recenzja #324

dodano: 04 czerwca 2024

RECENZJA #324

Farben Lehre- Lp „Ferajna” (Lou & Rocked Boys Records) 2009/2024

By Adam Szulc barber czerwiec 2024

 

Lou & Rocked Boys z Wrocławia to marka, która ma w swojej stajni płockich herosów z Farben Lehre. Po raz pierwszy na winylu wydali właśnie ich album „Ferajna”, który ma szczęście być jedenastym w dorobku. Został nagrany lata świetlne temu, bo w 2009 roku. Mówię lata świetlne, bo obserwując na koncertach zespołu grupy wiekowe, to dwudziestolatkowie tworzą jej sporą część, a dla nich piętnaście lat to czasy przedszkolne, więc pewnie niewiele z tego pamiętają. 

 

Tak, czas leci, a Farben Lehre wciąż gra i niedawno w trakcie rozmowy z panem Wojtkiem (podczas Jego wizyty na moim fotelu) pogrążyliśmy się w melancholijno-sentymentalnych wspomnieniach. Recenzowany tu właśnie album jest świetny również pod tym względem, bo każdy z nas przecież lubi oglądać stare filmy, na których eleganccy panowie z szelkami i dopasowanymi marynarkami grają w kości, a w wolnych chwilach wyciągają z szyderczym uśmiechem gnata zza pazuchy celując w czyjeś czoło. W tej manierze zbudowana jest cała płyta. Przede wszystkim na sentymencie do filmowej gangsterki, a do tego nawiązuje choćby stylówka grupy jak i liternictwo na okładce przypominające pewną hollywoodzką trylogię.

 

Te dwanaście utworów próbuje nas wciągnąć w grę o starych czasach gdzie honor miał najwyższą cenę, a kosa i klamka załatwiały honorowe sprawy najszybciej. Oprócz tego jednak mamy tu jak zawsze kawał rzemieślniczego punk rocka z prostymi szlagwortami do nucenia, w tym przypadku dobre przy zakładaniu kolumbijskiego krawata albo szycia betonowych butów.

 

Płytę otwiera utwór tytułowy wprowadzając nas w temat chłopców z ferajny, którzy ze swym ojcem chrzestnym wesoło zachęcają nas do dobrej zabawy. Ale idąc tym tropem, chociaż nie chronologicznie, to spotkamy się tu z tradycyjną dintojrą, obślizgują się koło nas jacyś obcy, a w sercu uwiera ostry sztylet. Muzycznie jak pisałem punkowo i z przytupem, ale mimo bardzo dobrej produkcji troszkę może brzmi to przaśnie, chociaż to nie wada, a po prostu obrany styl.

 

Na końcówce pierwszej strony można też się natknąć na piosenkę o miłości, a tutaj jej rolę pełni „Zagadka”. 

 

Natomiast pomijając już wszystkie łobuzersko-miłosno-społeczne opowiastki na szczególną uwagę zasługuje utwór „R.P.A.” czyli Reggae Pozytywna Amunicja. I żebyśmy mieli jasność w temacie- fan reggae to ze mnie żaden, ledwie rozpoznaję słynnego Boba, no i rzecz jasna wszystkie kawałki wielmoży H.R.’a, ale jakoś tu mnie natchnęło i kilka razy przeryłem rowki na tym placuchu. Nie wszyscy może wiedzą, że Farben Lehre od lat wielu jest w oku cyklonu imprezy Punky Reggae Party, skądinąd nazwa wzięta z tytułu utworu B.M., co wiąże się z tym, iż od czasu do czasu grywają również po rastamańsku. Co prawda u członków zespołu już włosiwo niekoniecznie na dready i raczej trzeba tam oszczędnie z degażówkami, ale najważniejsze, że duch jest żywy! Zatem potwierdzam, że „R.P.A.” miło się słucha.

Zatem pomijając regałowy wtręt, to jeśli chodzi o całość albumu „Ferajna” trochę mi to wszystko klimatem przypomina Szwagra Kolaskę i chyba nie strzelam ślepą kulą w płot, bo kolaskowy Muniek też się tu w pierwszym utworze pojawia.

 

Tym razem album tygodnia polecamy razem z niejakim Wojciechem W.- wokalistą tejże ferajny. Zwłaszcza u Jamowej młodzieży album zyskał duża aprobatę. Moje wydanie na szarym placku.

Słuchamy w Jamie!

 

Farben Lehre x Lou&Rocked Boys

wróć do listy wpisów