie…?

 

Nie było nigdy dla mnie nic bardziej punkowego niż ta kapela. Wszystko się tam zawsze zgadzało i mimo niehigienicznego trybu życia, to był i wciąż jest ważny zespół, bo nie dość, że zrobił ogromną międzynarodową karierę, zdobył szacunek fanów, niewiele posiada, bo wszystko przeputał, to cały czas gra porządnego punk rocka, a każda kolejna płyta jest coraz lepsza. Co prawda na nową czekamy już dłuuuugo (20 lat?), ale cierpliwości bracia i siostry w końcu się pewnie pojawi.

The Exploited to legenda. Niewyparzony język Wattiego jest znany wszem i wobec. Zresztą jego przechwałki i rozbuchane ego też. I co? I nic. Wciąż grają naturszczykowsko- dinozaurzany punk rock oparty na charyzmie wokalisty, doskonałych crossoverowych riffach i dynamicznym hardcorepunkowym tempie. A ludzie to lubią.

 

„On stage” to album koncertowy zarejestrowany w Edynburgu w 1981 roku. Jest to chyba pierwsza punkowa płyta zagranicznego wykonawcy wydana w Polsce. Te trzynaście kawałków brzmi jak piła tarczowa, jak to opisali w „Non Stopie” ze 35 lat temu. Winyl przeryłem do cienkiego kawałka plastiku. Porysowana od szybkiego przekładania na kolejną stronę, potłuszczona paluchami i z poniszczonymi brzegami okładki…ten album miał dla mnie zawsze dużą wartość, bo kiedy usłyszałem po raz pierwszy fragmenty puszczane gdzieś w Polskim Radio, to wiedziałem, że to jest to. Powiedzieć o tych nagraniach, że to surowizna to jak nic nie powiedzieć. Prosto, ale nie prostacko. Z totalną werwą i bez ściemniania. Do przodu z niesamowitą energią i z ludziskami spijającymi każde słówko wykrzyczane przez wokalistę. Wszystkie przeboje brzmią jak trzeba: „Cop cars”, „Dogs of war”, „Exploited Barmy Army”, „Sex & Violence”, „Punk’s not dead” czy „I believe in anarchy” zostały zagrane przez zespół i odśpiewane przez zgromadzoną hordę panczurów. I nie ma większego znaczenia czy grają równo i są dobrze nastrojeni- to nigdy nie miało większego znaczenia w tej fali brytyjskiego punk rocka. Szczerość i gniew- to wystarczyło, żeby grać.

 

Za małolata przesłuchując namiętnie „On stage”, namalowałem sobie plakatówkami wizerunek Wattiego na koszulce…w praniu zeszło…

 

W początku lat dziewięćdziesiątych Cymeon X zrobił cover „Sex & Violence” i graliśmy go z powodzeniem na koncertach.

W ósmej klasie mój ojciec wchodził do mojego pokoju i pytał z niesmakiem: co to za muzyka? Ja odpowiadałem: Barmy Army. 

Ojciec: tu nie ma nawet zwrotki i refrenu. Ja: Barmy Army. 

Ojciec: jedyna muzyka to The Beatles. Ja: Barmy Army. 

Do dzisiaj lubię.

Barmy Army.

Punk’s not dead.

Mój placek w czerwoniastym.

Słuchamy w Jamie!

 

The Exploited

wróć do listy wpisów