recenzja #258

dodano: 27 czerwca 2023

RECENZJA #258

V/A „What’s it like to be 50. Tribute to Cock Sparrer”- Lp (Pirates Press Records) 2022

V/A „Stoned cold country. A 60th Anniversary Tribute to Rolling Stones”- Lp (This Is Hit Records) 2023

By Adam Szulc Barber czerwiec 2023

 

Piękne dwa albumy doceniające twórczość odmiennych od siebie, ale jakże, w sumie, chyba bliskich brytyjskich zespołów. Oba obchodzą w podobnym czasie szacowne jubileusze- niejako kamienie milowe swojej działalności- bo przyznacie sami, że kolejno 50 i 60 lat grania to już nie byle co. Oba zespoły funkcjonują jako zjawiska i ogromne inspiracje dla rzeszy młodych ludzi i nowych pokoleń muzyków. Pierwsi są ważni i szanowani w scenie niezależnej, drudzy to kult w mainstreamie. Jedziemy!

 

Cock Sparrer.

Amerykańska wytwórnia Pirate Press Records przygotowała tribute album dla londyńskiego Cock Sparrer z wykonawcami ze swojej stajni i umówmy się, komu jak komu, ale im się to należy za lata wycierania scenicznych desek po całym świecie. Jako pierwszy startuje The Drowns ze Seattle z utworem „Riot squad”, który oryginalnie pochodzi z 1983 roku. Jest to świetna wersja wprowadzająca słuchacza w uliczny nastrój prostego oi!owego grania. Kolejna to charyzmatyczna Suzi Moon z samej stolicy USA (recenzowana tu ze swoim albumem w listopadzie zeszłego roku #217) w drapieżnym hymnie- a jakże!- „Platinum blonde” w klimacie trochę jak No Doubt. Tu słychać bardzo nowoczesny podryg, ale po pierwsze pani jest dynamiczna, a po drugie sam utwór to nie jakaś staroć, bo pochodzi już z początku XXI wieku. 

 

Niemiecki Plizzken pochylił się nad- nomen omen- „What’s it like to be old” w podobnym klimacie do oryginału z 1992 roku. Dobry vibe. Po nich wielka angielska gwiazda Grade 2 w swoim stylu nowoczesnego street punka koweruje „Roads to freedom” z połowy lat dziewięćdziesiątych. Przekładka na drugą stronę i mamy The Ratchets z NJ, który porywająco robi „Where are they now?” powracając do początku lat osiemdziesiątych. Zaraz po nich od razu dostajemy mistrzów ska The Interrupters z L.A. w bardzo słonecznej i skocznej wersji utworu „We’re coming back” z albumu „Shock troops”. Po nich mój najlepszy utwór na płycie czyli The Aggrolites, którzy jak poprzednicy są również z Miasta Aniołów i popełnili świetną jamajską rozgrywkę “Take ‘Em All”. To chyba najlepszy, a na pewno najbardziej rozpoznawalny kawałek Sparerrów wyjściowo pochodzący z tej samej płyty co poprzedni. Wszystko wieńczą Anglicy z The Bar Stool Preachers w ciekawej i trochę wesołkowatej odsłonie „Suicide girls” sprzed szesnastu laty.

Tytuły wybranych kawałków też fajnie układają się w puzzle opowieści o nieprzemijaniu i byciu sobą for all that time…Jedyne czego mi tu brakuje, to zespół Booze & Glory, który na pewno poradziłby sobie z kawałkiem Cock Sparrer, a grają w podobnym stylu i są z tej samej wytwórni.

Płyta pięknie wydana w dodatkowej kopercie i złotym placuchu.

 

Rolling Stones.

Tych panów przedstawiać nie trzeba, ale skłamałbym gdybym powiedział, że to dla mnie jakiś niezwykle ważny zespół. Ale wolałem zawsze ich i The Who od bitelmanii czy The Kinks. Jakoś bliżej mi było do tej kapeli, ale też bez przesady. Gdy zacząłem słuchać muzyki w miarę na poważnie, to Stonesi to już były dziadersy, więc płynęli kompletnie obok mnie. Jednakże nie sposób nie znać tak dużego zespołu, a niektóre utwory są tak popularne, że po pierwszej nutce wiadomo kto zacz z radiopriomnikam nadaje.

 

Okolicznościowa składanka „Stoned cold country” to hołd złożony zespołowi przez amerykańskich muzyków country w sześćdziesiątą rocznicę istnienia. Wiem, że może się to wydawać dziwne, ale po pierwsze słuchając Stonesów- zwłaszcza starszych numerów- nie sposób się oprzeć wrażeniu, że jedną z ich wielu inspiracji oprócz bluesa, rocka, big beatu i rockandrolla mogło być właśnie country. Po drugie te składankowe utwory nie brzmią jakoś dziwnie czy kompletnie inaczej, a w wielu przypadkach nawet można uznać, że tak powinno być.

 

Płyta zawiera czternaście utworów i trwa ponad godzinę. Mimo sporej ilości zawodników nie nuży. Może dlatego, że country jest energetyczną muzyką, a każdy z wykonawców włożył w swój wykon sporo serca. Wszystkie utwory pochodzą z pierwszych dwóch dekad działalności Stonesów i nie ukrywam, że na tej płycie brakuje mi ulubionego sprzed trzech lat „Living in aghost town”. Jakkolwiek płyta zaczyna się od „(I can’t get no) satisfaction” w bardzo dynamicznej wersji. Kolejna to „Honky tonk woman” z tym cudownym countrowym zaśpiewem z samego Nashville. Nie będę was zanudzał wymieniankami nazwisk osób biorących udział w składance, bo niewielu z nas one coś będą mówić, ale kawałki są przednie. Romantyczne „Dead flowers” mogłoby być piękną pościelówą na pierwszej randce, a konkretny „It’s only rock’n’roll (but I like it)” na kilka głosów daje porządnego kopa. Moje faworyty to ponad sześciominutowy „Wild horses” (naprawdę wprowadza w melancholijny nastrój), „Paint it black” na lekko zwolnionych obrotach i liryczna „Angie”.

 

Przyznam się szczerze, iż mimo, że autorzy kompilacji twierdzą, że artyści w niej uczestniczący to wielkie nazwiska w branży country, to nie jestem w stanie tego zweryfikować, chociaż info na płycie jest silne: „Today’s hottest country superstars”, więc sami widzicie, że jest groźnie. Ja jednak trochę błądzę po tej scenie jak cielątko po polu, bo jestem tu obcy, ale słucham z przyjemnością. Może więc będzie to zaczyn, żeby posłuchać całych albumów co poniektórych wykonawców? Czas pokaże, ale nie żałuję zwydatkowanych funduszy, bo płyta bardzo dobra. Moja wersja w rozkładówce.

 

Takie hołdy jak powyższe pokazują skąd nam wyrastają muzyczne nogi i że nie my- tu artyści z obu albumów- byliśmy pierwsi, ale ktoś gdzieś rozpoczął coś robić nowego w muzyce.

Obu kompilacji słuchamy w Jamie!

 

CoreTex x The Rolling Stones x Cock Sparrer Official x Pirates Press Records x Booze & Glory HQ x Suzi Moon x THE RATCHETS x The Interrupters x The Aggrolites x Grade 2 x The Bar Stool Preachers

wróć do listy wpisów