recenzja #29

dodano: 11 marca 2019

RECENZJA #29

Temperance – LP „Searching for silence” (Moo Cow Records)  1995 / 2018

By Adam Szulc Barber marzec 2018

Temperance „Searching for silence” po raz pierwszy na winylu!!!!!!!!!!!!!!! 

Moo Cow Records wytwórnia z USA, która powstała w 1993 roku, a dwa lata później wydała tę płytę, która to płyta to kamień milowy emocjonalnego hard core’a dla wielu ludzi, a w Polsce wyjątkowo cieszyła się dużym respektem. Trafiłem na nią w jednym z flyerów- karteczek z informacjami o płytach i koncertach wrzucanymi do kopert setek penpali, z którymi się korespondowało wtedy- i napisałem do właściciela M.C. Records, niejakiego Jamesa, który zdecydował się na wymianę 10 kompaktów Temperance za 10 kompaktów świeżo co wydanego niecały rok wcześniej CD Cymeon X „Free your mind, Free your body” dla fakirowego Enigmatic Records. W ten sposób stałem się pierwszym dystrybutorem płyt Temperance w Polsce i wprowadziłem go na nasz rynek. Euforia muzyczna, stabilność, ale taki niepokój podskórny chwytający za serce. To zagrało mi wtedy bardzo i nie zestarzało się do dziś!

W 1996 roku nasz zespół, który powstał na gruzach pierwszego Cymeona czyli X RESPECT X nagrał w studio utwór „Tranqulity” - byliśmy po dwóch ważnych trasach koncertowych gigach w Niemczech i mieliśmy wrażenie, że drzwi do europejskiej sceny hard core są dla nas otwarte. Tenże kawałek, z którego byliśmy bardzo dumni ukazał się na podwójnym winylowym EP składaku „World Hard Core” dla Moo Cow Records właśnie. Cieszyliśmy się, że jesteśmy w tej samej stajni co Temperance.

A Temperance to jedna z dziesięciu najważniejszych płyt mojego życia, która opisałem osiem lat temu do Pasażera. Oto ta recenzja sprzed lat:

“8. TEMPERANCE –“Searching for silence” CD

Kiedy pojawiło się Temperance z Rhode Island ,trafiło to na czas w moim życiu kiedy szukałem stabilizacji. Ta płyta idealnie trafiła w mój gust w tamtym czasie. Po latach słuchania i grania czadów, potrzebowałem chwilę wytchnienia. Temperance choć był zespołem w dość modnym typie emo (nie mylić z emo dzisiejszym), miało bardzo silny przekaz społeczny i osobisty. W tamtym czasie potrzebowałem bardzo posłuchać takich właśnie tekstów. Sam tytuł mnie uspokajał, a ta muzyka...nie chciałem już zbawiać świata, tylko chciałem wygrywać swoje życie...

Muzyka- wolna ,nastrojowa, prawie rockowa czy może indie popowa,  mocny wokal, kontrastowe momenty i te cudowne solówki ,które musiał grać facet z problemami. Mój ulubieniec to pierwszy „Last words to heaven”. To intro z padającego deszczu, na to balladka gitarowa i moc tekstu, ale słuchać trzeba całości jako koncept albumu, inaczej nie ma to klimatu i sensu. Przed utworem „Follow” jest wgrany fragment tekstu z filmu z Robertem De Niro „Chłopięcy świat”. Tam właśnie R.D.N. robi awanturę pasierbowi o wyrzucenie nie do końca pustego słoika z dżemem czy  czymś takim do śmieci. Takie proste, codzienne, życiowe sprawy...,które tak mogą utruć każdemu człowiekowi życie….

Jest to jedna z niewielu płyt, którą toleruję w wersji CD. Tylko z tego powodu, że nie ma wersji winylowej, jeszcze, mam nadzieję.

Widziałem ich w 1995 roku na żywo w Saltzgitter- moc i energia. Grali wolno i majestatycznie , ale mieli siłę , jakiej niejeden mógł im zazdrościć.

W tamtym czasie poznałem moją żonę i jesteśmy już razem 16 lat. Temperance pomógł mi dobrze wybrać.

Ta płyta bardzo pomogła przetrwać mi trudny czas i dodała do mego jestestwa pierwiastek wrażliwości. I chwała jej i Temperance za to.”

Wszystko potwierdzam.

Słuchamy w jamie.

XXX

wróć do listy wpisów