recenzja #304
RECENZJA #304
Nena- Lp „Licht” (Laugh + Peas Entertainment) 2020
By Adam Szulc Barber luty 2024
Koniec karnawału to coś tanecznego.
Diva niemieckiej muzyki rockowej wydała cztery lata temu nowy album. Miałem przyjemność kupić go w trakcie jej zeszłorocznego koncertu. Tamten występ był naprawdę wyjątkowy, a jak na artystkę po sześćdziesiątce, to mogę powiedzieć, że siłą witalną mogłaby zapędzić niejednego małolata w kozi róg.
Nowe nagrania wokalistki kojarzonej najczęściej z przebojem o prawie setce baloników są mocnym ukłonem w stronę lat osiemdziesiątych. Nie mogło być chyba inaczej, wszak jej fani to panowie i panie urodzeni półtora, dwie, a może czasem trzy dekady wcześniej przed ósemką z przodu, więc należy przypuszczać, że są poniekąd wychowani na rockowo-elektronicznych rytmach tamtego czasu.
„Licht” to płyta eklektyczna, spokojna, pokazująca pogodzenie artystki ze światem i nie udowadniająca niczego poza chęcią grania, śpiewania i dawania radości swoim słuchaczom. Utwór tytułowy otwiera całość przenosząc nas w czasy kiedy w sklepach były gumy do żucia „Donald”, a w radio pierwsze wydania listy nadawał pan Marek Niedźwiecki. Elektroniczny vibe utworu, pojedyncze klawisze wybijające melodię refrenu, wyluzowany śpiew Neny i spokojny, acz pewny beat sekcji dobrze wprowadzają w kolejne utwory. Takoś jest i dalej. „Da Da Dam” zaczyna się akordami akustycznej gitary, a pięknie płynący refren notabene wzięty wprost z tytułu przewija się przez cały utwór. Najbardziej dynamicznym kawałkiem jest kolejny "Zurück in die Zukunft" co się na nasze tłumaczy jako powrót do przyszłości. Numer ma dobre tempo, fajną motorykę, a Nena bawi się nim, bo słychać, że śpiewa z ogromem ekscytacji. „Forelle” to grzeczna pościelówa, w której wokalistka znacznie obniża tembr głosu, a wspiera ją niejaki Maduh. Ten niemiecki raper nawet ciekawie wpisał się w nenowe śpiewanie i chociaż ona elegancka, a on ma kieszenie prawie na kolanach to się ta konwencja całkiem sprawdziła. Zresztą to nie jedyny łącznik ze współczesnymi artystami, bo na drugiej stronie mamy utwór w wokalnej kooperacji z niejaką Larissą Kerner czyli prywatnie córką Neny. „Galaxien”, bo o nim mowa jest utworem bardzo kraftwerkowym, powolnie elektronicznym i jednostajnie motorycznym, ale wciąż sympatycznym i w tej samej manierze spokoju i refleksji.
Takaż jest ta płyta. Trochę melancholijna („Zimmer” w całości z samym syntezatorem), trochę przekorna („Auf einmal warst du da” eksperymentuje z rockowymi balladami), trochę ekspresyjno- kombinowana (ponad sześciominutowy „Alles neu”) i z lekkim rockowym pazurkiem („Karavane”). Nie jest to może płyta wybitna, bo nie zawsze jest niedziela jak powiedział kiedyś wspomniany wyżej Marek Niedźwiecki, ale na pewno udowadniająca silną pozycję wokalistki w niemieckiej, a nawet europejskiej stylistyce pop/rock. Dobrze, że Nena nie odcina kuponów od starych hitów tylko cały czas idzie do przodu otoczona młodymi ludźmi i działająca po swojemu. Zatem płyta przyzwoita, świetnie się jej słucha, a Nena z zespołem wciąż w formie. Do tego muzyka taka, że karnawałowo jak na prywatce (nie domówce!) czterdzieści lat temu najbardziej można się zasłuchiwać.
Moja wersja w rozkładówce i na czarnym.
Słuchamy w Jamie!
Laugh & Peas Entertainment and Lifestyle GmbH x NENA