recenzja #275

dodano: 19 września 2023

RECENZJA #275

Morning Again- 12” „Borrowed time” (Revelation Records) 2023

By Adam Szulc Barber wrzesień 2023

 

Wow! Wow! Wow!

Dawno temu (połowa lat dziewięćdziesiątych) zasłuchiwałem się w ich płytach. Potem można było przeczytać o nich nawet obszerny artykuł w „Bravo” (pamiętacie taki magazyn dla youngsterów?) jako o alternatywie dla balującej młodzieży, a teraz pojawiają się z nową epką na dwunastce.

 

Morning Again z Florydy byli rozpoznawalną i silną marką Straight Edge Hard Core w jego militanckim wydaniu. To pierwowzór dobrej nowej metalcorowej szkoły z deathowym, florydzkim zacięciem i przeniesieniem hardcorowej muzyki na wysokie płaszczyzny rzeźniczego ekstremum. Przez chwilę straciłem ich z peryskopu, choć w zasadzie to oni chyba nawet zamilkli na dobre kilkanaście lat, a teraz ich powrót świętowany jest kolejną epką po „Survival Instinct” z 2018 roku i dobitnie potwierdza mocne umiejscowienie w scenie.

 

„Borrowed time” ukazała się w kalifornijskiej Revelation Records. Ta zacna wytwórnia ma nosa do nowości i potrafi wyłapać smakołyk z ogromniastej ilości amerykańskich zespołów. A tych wśród hardocorowej braci nie brakuje. 

 

Pięć nowych utworów Morning Again daje mocny sygnał czego należy spodziewać się po ewentualnym nowym albumie (za rok? za dwa?), bo od startu czyli konkretnie od „Intro” dostajemy death metalową połajankę z new schoolowym hard core vibem. Co prawda wstępik przelatuje szybko, ale zaraz po nim żarty się kończą i pierwszy utwór „Serpiente” walcowatą i lekko slayerowatą jazdą przy pomocy dobrych hardcorowych patentów rozbija system. Połamane rytmy, porozbijane tempa, potężne chóry, mocne brzmienie i ciężarowy bęben robią robotę i od razu wchodzą na „Insolvent”. To bliźniaczy utwór podejmujący walkę w podobnym stylu, ale z tymi ichnimi dźwiękami na tyłach i z totalną wojną przeciwko wszystkim. Czwarty utwór- „Resignation”- jest najdłuższy na tym singlu. Gościnnie tutaj zaśpiewał Trevor Strnad, wokalista z The Black Dahlia Murder, który zmarł krótko po nagraniu swoich partii. To trochę zdemonizowało ten kawałek, przynajmniej w kwestii tytułu, bo my już teraz wiemy, że Trevor nie żyje, ale wygląda na to, że w trakcie nagrywania wszystko szło gładko. Możliwe, że taki był zamysł utworu, że płynie on bardziej wściekle, a zarazem bardziej ponuro od pozostałych, ale wiedząc to co wiemy, że prawdopodobnie depresja i ogólnie zły stan psychiczny mógł doprowadzić do śmierci gościnnego wokalisty, to może przy miksach coś tam dołożyli…jakkolwiek smutne i przykre…

 

Ostatni utwór to „Nigh”. Balladowe podejście do Straight Edge Hard Core czyli podobna konsekwencja rżnięcia piłą mechaniczną, ale bez fuza na gitarze, a z dorodnym i kozackim wrzaskiem. Krótko, konkretnie i na temat.

 

Zatem gdyby chcieć się pokusić o dwa- trzy zdania podsumowujące ten mały zbitek militanckich utworów, to napisałbym, że nowy Morning Again atakuje metalowe hordy ze swojego stanu jak Death, Morbid Angel, Deicide czy Obituary i łączy je umiejętnie z hardcorowym flow Hatebreed, Earth Crisis czy Terror. Do tego przeplatają się tu smaki ze starych stajni vegan jihad jak Green Rage czy Abnegation. Tworzy to mieszankę wybuchową. Są znowu na fali wznoszącej.

Jeżeli chodzi o muzykę 2023, to u mnie w czołówce roku.

Słuchamy w Jamie!

wróć do listy wpisów