recenzja #290
RECENZJA #290
Sickrecy- Lp „Salvation through tyranny” (Helldog Records) 2023
By Adam Szulc Barber grudzień 2023
Ten debiut szwedzkich grindcorowców został nagrany rok temu, ale po raz pierwszy ujrzał winylowe światło dzienne za sprawą naszej rodzimej wytwórni Helldog Records, która specjalizuje się w mocnych nawalankach.
Dziesięć kawałków po pięć na stronę zwala z nóg. Blasty w najlepszym tego słowa znaczeniu oraz brudne brzmienie z pogranicza crust punka, nowoczesnego grindcore’a i podziemnego trash metalu z kombinowanymi aranżacjami plus mega dynamika nie wymuszona tylko prędkością formuły jeden, ale doskonałym temperamentem i pasją do grania trudnej muzyki, to niezaprzeczalne atuty albumu „Salvation through tyranny”. Co ważne i o czym nie należy zapominać zespół siedzi mocno w antysystemowych manifestach, które wylewają się z tekstów jak ścieki z przepełnionego szamba.
Każdy utwór ma swoją opowieść, ale wszystkie płyną wspólną koncepcyjną ideą albumu, który jest zdecydowanie po coś. Moje hity to „Viewing the absurd” (geniusz intro, elegancka przyczajka i rzemieślnicza jatka), „Leading the blind” (świetny tekst, kombinacje z wokalem plus tempo, tempo, tempo) i zamykający całość „Heed this warning” (inspiracje Extreme Noise Terror z własnymi pomysłami), ale i tak polecam do kontemplacji, przesłuchania, wgryzienia się i przetrawienia cały ten album.
Powiedzieć sobie trzeba jednak jedną rzecz- płyta od początku do końca ma sens. Jest przemyślana, ale nie wyrachowana. To nie jest metalowa horda kombinująca jak zrobić płytę, żeby zarobić kasę. To zupełnie inna opowieść. To wołanie o zmianę za pomocą grindcorowego pociągu. A ten pociąg jest naprawdę wysokiej klasy i szybko, naprawdę szybko jedzie. W latach osiemdziesiątych zasłuchiwałem się w zespołach, które pędzą na złamanie karku i nie dbają o konwenanse dobrej produkcji czy poukładania kawałków w zwrotki i refreny. Zawsze wydawało mi się, że po to stworzono punk rock i jego wszystkie kolejne mutacje, żeby móc robić muzykę po swojemu i nie oglądać się na tak zwany mainstream. Zespół Sickrecy mimo, że mocno siedzi w konkretnej konwencji, to jest jednym z tych, którym zaufałbym już wtedy, 35 lat temu, bo szczerość i autentyczność stawiam na pierwszym miejscu. Oni zdecydowanie tacy są. Chociaż na pewno umieją świetnie grać i wiedzą jak produkować nagrania w studio, a to wielka zmiana w stosunku do tamtych zespołów sprzed grubo ponad trzech dekad. No tak, ale premiera „Scum”- protoplasty gatunku- miała miejsce właśnie w tamtym czasie. Jeszcze jedna konotacja z tamtym, historycznym już albumem, a mianowicie okładka, w której w opinii Sickrecy kumuluje się całe zło tego świata.
Mówiąc krótko te nagrania są dla tych, którzy lubią wczesny Napalm Death (nawet wox jest podobny) lub dokonania fińskiego Rotten Sound. Wszystko co jest zawarte na tej płycie ma doskonałe brzmienie, świetną motorykę, anarchistyczne przesłanie i grindcorowy galop. Jeśli takie tematy wchodzą Ci w ucho, to album Sickrecy jest dla Ciebie. Kawał porządnej młócki.
Mój na czarnym w rozkładówce.
Słuchamy w Jamie!
Sickrecy x Helldog Records x URBAN NOISE Productions