recenzja #311

dodano: 19 marca 2024

RECENZJA #311

Saidiwas- Lp „s/t” (Refuse Records) 1995-1996/2023

By Adam Szulc Barber marzec 2024

 

Straight Edge Hardcore ze szwedzkiego miasta Umeå. Dla wtajemniczonych znaczy to bardzo wiele. W tamtym czasie kiedy powstały te nagrania miasto to było jedną z najsilniejszych scen Straight Edge w Europie i trochę przypominało klimat jaki w połowie lat osiemdziesiątych panował w straightedgeowej scenie w Nowym Jorku. Chodzi o załogę skupioną pod jednym szyldem, jedną wytwórnią i tworzącą kolejne projekty muzyczne wyłuskując się wzajemnie z zaprzyjaźnionych kapel. Specyficzny szwedzki sznyt (ktoś to wypowie szybko?) słychać na każdej płycie od każdego zespołu wydawanego w latach dziewięćdziesiątych w tej samej lokalnej wytwórni Desperate Fight Records. Co prawda label ten wtedy wydawał głównie albo nawet tylko kompakty, ale od lat tu i ówdzie pojawiają się winylowe repressy. Tym razem mamy do czynienia z reedycją z berlińsko-warszawskiej ekipy Refuse Records, którzy to wzięli na warsztat trochę młodszy zespół od wielkich gwiazd, do jakich zaliczani byli na przykład Abhinanda i Refused. 

 

Saidiwas. To anarchistyczna wersja straightedgeowej młodzieży. Ich nagrania na tym albumie pochodzą z epki z 1996 roku oraz nagranego rok wcześniej kawałka z kompilacji „Straight Edge as fuck II”. Wszystko wtedy ukazało się za sprawą wyżej wymienionej szwedzkiej wytwórni na cedekach.

 

Płyta muzycznie ma ten swoisty styl należący do tamtych czasów i zespołów, ale więcej tu brudnego grania i politykierstwa. Sporo tu muzycznej dysproporcji, zmian tempa, kontrastów, melodeklamacji i smutnych zaśpiewów. Wszystko w klimacie charakterystycznym dla Szwecji tamtych lat. A tak na marginesie, jest to też ciekawy socjologicznie fenomen jak grupka małolatów (mam na myśli całe Desperate Fight i ekipę wokół nich) w krótkim czasie wypracowała swoje brzmienie, swoją scenę i ma do dziś ogromny wpływ- mówię to bez żenady- na światową muzykę.

 

Straight Edge dla tych młodych wtedy chłopaków z Saidiwas było pasem transmisyjnym, punktem wyjścia i początkiem tak zwanej rewolucji. Niezwykle ważne w scenie przeideologizowanie jest tu nasycone do granic i nie ma w tych nagraniach ani jednej sekundy, która nie miałaby ważnego znaczenia albo przełożenia na budowanie nowego świata. Weganizm, anarchizm, rewolucja, solidarność z pokrzywdzonymi i czystość umysłu przewijają się tu jak w kalejdoskopie, a teksty-manifesty są najistotniejszym elementem całego przedsięwzięcia.

 

Twierdzę, że w Europie takie postawy mają głównie miejsce w ośrodkach studenckich, a do takich właśnie należy Umeå. To jest też specyficzne dla całości załogi z tego miasta, że ich hermetyczność i oddalenie od świata (północ kraju) wypracowało własny i niepowtarzalny flow zarówno muzyczny jak i przekazowy. O tym odseparowaniu od mainstreamu wspominał w jednym z wywiadów Dennis z Refused, że w jego młodości czas płynął wolno, a nowa muzyka oraz związane z nią prądy i idee docierały do nich dużo po czasie. Może dlatego muzyka tych zespołów jest taka inna i taka wyjątkowa. Podobnie jest z zresztą i z tym albumikiem. Od pierwszych dźwięków zorientowani w temacie usłyszą, że jesteśmy w Szwecji przed prawie trzydziestu laty. Do tego impulsywny majestat Fugazi połączony z emocjonalną dynamiką a’la Fuel i ładnym angielskim tworzą porządny konglomerat dobrej muzyki, a teksty to jak pisałem całe litanie o zbawienie złego świata. Mój faworyt to chyba jednak pierwszy kawałek „Belief”, który zaczyna się hardcorowym vibem, przechodzi w balladowy nastrój i kontrastowo uderza w punkową nutę. Dużo tu inspiracji starszymi kolegami z innych zespołów z miasta, ale Saidiwas to mimo mocnego umiejscowienia w scenie Straight Edge, trochę inny powiew i czerpanie z różnych stron punkowego uniwersum.

 

Dodam, że po części kapelę zasilali członkowie innych lokalnych bandów, a mianowicie Separation i Final Exit.

 

Jak zwykle w przypadku Refuse Records porządnie wydana płyta. Przyzwoita wkładka, sporo fotek, teksty, manifesty zespołu i wszystko co trzeba, żeby się dowiedzieć o co im chodziło. Rewolta młodych ludzi z czarną flagą i iksami na rękach.

Mój placek w białym.

Słuchamy w Jamie!

 

Refuse Records

wróć do listy wpisów