recenzja #256
RECENZJA #256
Illegal Corpse- Lp „Riding another toxic wave” (Hecatombe Records) 2021
Dead Heat- Lp „World at war” (Triple B Records) 2021
By Adam Szulc Barber czerwiec 2023
Crossover again!
Francuzi z Illegal Corpse byli mi nieznani, do czasu aż nie przyuważyłem w Coretexie okładki ich płyty. Wziąłem w ciemno. Ogromny plus za skejtową jazdę na rozwalonym sedesie w oparach toksycznych wyziewów z szamba. Klasyka gatunku chciałoby się rzec. A gatunek to reprezentowany w Jamie mocno. Crossover na hardcorowym rosole z metalową wkładką to pychota powodująca totalną niestrawność i przeczyszczenie podobne do tegoż z okładkowego rysunku. Zaczynam kurację.
Zaczyna się od „Back to blast”, które introdukcyjnie wrzuca tekst z fragmentu jakiegoś francuskiego filmu- w oryginalnym języku- a potem wchodzi wysoko nastrojony werbel nabijając resztę ekipy i zaczyna się crossoverowa jatka. I tak już leci do końca. Dwuminutowe kawałki, świetne gitary, ostre bębny, wokal z lat osiemdziesiątych i cały vibe przeniesienia w czasie o dobre trzydzieści pięć lat w tył, ale z nowoczesną produkcją i mega dynamiką. Jest ognista jazda bez trzymanki, ale cała płyta jest utrzymana w takiej konwencji, że nic tylko słuchać, słuchać i wciąż mi mało. Mam banana na twarzy przez cały album, bo to koncepcyjny fajny twór. Niby nic nowego i te patenty ograne z hardcorowo- metalowych hord sprzed lat. Bo inspiracje takimi tuzami jak Wehrmacht, Power Trip, Slayer, The Exploited, S.O.D., Exodus, Concrete Sox i Iron Reagan słychać tu w każdej sekundzie, ale ten lokalny sznyt dodaje smaku. Wszystko podane nowocześnie, ze smakiem i z jajem.
Moje faworyty to: „Too old for this shit” (taki crossover to jest piękna sprawa!), „Fat fast monster” (piękny tytuł), „Swimming with sharks” (jakie to romantyczne:) ) i ostatni lekko blastujący „Burn my ass”. Cudna, naprawdę cudna płyta.
Dodam tylko, że zabieg z francuskimi wstępami powtarza się tu kilka razy.
Mój placek przezroczysty. Do płyty dołączono full kolor plakat z wizerunkiem okładki, a na obu stronach koperty, w której chowa się winyl, wydrukowano teksty, ryciny i podziękowania. Się słucha rzecz jasna.
Dead Heat to ekipa z Kalifornii. Grają nardcore czyli znaczy się, że pochodzą z miasta Oxnard. Tak się tam mówi. Dead Heat to młode szczuny, ale tną jak zawodowcy. Okładka równie przyjemna jak u Francuzów z tym, że popandemicznie mniej zabawna, a więcej w niej horroru klasy B, a nawet chyba C, jeszcze z kasety video z podrzędnej wypożyczalni. Klasycznie zombiaki (ale wiemy, że to ekipa D.H.) atakują świat, a rozbryzgujący się keczup wylewa się litrami w płonące opony i jakąś opuszczoną bazę czy fabrykę. Klimat ilustrujący muzykę od razu wiedzie nas w odpowiednie rewiry i wiadomą rzeczą jest, że będą się bawić konwencją łączenia hardcore’a, punk rocka i rzecz jasna trash metalu. California über alles!
Dwanaście kawałków rozpoczyna „Subterfuge” i od początku wiemy z czym mamy do czynienia. Za nim od razu z kopyta „2 cents”. Oba w klimacie hardcorowego metalu czyli Stormtroopers Of Death w pełnej krasie z nawet podobnym brzmieniem, tempem i wokalem. Trochę to nowocześniejsze, bardziej pokręcone i wścieklejsze. Ale vibe ten sam. Jest inaczej niż w podobnych kapelach tego typu. Więcej breakdownu, siły spokoju na wolniejszym tempie, ciężkiego klangu i mocy od mniej znanych hardcorowych band z USA. Tytułowy utwór nie odbiega od reszty, bo zaczyna się surowizną, ale po chwili miele szybsze tempo, po to, żeby znowu wejść na zwolnienie. Naprawdę wyjątkowy ten zespół. W ogóle sądziłem, że ta formuła ma już swoje koleiny i niewiele można w niej wymyśleć, a tu się okazuje, że wciąż istnieją pokłady do nowych pomysłów. No bo niby gdzieś tam krąży Crumbsuckers, po cichu skrada się Cro-Mags, podskórnie nawet Terror, ale najwięcej Dead Heat czerpie chyba z kapel umieszczonych na serii składanek „America’s Hardcore” z tej samej wytwórni, dla której wydali ten album. Przypadek? Nie sądzę. Tak się gra po nowemu crossover. Szczerze polecam, bo Headbangers są wciąż w ataku! Mój placek w żółtym i na rozkładówce.
Słuchamy w Jamie!
Illegal Corpse x Hecatombe Records x Abnegat Records x Impeto Records x Crapoulet Records, le label des meufs et des mecs cools x Moulin crew x Masked Raccoon Distro x Refuse Records x Pasażer zine and records x CoreTex x Dead Heat x Revelation Records x Triple B Records