recenzja #278
RECENZJA #278
Glen Matlock- Lp „Consequences coming” (Cooking Vinyl Records) 2023
By Adam Szulc Barber wrzesień 2023
Zachęcam do weekendu z nową, ciekawą płytą.
Członkowie Sex Pistols co rusz zaskakują nowymi projektami. John Lydon w trasie z P.I.L., Steve i Paul grają z Billy Idolem, a Glen od lat kontynuuje swoją karierę solową. Jego najnowszy album „Consequences coming” ukazał się całkiem niedawno i wziąłem go na tapetę.
Trzynaście utworów solidnego rockandrolla z rockowym pazurem dają do myślenia, bo były basowy Pistoletów pisze teksty, które w jego opinii mają zmieniać świat i informować o jego bolączkach. Jest w tym dość sztampowy, bo powtarza telewizyjne newsy, które jak wiemy zamiast pomyślenia samemu mają skłaniać do przyjęcia nie swojej interpretacji i powodować właśnie takie działania jak pisanie tekstów, w pewnym sensie, pod dyktando. Widać, że autor jest tu mocno zaangażowany w krzewieniu dobrej nowiny, ale w mojej opinii zdecydowanie lepiej wychodzi mu granie i śpiewanie niż pisanie słów.
Ale zostawiając na boku pisaninę pana Glena, która jak mówię jest średnia, to muzyka broni się naprawdę bardzo. Pierwszy utwór „Head on a stick” to prawie Sex Pistols ze swoich najlepszych lat. Porządne punkowe granie ze zgrabnym szlagwortem i surowym brzmieniem przywraca pamięć starych nagrań. To samo kolejny utwór, który jest zarazem tytułowym. Gitara prowadząca bardzo przypomina dokonania najbardziej rozpoznawalnego punkowego zespołu świata. Jednak Glen swoim wokalem daje tu więcej ciepła i takiego rockandrollowego sznytu sprzed lat. A kompletnie rockandrollowy w swej odsłonie, a wręcz elvisowski jest następny kawałek „Magic carpet ride”. Można zamknąć oczy i zanurzyć się w dobrym graniu a’la Stray Cats czyli takim połączeniu surowszego i plemiennego grania lat dawno minionych ze słodkim revivalem lat osiemdziesiątych. Z kolei trzy inne propozycje („Speaking in tongues”, „Shine off your shoes”, „Step in the right direction”) są bardzo springsteenowskie w swym wizerunku, bo posługują się kanonami rzemieślniczego, żeby nie powiedzieć jaskiniowego rocka. Lubię też taki kawałek jak „Constant craving”, który pływa gdzieś w okolicach nowej fali, solowych nagrań Sida Viciousa czy lekko wygładzonego punk rocka.
Fajny jest „Tried to tell you”, bo to wręcz nawiązanie do najlepszych przebojów Shakina Stevensa. Usłyszymy tu piękną forteklapę, romantyczny śpiew, melodyjny refren. Takie melancholijne zerkanie w stronę muzycznych lat pięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych.
Na nowej płycie Glena Matlocka „Consequence coming” znajdziecie dużo dobrego rocka, eksperymentowanie z instrumentami (fortepian, konga), ciekawe melodie i w tym wszystkim trochę zbyt monotonny wokal. Ale wszystkiego mieć nie można. Dobrze się tego słucha i warto sięgnąć zwłaszcza od rana na wybudzenie czy w środku dnia na doładowanie dodatkowego poweru, bo ten album nie jest jakąś wybitną pozycją, ale i tak posłuchamy w Jamie!