recenzja #30
RECENZJA #30
V/A „Nie ma zagrożenia jest Dezerter”– 2 LP kompilacja (Pasażer Records) 2006 / 2018
By Adam Szulc Barber październik 2018
W 2006 kompakty z tymi nagraniami były wydarzeniem na miarę genialnej składanki z coverami Rejestracji, która również ukazała się w Pasażerze, który to właśnie Pasażer niestrudzenie odkopuje różne polskie punkowe skamieliny płyciej lub głębiej ukryte w czeluściach radiowych, kolekcjonerskich czy na „kasprzakowych” przegrywanych po tysiąckroć taśmach.
W każdym razie po latach dwunastu ta wytwórnia zdecydowała się na wydanie tychże kawałków na plackach i chwała jej za to. W tamtym czasie wszystkie przeróbki ledwie zmieściły się na dwóch kompaktach. Oczywistym jest, że żeby zmieścić to na winylach to trzeba byłoby zrobić pewnie box czteropłytowy, a ekonomia jest bezlitosna i dwa plus dwa zawsze jest cztery, w związku z tym Pasażer Records jak premier polskiego rządu w osobie szefa Bezkoca musiał dokonać okrutnych cięć. Ale jak to w polityce: jeśli jest kij (tu w postaci wywalenia parunastu utworów) to musi być marchewka ( tu jako osiem dodatkowych coverów) i mamy świetną, odświeżoną wersję kompilacji „Nie ma zagrożenia jest Dezerter” na dwóch winylowych płytach w kolorach lub bez jak sobie szanowny pan klient życzy.
Z recenzenckiego obowiązku wspomnę tylko co zostało, a co wypadło i przechodzę do muzyki.
Pozostała formuła podziału na płytę czadową i eksperymentalną, co jednemu się wyda fajne, a drugiemu nie. Podobny zabieg był zastosowany lata świetlne temu na kasetowej składance „World Class Punk” (również z polskim reprezentantem w postaci Dezertera), gdzie podzielono ją na bardziej hardcorowe i powiedzmy postpunkowe zespoły i nie ukrywam, że tej drugiej słuchałem rzadziej…
Tu na pasażerowym składaku mam podobnie i mniej lubię te „nie czady”, bo jednak firma Dezerter kojarzy mi się zawsze z bezkompromisowością, agresją, złością i czadem. Ale to moja subiektywna opinia, innym się może to podobać w takiej formie.
Nowości pojawiły się tylko na płycie ostrzejszej i mamy tu plejadę gwiazd z Polski czyli Castet, After Laughter, Lazy Class, Watching Me Fall, Astrid Lindgren, Inkwizycja i Government Flu i jedną ekipę z Kolumbii czyli Polikarpa Y Sus Viciosas. A ze starszych rzeczy mamy pozostawione na przykład (między innymi) kawałki Sunrise, Infekcja, Włochaty, Analogs, Apatia, Złodzieje Rowerów, Upside Down czy estoński J.M.K.E. Cały album jest superdokumentacją muzyki punkowej z początku XXI wieku z doskonałym zabiegiem odświeżającym w postaci nowszych zespołów i coverów z dzisiejszych czasów.
Moje ulubieniaki to: genialna „Fabryka” poznańskiej Apatii, doskonałe „Spytaj milicjanta” J.M.K.E., castetowy „Postęp” i „Szwindel” w wykonaniu After Laughter. Moim przehitem jest Watching Me Fall ze świetną interpretacją „Co oni nam dają”, no i doceniam wkład kolumbijek z Polikarpa Y Sus Viciosas w rozkwit naszego ojczystego języka w utworze „Ku przyszłości”. Ale cały składak wydaje się być teraz mniej rozlazły, bardziej zwarty i konkretniejszy niż na kompaktach sprzed lat. Jestem na TAK!
Dezerter jest ikoną antymainstreamowego stylu.
Dezerter jest najdłużej grającym i wciąż istniejącym polskim zespołem punkowym.
Dezerter ciągle gra w różnych miejscach i jest szczerym, choć przez chwilę, mam wrażenie troszkę z innej bajki zespołem.
Taki tribute, który wciąż żyje i się rozwija jest bardzo dobrym pomysłem i przede wszystkim Dezerterowi się należy za lata w branży. Proponuję Pasażerowi rozwijać składankę i za kilka lat stworzyć kolejną z tymi, które wypadły z tej wersji i z kompletnie nowymi. Zwłaszcza brakuje mi Farben Lehre „Ku przyszłości”. Dobry pomysł? Pomożecie?
Słuchamy w jamie!!!