recenzja #309

dodano: 05 marca 2024

RECENZJA #309

Worst- Lp „Resurrected” (Hellxis Records) 2023

By Adam Szulc Barber marzec 2024

 

Brazylia ma spore tradycje, a co za tym idzie sporą reprezentację mocnej muzyki. Dość powiedzieć, że w hardcorowym światku takie nazwy jak Ratos De Porao, Brigada do Ódio, Cólera, Olho Seco, Agrotoxico czy Discarga są znane każdemu znawcy gatunku, a dochodzą przecież jeszcze do tego składu najsłynniejsi przedstawiciele tamtejszej sceny metalowej czyli Sepultura i Sarcofago. 

 

Z kolei do ciężarowej puli silnych zawodników z tamtych stron dołącza najnowszy album „Resurrected” grupy Worst z miasta São Paulo. Nie chcę zwodzić czytelnika na manowce, że niby ta kapela jest nowa, bo nie jest. Można nawet powiedzieć, że- istniejąc ponad dekadę z małymi zawiłościami składowymi- ma spory staż. Jednak ich najnowsza propozycja przemeblowuje mocno to co do tej pory proponowali.

 

Mamy tu siedem kawałków rzeźniczego grania, które od pierwszej sekundy ustawia nas na odpowiednim miejscu. Takie zespoły jak Terror, Nasty, Devil In Me, Schizma i brazylijskie trashmetalowe hordy to te bandy jako pierwsze nasuwają mi się na myśl jako oczywiste inspiracje dla Worst. Świetne intro wprowadza powolnym siepaniem w dobry nastrój trochę europejskiej strony gatunku hardcorowego do krwi i kości hardcore’a, troszkę w klimatach Born From Pain. Świetny basior jest genialnym uzupełnieniem całości, która nie pozostawia jeńców. Bębny w kanonie- bardzo poprawne, choć nie rozwalające czaszki, ale gita na takim stroju, że heavyweight MMA nie powstydziłoby się mocy. Do tego wokal…aaarrrggghhh!...się tu dzieje mili państwo. Świetne zwolnienia („You can’t handle it!”) nie pozostawiają wątpliwości kto kim zamiata w moshowym szale. Teksty pospołu po engliszowemu i lokalnym braziliano portugalskim, choć zdaje mi się, że pojawia się w ich retoryce dużo fawelowego slangu, a jak wiemy wspomniane São Paulo, w którym panowie na co dzień operują prawdopodobnie nie jest najłatwiejszym miejscem do życia. Wystarczy kilka encyklopedycznych danych, że to największe miasto Ameryki Południowej, że zamieszkuje je ponad dwadzieścia milionów ludzi i że są tam nieskończone dzielnice biedy. Ale gdyby nawet nie było tam biedy, to ilość człowieka na metr kwadratowy jest tak duża, że choćby samo to musi generować, i na pewno generuje, ogrom społecznych problemów. Jaka jest miejska Brazylia każdy średnio oczytany z grubsza wie, więc fakt, że takie zespoły jak Worst powstają właśnie tam- nie powinien dziwić.

 

Numer za numerem trafiają w korpus jak ciosy z podrzędnej sali gimnastycznej, w której młode grzbiety szykują się na wojnę z konkurencyjnym gangiem. Moją uwagę zwrócił „Sangue”, w którym udziela się frend kolegów z Worst, niejaki Marcus D’Angelo z legendarnej metalowej sfory Claustrofobia (zresztą nie mniej rozpoznawalnej w hermetycznym, podziemnym światku jak grupa braci Cavalera). Tenże „Sangue” jest świetnym kawałkiem. Ciężar wściekłości sięga tu zenitu, nieoczywiste tempo jest absolutem dynamiki, apokaliptyczne darcie japy przez wokalistę daje popalić bębenkom usznym, zwolnienie waży chyba ze dwie tony, a trashowa końcówka cudownie wieńczy dzieło. W ogóle te utwory śpiewane natywnie dodają takiej atmosfery grozy przed bandą małolatów co to najpierw strzelają na oślep, a potem mówią dzień dobry. A podejrzewam, że na tamtych dzielniach może mieć to miejsce. Widzę oczami wyobraźni codzienność fawelowego życia bang bang… odciągane kurki bang bang… suche trzaski bang bang… policyjna syrena bang bang… kolejny dzieciak leży w kałuży bang bang… Worst serdecznie zaprasza do São Paulo bang bang…  

Kawał porządnej płyty. Mój placek w krwistej czerwieni.

Słuchamy w Jamie!

 

Tenfiftyfour Po x Worst x HELL XIS AGENCY

wróć do listy wpisów