recenzja #254

dodano: 30 maja 2023

RECENZJA #254

Dom Mody- Lp „Samouwielbienie” (No Pasaran Records) 1983- 84 / 2022

By Adam Szulc Barber maj 2023

 

Ciekawa płyta zespołu z lat osiemdziesiątych. Jako wielki fan polskiej muzyki tamtego czasu ochoczo wrzuciłem ją na talerz i…

…Dom Mody!

 

Kielce, początek lat osiemdziesiątych. Czy poza muzyką rockową i subkulturami, które potrafiły wtedy dać młodym ludziom jakieś zajęcie, było wtedy cokolwiek antysystemowego co dawałoby drobiny nadziei, że może być jak TAM ZA GRANICĄ? Pewnie niewiele. Kazus Domu Mody pokazuje, że nie tylko punk rock, ale też inne gatunki spoza mainstreamu, były możliwością zajęcia się czymś przez młodych ludzi i były atrakcyjne między innymi dlatego, że siedziały głęboko w podziemiu.

 

Dom Mody to polski new romantic osadzony w stylistyce Duran Duran spotykający Joy Division. To drugie chodzi mi po głowie stąd, że muzyka Kielczan jest smutniejsza od rozrywkowych melodii D.D., a fakt mieszkania w szarych Kielcach w tamtym czasie, przeżywania prelowskiej rzeczywistości i oglądania tych ludzi z przetłuszczonymi włosami (o tym będzie poniżej) mógł mieć wpływ, choćby podświadomy, na depresyjniejsze rytmy. Do tego dochodzi niski tembr głosu wokalisty (zwłaszcza w singlowych wersjach) przypominający trochę wokal Iana Curtisa i po troszę Kapitana Nemo. Zresztą nie ma się co oszukiwać stylistyka muzyczna jest też do kapitanowej trochę podobna, a to pewnie za sprawą organów B-2 i B-11, o których myślę, choć nie mam tu pewności, że K.N. również używał. Co ciekawe na tamte czasy, zespół nie używał gitary! Zatem płytę Domu Mody mógłbym opisać jako zimną falę przygotowaną na pasażach new romantic z elementami post punkowymi. We wszystkich przypadkach tychże inspiracji wpływy muzyki brytyjskiej są bezsprzeczne. Dobrze się słucha tego „Samouwielbienia”. Składa się ono z dziesięciu utworów, po pięć na stronę. Większość z nich to próba zespołu z 1983 roku z lokalnego domu kultury, które są dla mnie nadbudową do ich słynnej epki. Bo właśnie te dwa utwory z tonpressowskiego singla (nagrano 1984, wydano rok później) wyróżniają się tu wyjątkowo. Wszystko się tu zgadza, może dlatego, że je dobrze znam ze starego czarnego placucha, a może to, że „Szyfry” kojarzę z „Jeszcze młodszej generacji” i Listy Przebojów Rozgłośni Harcerskiej? Nie wiem sam, ale tych dwóch numerów słucha się wyśmienicie.

 

Świetnie zrobiona jest wkładka z gruntownym opisem starych czasów. Napisana jest ciekawym językiem. To ważne zwłaszcza dla ludzi młodych, urodzonych po prelu, którzy nie wiedzą jak trzeba było walczyć o sprawy oczywiste i ile mogło wtedy zależeć od widzimisię kierownika domu kultury. Bardzo podoba mi się w opisie tamtych dni fragment o „ludziach o przetłuszczonych włosach (…), z wylanymi na to wszystko wodami kolońskimi o unikatowej dziś woni, kupionymi naprędce w jakimś kiosku”- Przemysławka w Kielcach? W tejże wkładce brakuje mi tylko wszystkich tekstów, ale poza tym zdjęcia z koncertów i sesji zdjęciowych, ulotki koncertowe, gadżety z Jarocina i układ fanzinowy przekonują mnie. Świetna płyta.

Słuchamy w Jamie!

 

NoPasaran Records

wróć do listy wpisów